Odpalenie nastąpiło w środę rano czasu lokalnego z wyspy Hainan na południowym wschodzie Chin. Rakieta poleciała na wschód najpierw nad Morzem Południowochińskim. Zużyty pierwszy stopień spadł do niego około 200-300 kilometrów na zachód od wybrzeży filipińskiej wyspy Luzon. Reszta rakiety minęła ją od północy i wyleciała nad otwarty Pacyfik, zrzucając drugi stopień do wody też około 200-300 kilometrów, tylko na wschód od Luzonu.
Trzeci stopień, zawierający głowicę ćwiczebną, poleciał już poza atmosferą 10 tysięcy kilometrów na wschód nad mniej więcej połową Pacyfiku. Wejście w atmosferę i upadek do oceanu nastąpiło w rejonie Polinezji Francuskiej, około pół tysiąca kilometrów na północ od Tahiti.
Próba starszej generacji
Według oficjalnego chińskiego komunikatu cały test przebiegł zgodnie z planem i bez problemów. Nazwano go też rutynowym, zgodnym z prawem międzynarodowym i nie będącym demonstracją pod adresem jakiegokolwiek państwa. Nie podano żadnych szczegółów. Nie ma żadnych informacji ze strony USA, które wskazywałyby na jakieś problemy podczas testu. Lot chińskiej rakiety na pewno był obserwowany przez radary i samoloty zwiadowcze. Musiała przelecieć bardzo blisko amerykańskiej wyspy Guam (tzn. w kosmosie nad nią), która jest kluczową bazą wojska USA na zachodnim Pacyfiku. Gdyby coś Chińczykom nie wyszło, amerykańskie media z dużym prawdopodobieństwem już by otrzymały nieoficjalne informacje od służb.
Dzień po locie chińskie ministerstwo obrony opublikowało pojedyncze zdjęcie mające przedstawiać środowe odpalenie. Zajmujący się obserwacją sił zbrojnych Chin eksperci szybko uznali, że widać na nim rakietę międzykontynentalną DF-31AG. Została odpalona z mobilnej wyrzutni na ciężarówce, której fragment widać na zdjęciu. Dzień później pojawiło się dodatkowo zdjęcie wykonane przez cywila, który jadąc jedną z dróg na Hainan uchwycił mobilną wyrzutnię DF-31 zjeżdżającą z drogi w teren porośnięty roślinnością podobną do tej na oficjalnej fotografii. Ta ostatnia sama w sobie jest dużą rzadkością. Chińczycy publikują bardzo mało materiałów na temat swoich sił strategicznych. Zdjęć odpaleń właściwie w ogóle.
DF-31AG nie jest bronią awangardową. To najnowszy wariant rakiety DF-31, którą zaczęto projektować w połowie lat 80. Jednocześnie w ramach jednego programu tworzono jej wariant morski dla atomowych okrętów podwodnych, oznaczony JL-2. Prace trwały długo, bo dopiero w 1999 roku poinformowano o pierwszym udanym teście. Wariant lądowy przyjęto na uzbrojenie w 2006 roku, morski dopiero w 2015 roku. Prace nad ulepszeniem rakiet rozpoczęto prawie od razu i w 2015 roku zaprezentowano wariant DF-31A, a w 2017 roku DF-31AG. Ten ostatni jest zamontowany już na pełnoprawnej mobilnej wyrzutni w stylu tych radzieckich i rosyjskich, zdolnych poruszać się poza drogami utwardzonymi. Wcześniejsze warianty miały formę naczepy z wyrzutnią ciągniętą przez ciągnik siodłowy, co czyniło je mniej sprawnymi w terenie (zdjęcie w galerii na początku tekstu).
Według danych podawanych przez wojsko USA rakiety serii DF-31 mogą przenosić jedną silną głowicę termojądrową o mocy 1-3 Megaton albo 3-5 o znacznie mniejszej mocy do 150 kiloton każda, choć naprowadzanych na różne cele. Zasięg ma wynosić do 8 tysięcy kilometrów w starej wersji, oraz do 13 tysięcy w najnowszych. Sami Chińczycy takich danych nie podają. Zasięg rzędu 11 tysięcy kilometrów wystarcza do sięgnięcia z Chin praktycznie całej Europy i USA. Aktualnie Chińczycy produkują już podobną nowszą rakietę DF-41 o poprawionych parametrach.
Test standardowy, ale nie dla Chin
Eksperci zajmujący się chińską bronią rakietową są zdania, że ostatni tego rodzaju test nad Pacyfikiem na maksymalny zasięg lotu miał miejsce w połowie lat 80. Przy użyciu znacznie starszej rakiety DF-5. Trudno nazwać więc test z tego tygodnia „rutynowym”, tak jak pisze chińskie ministerstwo obrony. Praktycznie wszystkie próby chińskich rakiet strategicznych mają miejsce nad Chinami, bez osiągania maksymalnych zasięgów. Umożliwia to lepsze ukrycie się przed systemami rozpoznawczymi rywali, ale jednocześnie nie jest w pełni realistycznym testem.
