Jest nieco podobny do głuszca, wielkością dorównuje kurze domowej. Do końca XIX wieku ptak był dość mocno rozpowszechniony na terenie Polski. Populacja cietrzewia w Polsce na początku XX w. liczyła kilkadziesiąt tysięcy osobników. Drastyczny spadek zauważono w 2003 roku – szacowano łączną liczebność na ok. 2000-2500 osobników, a latach 2013-2018 liczebność populacji lęgowej już tylko na 180-340 tokujących samców. Aktualnie mamy w kraju kilkaset ptaków i pomimo prawnej ochrony jego populacja stale maleje.
Myśliwi wpadli na pomysł, aby na terenach, na których występują cietrzewie, regulować populację drapieżników; m.in. lisów, czy szopów i jenotów, które do Polski dotarły za sprawą człowieka i są klasyfikowane jako gatunki inwazyjne, czyli zagrażające rodzimym gatunkom.
Zakładnicy działań człowieka i zmian klimatu
Na tokowiska, czyli gody cietrzewi (a także głuszców) można trafić już niezwykle rzadko.
Dr Paweł Nasiadka (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie) mówi, że to człowiek zmienił krajobraz i tym samym wpłynął na zmniejszenie populacji cietrzewi. – Tereny zalesione, a to spowodowało utratę miejsc na przeprowadzenie tokowisk – mówił w programie „Czysta Polska” ekspert.
Nie ma wątpliwości, że za zmniejszenie liczebności ptaków odpowiada zwłaszcza człowiek i wynikające z jego ingerencji w przyrodę zmiany klimatu – mówi biolog Michał Adamowicz. Ptaki potrzebują mozaiki terenów otwartych, półotwartych i zarośniętych. Takie miejsca znajdują się np. w zabagnionych dolinach rzecznych, gdzie jest wysoki poziom wód gruntowych. Dobre warunki dla cietrzewi panują także na wrzosowiskach, gdzie dominują niskie krzewy, a nie gęstwiny.
Brak takich siedlisk oznacza, że liczba cietrzewi będzie spadała. Zmiany w rolnictwie, osuszanie mokradeł, usuwanie krzewów, susze, pożary – to wszystko niszczy populację ptaków.
Odstrzał zwierząt dla ochrony ptaków
Także drapieżniki wpłynęły na żywotność cietrzewi, to np. lis i szop pracz – uważają przedstawiciele kół łowieckich. Na Podlasiu, gdzie kiedyś występowały cietrzewie, zaczęto odstrzeliwać drapieżniki, głównie lisy. Prof. Dariusz Gwiazdowicz uważa, że „bez pomocy myśliwych i leśników populacja cietrzewi nie przetrwa i zniknie w ciągu kilku lat”.
Z kolei projekt ochrony cietrzewi jest prowadzony w pięciu nadleśnictwach wrocławskiej dyrekcji: czterech sudeckich (Kamienna Góra, Szklarska Poręba, Śnieżka, Świeradów) i jednym z Borów Dolnośląskich – Ruszów, a także w jednostkach regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, Olsztynie, Lublinie i Radomiu.