Napad na przedsiębiorcę z Łańcuta: Do napaści doszło w noc przed Wigilią. Jak opisuje „Gazeta Wyborcza”, grupa napastników weszła do domu przedsiębiorcy Witolda B. przez wybite okno na parterze. B. przebywał na górze, na dole spał zaś 12-letni chłopiec. Napastnicy związali im ręce i nogi sznurem. – Było ich pięciu, pięciu całkowicie zamaskowanych, ubranych na czarno mężczyzn. Mieli kominiarki, rękawiczki. Wiedzieli doskonale, co każdy z nich ma robić – powiedział gazecie biznesmen.
Polewali gorącą wodą: Z relacji przedsiębiorcy wynika, że napastnicy szukali w domu pieniędzy. Mężczyzna był bity, polewany gorącą wodą i jakimś środkiem chemicznym. W pewnym momencie napastnicy przystawili mu nóż do gardła i zażądali otworzenia sejfu, ale właściciel nie mógł przypomnieć sobie kodu. Złodzieje stawali się coraz bardziej agresywni. W końcu udało się otworzyć sejf, w którym było 9,5 tys. euro i 51 tys. zł. Gdy grupa opuściła dom, biznesmenowi udało się oswobodzić nogi i pobiec do sąsiada po pomoc. Ten wezwał policję. – Według zapisu z kamery u sąsiada wynika, że byli u mnie w domu 45 minut. Nam się wydało, że to była wieczność – mówił Witold B. Z jego relacji wynika, że napastnicy mówili po ukraińsku.
Kolejna napaść: Sprawą pod nadzorem prokuratury zajmuje się policja. – Zabezpieczamy monitoringi, zbieramy materiał dowodowy. Wszystko jest na wstępnym etapie – przekazała Aleksandra Przybyło, szefowa Prokuratury Rejonowej w Łańcucie. Dziennik zwraca uwagę, że to kolejna tego rodzaju napaść na Podkarpaciu. Pod koniec sierpnia tego roku czterech mężczyzn ze wschodnim akcentem napadło na dom małżeństwa prowadzącego kantor. Śledztwo w tej sprawie nadal trwa.
Przeczytaj też: „Nowe informacje o napadzie na jubilera w galerii Westfield Mokotów. Policja ujawniła kwotę”
Źródło: „Gazeta Wyborcza”