Tego rodzaju próby nie mają jednak wymiaru wyłącznie technicznego i szkoleniowego. Broń strategiczna istnieje głównie w celu zastraszania oraz odstraszania. Ma więc wymiar polityczny. Każdy tego rodzaju test służy wysłaniu określonego przesłania pod adresem innych państw. Konkretniej pokazania, że arsenał strategiczny jest sprawny, stanowi realne zagrożenie i że należy ten element potencjału Chin traktować poważnie. W tym kontekście ostatni test jest szczególny, jako pierwszy taki od dekad. Nie jest przy tym czymś niezwykłym. Zachodnie mocarstwa i Rosja regularnie testują swoje rakiety międzykontynentalne oraz te odpalane z atomowych okrętów podwodnych. Amerykanie i Rosjanie odpalają po kilka rakiet rocznie. Jest to rutynowym treningiem i regularnym pokazywaniem rywalom, że powinni mieć się na baczności.
Chińczycy przez długi czas utrzymywali skromny arsenał jądrowy, jak na rozmiary i potencjał swojego państwa. W porównaniu do amerykańskiego czy rosyjskiego jest on niewielki, bo liczony w setkach, a nie tysiącach głowic (pod koniec zimnej wojny po kilkadziesiąt tysięcy). Konkretne dane nie są znane, ponieważ Chińczycy nigdy nie byli stroną porozumień rozbrojeniowych i kontroli zbrojeń wymagających publikacji informacji tak jak Amerykanie i Rosjanie. Aktualne szacunki amerykańskie mówią o około 500 głowicach, z czego nieco ponad 400 gotowych do użycia na rakietach strategicznych. Chińczycy oficjalnie deklarują, że nigdy nie użyją swojej broni jądrowej jako pierwsi, a jedynie w odpowiedzi na atak tego rodzaju na Chiny. Choć to oczywiście jedynie polityczna deklaracja.
Budowa atomowego muskułu
Nie ulega przy tym wątpliwości, że Chiny są w trakcie gwałtownej rozbudowy swojego arsenału jądrowego. Według ocen amerykańskich, za około dekadę liczba gotowych do użycia głowic zrówna się z poziomem Rosji i USA, które zgodnie z traktatem Nowy START utrzymują ich w gotowości do użycia po maksymalnie 1550 sztuk. Jednocześnie trwa kompleksowa rozbudowa całej triady. Najbardziej spektakularny jest program budowy nowych silosów, których na przestrzeni ostatnich pięciu lat doliczono się z kosmosu około 350. To bardzo dużo biorąc pod uwagę, że cały lądowy arsenał sił strategicznych USA to 450 silosów z rakietami Minuteman III, będący spadkiem zimnej wojny i znacznych redukcji wynikających z porozumień rozbrojeniowych (Rosja ma mniej, nieco ponad 300, co wynika głównie z faktu, że rosyjskie rakiety są zazwyczaj większe i przenoszą po więcej głowic).
Bardziej zapóźnieni Chińczycy są w kwestii morskiej i powietrznej części triady. Efekt braku inwestycji i możliwości technologicznych w czasie zimnej wojny. Na morzu jest to siedem atomowych okrętów podwodnych Typ 092 (1) i Typ 094 (6), które mają być jednak wyraźnie gorszej jakości od analogicznych jednostek mocarstw zachodnich czy Rosji. Trwają prace nad okrętami nowej generacji Typ 096, które mają być już porównywalnego poziomu i wejść do służby gdzieś pod koniec dekady. W powietrzu jest gorzej, bo chińskie bombowce strategiczne to archaicznie konstrukcyjnie H-6, które mają ograniczony zasięg i udźwig nawet w porównaniu do analogicznych konstrukcji USA i Rosji z korzeniami w latach 50 (B-52 i Tu-95). Najnowsze warianty są głęboko zmodernizowane, ale to nadal broń o ograniczonym potencjale. Trwa jednak program bombowca nowej generacji roboczo nazywanego H-20, który ma być maszyną stealth podobną konstrukcyjnie do amerykańskich B-2. Według oficjalnych deklaracji prace mają być bardzo zaawansowane i istnieją już prototypy. Szczegółowe informacje nie są znane. Chińczycy ujawniają ich bardzo mało w odniesieniu do swojego arsenału jądrowego. W porównaniu do USA czy Rosji poziom wiedzy na ten temat jest szczątkowy i ogólnikowy.
Nie ulega przy tym wątpliwości, że najnowszy test wpisuje się w ogólną politykę Chin, które kładą rosnący nacisk na siłę w relacjach z innymi państwami. Pod rządami Xi Jinpinga trwa gwałtowna modernizacja chińskich sił zbrojnych, które mają stać się równorzędnym przeciwnikiem dla wojska USA. Jednocześnie relacje z Amerykanami i szerzej Zachodem ulegają ciągłemu pogorszeniu ze względu na rosnącą rywalizację. Duży, sprawny i wiarygodny arsenał jądrowy będzie dla Chińczyków coraz ważniejszy.