W ciągu zaledwie dekady zgłoszenia ukąszeń przez skorpiony w Brazylii wzrosły z 80 tysięcy do ponad 200 tysięcy rocznie. Tylko w 2024 roku zanotowano 133 zgony i niemal 200 tysięcy incydentów – wynika z danych cytowanych w czasopiśmie Frontiers in Public Health. „To zjawisko nasili się w kolejnych latach” – ostrzega w rozmowie z dziennikiem „Guardian” dr Manuela Berto Pucca, badaczka z Uniwersytetu Stanowego São Paulo. Prognozy mówią o dwóch milionach nowych przypadków do 2033 roku.
Skorpiony, szczególnie żółty skorpion brazylijski (Tityus serrulatus), świetnie radzą sobie w miejskim środowisku. „Miasta niechcący oferują im wszystko, czego potrzebują: schronienie w ścianach i kanałach, ciepło oraz mnóstwo pożywienia w postaci karaluchów” – mówi Pucca. Dodaje, że te zwierzęta mogą przeżyć 400 dni bez jedzenia i rozmnażają się bez udziału samców, co czyni je wyjątkowo trudnymi do zwalczenia.
Ciepło, wilgotno i dużo śmieci – to pasuje skorpionom
Badacze wskazują na niekontrolowany rozrost miast – w tym faweli – jako główny czynnik wzrostu liczby ukąszeń. Betonowe struktury, szczeliny w murach, stosy gruzu i odpady tworzą idealne siedliska. Wzrost temperatur i wilgotności, a także ekstremalne zjawiska pogodowe – susze i ulewne deszcze – dodatkowo sprzyjają ich aktywności.
„Zmiany klimatu przyspieszają ich metabolizm – jedzą więcej, szybciej się rozmnażają i są bardziej aktywne” – tłumaczy Thiago Chiariello, koordynator laboratorium surowic przeciwskorpionowych w Instituto Butantan w São Paulo. Zaznacza też, że ekspansja miast wypiera naturalnych wrogów skorpionów, takich jak jaszczurki i ptaki, a jednocześnie zwiększa liczbę dostępnych ofiar.
„Miasta rosną w sposób niekontrolowany, a śmieci są wszędzie. To prowadzi do większego kontaktu ze skorpionami, a więc i większej liczby wypadków” – podkreśla Chiariello w portalu The Conversation.
Śmiertelne ukąszenia są coraz częstsze
W 2023 roku zarejestrowano 152 zgony z powodu ukąszenia skorpiona – więcej niż w przypadku węży. Dla zdrowych dorosłych konsekwencje zwykle ograniczają się do bólu, potów czy wymiotów, ale dla dzieci i osób starszych ukąszenie może skończyć się wstrząsem, obrzękiem płuc, niewydolnością serca, a nawet śmiercią.
„Jedno małe ukąszenie może zabić dziecko” – przypomina prof. Eliane Candiani Arantes z Uniwersytetu w São Paulo. Z kolei prof. Nibedita Ray-Bennett z University of Leicester ostrzega, że problem ma charakter globalny i wymaga pilnych działań. „To już kryzys zdrowia publicznego” – stwierdza.

Co istotne, statystyki mogą nie oddawać pełnej skali zjawiska. Wielu Brazylijczyków leczy się domowymi sposobami, unikając kontaktu z opieką medyczną. „Strach przed skorpionami to codzienność w wielu ubogich dzielnicach” – dodaje dr Pucca.
Co zrobić w przypadku skorpiona
Leczenie ukąszeń w Brazylii jest darmowe. W 2024 roku ponad 11 tysięcy osób otrzymało surowicę przeciwskorpionową, głównie w południowo-wschodnich regionach kraju. Produkcja leku wymaga jednak skomplikowanego procesu – od pozyskania jadu przez zmuszenie skorpiona do ukąszenia, po immunizację koni i izolację przeciwciał z ich krwi.
„Surowica to jedyny sposób na uratowanie życia” – zaznacza Paulo Goldoni, biolog z Instituto Butantan.
Zdaniem naukowców kluczowa jest prewencja. „Skorpiony lubią wilgoć i bałagan. Trzeba utrzymywać porządek, uszczelniać mury, zabezpieczać odpływy i dokładnie sprawdzać buty i ręczniki” – radzi Pucca.
Niepokój budzi także sposób, w jaki postrzegamy te zwierzęta. „Skorpiony nie są naszymi wrogami. Nie atakują ludzi celowo. To część przyrody, która odgrywa ważną rolę w ekosystemie” – przypomina Pucca.

