Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu podała, że postępowanie dotyczy pięciu punktów. Chodzi m.in. o „pozbawienie wolności (przez Grzegorza Brauna i jego współpracowników – red.) lekarza ginekolog Gizeli Jagielskiej poprzez uniemożliwienie jej opuszczenia gabinetu i wykonywanie obowiązków zawodowych na Oddziale Ginekologiczno-Położniczym”.
Drugi z punktów dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej doktor Gizeli Jagielskiej. W oleśnickim szpitalu miało dojść do jej popychania.
Kolejny zarzut podnoszony przez wrocławską prokuraturę mówi o znieważeniu ginekolożki „słowami powszechnie uznanymi za obelżywe”.
Grzegorz Braun wkroczył do szpitala w Oleśnicy. Sprawą zajęła się prokuratura
Czwarty punkt dotyczy pomówienia Jagielskiej „o takie postępowanie, które może narazić ją na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania zawodu lekarza”.
W końcu ostatni punkt odnosi się do narażenia pacjentów oleśnickiego szpitala „na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, poprzez uniemożliwienie lekarzowi ginekolog Gizeli Jagielskiej opieki medycznej nad nimi”.
Głos w sprawie zabrał również rzecznik Prokuratury Krajowej. „Lekarzowi, w określonych warunkach, przysługuje ochrona prawna należna funkcjonariuszowi publicznemu. Dlatego też w poniższej sprawie (…) prokurator wszczął śledztwo na podstawie surowszych przepisów przewidujących odpowiedzialność za przestępstwa popełnione na szkodę funkcjonariuszy publicznych” – napisał na platformie X Przemysław Nowak.
Przypomnijmy, czwartkowy komunikat Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu jest efektem środowej akcji europosła Grzegorza Brauna.
Polityk próbował dokonać „zatrzymania obywatelskiego” ginekolożki w szpitalu w Oleśnicy. Wtargnął na oddział i zamknął się w pomieszczeniu z lekarką, uniemożliwiając jej wykonywanie obowiązków służbowych.
– Obrażał mnie i kierował wobec mnie groźby, doszło też wobec mnie do rękoczynu, ponieważ gdy chciałam odejść, byłam popychana i szarpana – relacjonowała Gizela Jagielska.
Głośna aborcja w Łodzi. Rodzice chcieli „oszczędzić dziecku cierpienia”
Jagielska pytana, czy sytuacja może być pokłosiem opisania historii pacjentki z Łodzi, powiedziała, że po części „pewnie tak”.
Chodzi o sprawę pacjentki Anity, u której lekarka przeprowadziła aborcję w późnym etapie ciąży. Sprawę w marcu opisała „Gazeta Wyborcza”.
„Kobieta na późnym etapie ciąży dowiedziała się o poważnych wadach płodu. Wcześniej lekarze w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi informowali ją jedynie o lekkiej postaci wrodzonej łamliwości kości i łagodnym przebiegu choroby. Kiedy Anita i jej mąż Maciej poznali prawdziwy obraz sytuacji, zaczęli rozważać, czy nie lepiej byłoby 'oszczędzić dziecku cierpienia, nie wydając go na świat'” – informował dziennik.
– Przeprowadzone zgodnie z prawem aborcje dzieją się codziennie, jeśli nie historia tej pacjentki, to byłaby historia innej kobiety – tłumaczyła sprawę w środę Gizela Jagielska.