Prezydent USA Donald Trump podpisał w środę rozporządzenie nakładające „cła wzajemne” o stawce co najmniej 10 proc. na towary importowane z zagranicy.
W niedzielę Kevin Hassett, dyrektor Narodowej Rady Ekonomicznej USA, poinformował w stacji ABC News, że do tej pory do Białego Domu zgłosiło się 50 państw, które chcą rozpocząć ze Stanami Zjednoczonymi negocjacje handlowe.
Cła Donalda Trumpa. W tle naciski na Rezerwę Federalną?
Doradca Trumpa jednocześnie zaprzeczył, jakoby decyzja prezydenta USA o cłach była częścią strategii, której celem miałoby być załamanie rynków finansowych, a w konsekwencji presja na Rezerwę Federalną USA, aby obniżyła stopy procentowe.
Kevin Hasset zapewnił, że nie będzie żadnej presji politycznej na bank centralny.
W przeciwieństwie do innych ekonomistów Hassett zapewniał, że nie spodziewa się dużego uderzenia w konsumentów, ponieważ według niego eksporterzy prawdopodobnie obniżą ceny.
Agencja Reutera zauważa, że w niedzielę rano w amerykańskich stacjach wysocy rangą urzędnicy z administracji Trumpa starali się przedstawiać cła jako sprytną zmianę pozycji USA w globalnym porządku handlowym, a „zakłócenia gospodarcze” jako krótkoterminowe skutki uboczne decyzji prezydenta USA.
USA nakładają wysokie cła. Nowe stawki
Prezydent USA Donald Trump podpisał w środę rozporządzenie nakładające „cła wzajemne”.
W przypadku Unii Europejskiej to 20 proc., Japonii – 24 proc., Indii – 26 proc., Korei Południowej – 25 proc. W przypadku Chin jest to 34 proc., co oznacza, że stawka celna na produkty z tego kraju wzrośnie aż do 54 proc., ponieważ nowa taryfa sumuje się z wcześniej nałożonymi cłami.
Dodatkowo o północy ze środy na czwartek weszły w życie – zapowiadane wcześniej – 25-proc. cła na samochody sprowadzane do USA.