Zagrożenie pojawia się nieoczekiwanie
Skorpiony w Brazylii nie są zjawiskiem nowym, ale ich rosnąca liczba w gęsto zaludnionych dzielnicach miejskich czyni je poważnym wyzwaniem dla systemu zdrowia publicznego. Według danych ministerstwa zdrowia, w ciągu ostatniej dekady liczba ukąszeń wzrosła aż o 155 procent. Obecnie rejestruje się średnio niemal 550 przypadków dziennie.
Najczęściej występujący gatunek – żółty skorpion brazylijski – jest nie tylko wyjątkowo jadowity, ale także nietypowy pod względem biologicznym. To gatunek partenogenetyczny, czyli składający się wyłącznie z samic, które rozmnażają się bez udziału samców. Taka zdolność sprawia, że populacja może szybko rosnąć nawet w izolacji.
„To prawdziwe wyzwanie dla strategii zwalczania” – mówi Thiago Chiariello z Instituto Butantan. „Nie możemy po prostu odłowić samców, żeby ograniczyć rozmnażanie. Tutaj każda samica może założyć nową kolonię”.
W odpowiedzi na epidemię skorpionów, Instituto Butantan zwiększa produkcję surowicy. Proces zaczyna się od pobrania jadu od żywych skorpionów, które są specjalnie hodowane i utrzymywane jako „dawcy”. Następnie mikrodawki toksyny wstrzykiwane są koniom – zwierzęta te są mniej podatne na działanie jadu niż ludzie i wytwarzają przeciwciała, które izoluje się z ich krwi.

Jak podkreśla biolog Paulo Goldoni, każda partia surowicy musi przejść rygorystyczne testy jakości. „Zły surowiec to ryzyko dla pacjentów. Dlatego nasze standardy są wyższe niż wymaga tego prawo” – mówi.
Obecnie dostępność surowicy jest wystarczająca, ale eksperci ostrzegają przed możliwymi brakami, zwłaszcza jeśli liczba przypadków dalej będzie rosnąć. „Gdyby kiedykolwiek zabrakło surowicy, liczba zgonów mogłaby gwałtownie wzrosnąć” – ostrzega Goldoni.
Między strachem a wiedzą
Choć skorpiony budzą strach, naukowcy przypominają, że są istotnym elementem miejskich ekosystemów. Żywią się m.in. karaluchami i innymi szkodnikami, ograniczając ich populacje. „To nie są zwierzęta agresywne. Żądlą, kiedy się bronią. Ataki na ludzi to zazwyczaj przypadek – np. gdy ktoś założy buta, w którym ukrył się skorpion” – wyjaśnia dr Pucca.
Podkreśla też, że edukacja może być równie skuteczna jak surowica. Wiedza o tym, jak zapobiegać ukąszeniom i kiedy zgłosić się po pomoc, ratuje życie. Dlatego naukowcy apelują o kampanie informacyjne – szczególnie w ubogich dzielnicach, gdzie ryzyko kontaktu ze skorpionami jest największe.
„Skorpiony to nie potwory z horrorów. To zwierzęta, które przystosowały się do środowiska, jakie im stworzyliśmy” – mówi Pucca. „Zamiast się ich bać, powinniśmy zrozumieć, co mówi nam ich obecność: o stanie środowiska, urbanizacji i naszej odpowiedzialności za przestrzeń, w której żyjemy”.