W skrócie
-
Czeska firma Reactive Drone sprzedawała Ukrainie chińskie drony po zawyżonych cenach, osiągając 20-krotne przebicie.
-
Firma nie zapłaciła podatków od zysków ze sprzedaży, a środki transferowano do Chin, powodując wielomilionowe straty dla państwa czeskiego.
-
Na skutek dziennikarskiego śledztwa i działań NCOZ doszło do zatrzymań i zabezpieczenia środków na poczet zaległych podatków.
Czeska firma Reactive Drone sprzedała Ukrainie chińskie drony po cenie 20-krotnie wyższej niż koszty zakupu – przekazali dziennikarze czeskiej rozgłośni RadioZhurnal.
Z doniesień radia wynika, że w 2023 roku ta sama firma sprzedawała ukraińskim siłom tego typu urządzenia 10 razy drożej od kosztów zakupu, a od następnego roku już 20-krotnie drożej.
Sama sprzedaż takiego sprzętu obcemu państwa z gigantycznym przebiciem nie jest przestępstwem, ale okazało się, że nie płaciła podatków od transakcji, a zyski wytransferowała za granicę.
Czechy. Sprzedali Ukrainie drony z 20-krotnym przebiciem
„W ciągu dwóch lat kupiła drony o wartości około 36 milionów koron (6 mln zł – red.) i sprzedała je armii ukraińskiej za 692 miliony koron (ponad 121 mln zł – red.)” – przekazali dziennikarze, powołując się na źródła w czeskich służbach.
Według NCOZ firma nie chciała płacić podatku dochodowego i przelała większość pieniędzy, tj. 638 milionów koron, na chińskie konta.
Straty państwa oszacowano na równowartość 20 mln złotych, ale prawdopodobnie będą one jeszcze wyższe.
Z kont firmy wypłacono dotychczas 384 milionów koron (ponad 67 mln zł) na poczet odzyskania zaległego podatku.
Wirtualna firma istniała tylko na papierze. Są pierwsze zatrzymania
Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że firma miała swoją siedzibę w prywatnym mieszkaniu w niepozornej kamienicy w czeskiej Pradze. Dziennikarze próbowali ją odwiedzić, jednak nikt nie otworzył im drzwi. Mieszkańcy budynku nie mieli pojęcia, że ktoś prowadzi tam działalność gospodarczą.
Szef tajemniczej firmy został zatrzymany, a jego wspólnik, księgowy, jest objęty dozorem. Służby nie wykluczają kolejnych zatrzymań. Nieoficjalnie przyznają też, że podejrzanych transakcji mogło być więcej.












