
-
Nie tylko Rudolf ma czerwony nos – to naturalna cecha wszystkich reniferów.
-
Czerwony nos renifera pomaga mu przetrwać w zimnym klimacie Arktyki dzięki gęstej sieci naczyń krwionośnych.
-
Legenda o Rudolfie z czerwonym nosem została stworzona przypadkiem, ale wpisuje się w rzeczywistość biologiczną tych zwierząt.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W 1939 r. Robert L. May napisał niedużą książeczkę dla sieci sklepów Montgomery Ward. Rozdawał ją dzieciom, które przychodziły do sklepów, by sprawić im radość i aby lepiej się poczuły. Szef sklepu go o nią prosił. To miało być coś w stylu „Byczka Fernando”, którego dopiero co napisał Munro Leaf i który to byczek stał się niezwykle popularny jako zwierzę, które od corridy wolało wąchanie kwiatków na łące.
Taką historię w książeczce chciał dla swej sieci, właśnie coś takiego pogodnego, najlepiej w świątecznym klimacie.
Robert May nawet się ucieszył, o ile w jego sytuacji można mówić o jakiejkolwiek radości. Umierała jego żona Evelyn, miała zaawansowany nowotwór. Sprzedawca pogrążał się w rozpaczy, smutku, a pisanie wciąż i wciąż tekstów do katalogów wychwalających męskie koszule nie pomagało. Uprawa jego ukochanych pomidorów, wśród których wyhodował takie na prawie 5 metrów, też nie.
Wygląda na to, że Rudolf Czerwononosy pomógł, gdyż Robert May pozbierał się. Dwa lata później nawet ponownie się ożenił, z panią z sekretariatu sklepów Montgomery Ward. Pracowała w sekretariacie, ale miała duszę i wykształcenie artystki. Rudolf Czerwononosy odmienił życie ich obojga.
Rudolf Czerwononosy stał się wielkim przebojem
Stał się bowiem wielkim przebojem. Książeczka o sympatycznym reniferze z zaprzęgu św. Mikołaja, który wyróżnia się czerwonym nochalem stała się szalenie popularna. Ren, którego wielki, czerwony kulfon był tak wielki i czerwony, że służył św. Mikołajowi za latarnię podczas podróży z prezentami, skradła serca ludzi. W samej sieci sklepów rozeszło się 2 miliony książeczek. Wkrótce powstały publikacje, wiersze, piosenki, rymowanki, wreszcie filmy. W 1948 r. powstał nawet musical, w którym wystąpił sam Bing Crosby. W latach pięćdziesiątych istniało 100 różnych produktów Rudolfopodobnych.
To był już fenomen. Czerwononosy fenomen, nierozerwalnie odtąd kojarzący się ze świętami. A Rudolf stał się rozpoznawalnym i widocznym symbolem – nie wytykaj i nie wyszydzaj tego, kto urodził się inny; nie odtrącaj go i nie uważaj za gorszego, bo wyjdziesz na idiotę. Np. wtedy gdy unikalny, czerwony nos renifera przyda się jako latarnia.
Wspaniała to historia, chociaż czerwony nos renifera nie jest niczym unikalnym. Przeciwnie, to standard u tych zwierząt. Tyle, że Robert May o tym w 1939 r. nie wiedział. Wiemy to dopiero dzisiaj.

– Holendrzy i Norwegowie opublikowali nawet swoje badania na ten temat w prestiżowym „British Medical Journal” – przypomina prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Te badania dotyczyły bardzo specyficznej budowy pysków i nosów reniferów, czyli zwierząt będących reliktem epoki lodowcowej. Jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu większość Eurazji była leżącą na przedpolu lodowca tundrą podobną do tej w Laponii. Przemierzały ją liczne grupy mamutów włochatych, nosorożców włochatych, jeleni olbrzymich, prażubrów i turów, na które polowały lwy jaskiniowe, tygrysy szablozębne, wilki i hieny jaskiniowe. A jednym z najliczniejszych zwierząt tamtych czasów, tworzących wielkie stada były właśnie renifery.
Renifer pamięta mamuty i tygrysy szablozębne
Renifer to jeden z najbardziej niezwykłych jeleniowatych. Żaden inny nie mieszka tak daleko na północy, w lasotundrach Eurazji i Ameryki Północnej (gdzie renifera zwie się karibu). Żaden inny nie jest zdolny do wytrzymywania takich mrozów. Żaden inny nie został trwale przynajmniej częściowo udomowiony przez człowieka. Wreszcie u żadnego innego poroża nie mają zarówno samce, jak i samice.
Na tym specyfika reniferów się nie kończy. Chociaż wiele zwierząt epoki lodowcowej zniknęło, one przetrwały i to dzięki wielu przystosowaniom. Jednym z nich jest właśnie czerwony nos. Kiedy Robert May zaopatrzył w taki nos swego Rudolfa, może gdzieś coś słyszał, może miał intuicję, niemniej odkrył w ten sposób jedną z największych, kulfoniastych tajemnic tych zwierząt.

– Odkrycie specyfiki nosów reniferów wzięło się od porównania przepływu krwi u ludzi i tych właśnie zwierząt. Wtedy udało się wykryć, że pysk i nos renifera są bardzo dobrze ukrwione. Zawierają wiele włosowatych naczyń, które pozwalają na szybkie rozgrzanie nosa – wyjaśnia prof. Piotr Tryjanowski. Taki nagrzany dostarczaną krwią nos rzeczywiście robi się czerwony, w każdym razie cieplejszy. Nabrzmiewa, pęcznieje.
– Nie jest to efekt świątecznego grzańca ani zjadania przez renifery sfermentowanych owoców, chociaż w ich wypadku w grę wchodziłaby głównie malina moroszka [rodzaj maliny rosnącej na Dalekiej Północy – przyp. red.]. To efekt budowy ich ciał. Renifery mają o około jedną czwartą więcej naczyń w okolicach nosa niż my – mówi naukowiec.
Renifery nauczyły się widzieć ciepłem
Czerwony nos może mieć związek z regulacją temperatury mózgu zwierzęcia. Taki nos szybko robi się ciepły i pozwala także reniferowi na poszukiwanie pokarmu nawet pod śniegiem. – On widzi ciepłem – mówi prof. Piotr Tryjanowski. Zwierzę wsadza pysk w śnieg, nadtapia go i znajduje pokarm, choćby i ich ukochany porost zwany chrobotkiem reniferowym.
Jak podaje poznański zoolog, są też teorie mówiące, że taki nos ma inne zastosowania np. upodabnia go do owoców ostrokrzewu, ale to mało prawdopodobne. Nie jest za to wykluczone, że opowieść o nosie Rudolfa jako latarni sań św. Mikołaja nie jest nieprawdziwa. Możliwe, że podczas mgły albo śnieżyć albo w szybko zapadającym na Północy mroku faktycznie działa on jak drogowskaz i pozwala orientować się stadom.
Dzięki temu stada reniferów przemierzają mroki Dalekiej Północy od tysięcy lat, zapalając swe nosy niczym światła przeciwmgielne. A gdy trzeba zaprzęgać zwierzęta do sań, korzystają z tego niezwykłego światełka, nawet jeśli miałyby wozić prezenty.












