Temperatura wysokości 36-38 stopni Celsjusza, czasem powyżej 40, odczuwalna nawet 48 – taka fala upałów przetoczyła się przez Europę na przełomie czerwca i lipca. Częściowo była też odczuwalna w Polsce, ale gorąco uderzyło przede wszystkim na zachodzie kontynentu. I mogło zebrać śmiertelne żniwo – alarmują naukowcy.
Grupa badaczy z Imperial College w Londynie przeprowadziła badanie szacujące, jak bardzo zmiana klimatu spotęgowała ostatni upał w Europie oraz jak przełożyło się to na skutki fali gorąca. Jak podkreślają, fale upałów to „cisi zabójcy”. Ich ofiary zazwyczaj umierają w domach lub w szpitalach i ekstremalne gorąco rzadko jest raportowane jako przyczyna zgonu.
– Fale upałów nie pozostawiają po sobie śladu zniszczenia, jak pożary czy burze. Ich wpływ jest w większości niewidoczny, ale tragiczny – zmiana o zaledwie 2 lub 3 stopni Celsjusza może oznaczać różnicę między życiem a śmiercią tysięcy ludzi – powiedział dr Ben Clarke, z Centrum Polityki Środowiskowej Imperial College.
W tej chwili nie ma jeszcze danych o tym, ile osób rzeczywiście umarło w czasie fali upałów w Europie. Ale wykorzystując wiedzę o tym, jak zabójcze mogą być upały, oraz modele komputerowe, naukowcy przygotowali analizę możliwych nadmiarowych zgonów z powodu fali upałów.
Śmiertelnie groźne upały
Badanie wskazało, że fala upałów w Europie między 23 czerwca a 2 lipca była znacznie silniejsza z powodu zmiany klimatu. Globalne ocieplenie dodało do niej nawet 4 stopnie Celsjusza. Ta wartość może w niektórych przypadkach stanowić granicę między upałem uciążliwym, a śmiertelnie groźnym.
W 12 wybranych dużych miastach zmiana klimatu mogła przyczynić się do śmierci 1500 osób w czasie 10-dniowej fali upałów. To ponad 2/3 wszystkich szacowanych nadmiarowych zgonów z powodu upałów. A więc w hipotetycznym świecie bez zmiany klimatu wciąż mielibyśmy do czynienia z groźną falą upałów – ale prawdopodobna liczba ofiar byłaby o wiele mniejsza.
Z badanych miast w krajach Europy Zachodniej najwięcej ofiar mogło być w Mediolanie (według szacunków – 317), Barcelonie (235), Paryżu (171) oraz Londynie (164).
Chociaż dane mają charakter prognozy i szacunków, to według naukowców mogą one być niższe od rzeczywistych. Ponadto biorą pod uwagę tylko wybranych 12 dużych miast, a więc niewielką część populacji dotkniętej falą upałów, jej prawdziwe efekty mogą dotyczyć nawet dziesiątek tysięcy ludzi.
Seniorzy narażeni
Autorzy publikacji naukowej wskazują, że upały są szczególnie groźnym rodzajem ekstremalnej pogody. Na przykład powodzie mogą powodować o wiele większe zniszczenia materialne (a także są bardziej widoczne). Jednak najgorsze powodzie z ostatnich lat wiązały się z o wiele mniejszą liczbą ofiar. Na przykład w ubiegłorocznej powodzi w Walencji zginęły 224 osoby, a w powodziach w Niemczech i Holandii w 2021 roku – 243 osoby. Oba potężne kataklizmy oznaczały więc około 1/10 ofiar najnowszej fali upałów.
Grupą szczególnie narażoną na gorąco są seniorzy, szczególnie ci cierpiący z powodu chorób układu oddechowo-krążeniowego. Według analizy, osoby powyżej 65 roku życia stanowił blisko 90 proc. ofiar śmiertelnych fali upałów. Naukowcy ostrzegają jednak, że upały mogą zagrażać życiu wszystkich grup wiekowych, a szacowana liczba zgonów wśród osób w wieku od 20 do 64 lat wynosi 183.
Udar cieplny lub ekstremalne gorąco może zabić niezależnie od wieku. Jednak najczęściej do śmierci z powodu upałów dochodzi, gdy przeciążony organizm nie daje sobie rady i poddaje się istniejącym schorzeniom, jak choroby serca. Wtedy to one mogą być oficjalną przyczyną zgonu – jednak gdyby nie fala upałów, to taka osoba mogłaby żyć dalej.
Z powodu zmiany klimatu fale upałów są dłuższe i bardziej intensywne – to znaczy, że maksymalna temperatura może być wyższa, niż byłaby bez ocieplenia klimatu. Według naukowców w dzisiejszym, zmienionym klimacie te zdarzenia nie są już niczym wyjątkowym – stały się powszechnymi zjawiskami, które w większości miast występują co 2-5 lat.
Eksperci ostrzegają, że siła fal upałów będzie rosła, a liczba ofiar śmiertelnych w przyszłości będzie prawdopodobnie wyższa – dopóki świat nie przestanie spalać ropy, gazu i węgla i nie zakończy emitować gazów cieplarnianych do atmosfery. – Nasze badanie pokazuje, jak niebezpieczne są zmiany klimatu już przy ociepleniu o zaledwie 1,3 stopnia. W tym stuleciu możemy sięgnąć aż 3 stopni ocieplenia. Chyba że kraje świata przyspieszą przejście z paliw kopalnych na energię odnawialną – powiedział dr Ben Clarke.