-
Bociany białe nie odlatują wszystkie jednocześnie, tylko przez wiele dni i różnymi trasami, zależnie od regionu Polski.
-
Kluczowym czynnikiem dla ich migracji są sierpniowe ciepłe prądy powietrzne, które pomagają im bezpiecznie dotrzeć do Afryki.
-
Ptaki, które zwlekają z odlotem, narażają się na większe ryzyko i mogą mieć trudności z przetrwaniem podróży.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Tą szansą są ciepłe prądy powietrzne pojawiające się nad lądem właśnie w sierpniu. To nie przypadek, że bociany odlatują właśnie wtedy. To dość wcześnie, trzeba przyznać, gdyż większość gatunków polskich ptaków zbiera się do wędrówki na południe we wrześniu i to wtedy następuje kulminacja odlotów.
Owszem, istnieją polskie ptaki odlatujące nawet wcześniej niż bociany białe, to zwłaszcza jerzyki, których dawno już nie ma, a także w większości kukułki (tu jednak brak odpowiednich danych). Mimo wszystko odlot bocianów białych w drugiej połowie sierpnia to dość wcześnie jak na polskie ptaki.
Po sejmikach ptaki ruszają w podróż, ale bywa, że zwlekają. Na dodatek kiedy indziej lecą do Afryki bociany z północnej Polski, kiedy indzie z południowej (także innymi trasami, bo albo przez Ukrainę, albo przez Czechy i Bramą Morawską).
– Najpierw odlatują ptaki z północnych rewirów, zresztą nasze badania z Opolszczyzny pokazują, że odlot bocianów z jednego rejonu Polski jest sygnałem dla innych. Dalej lecą więc bociany z centrum kraju, najdłużej zwlekają te na południu. Zdarza się, że z jednej wsi jednego dnia odlatuje kilkanaście bocianów, ale obok jeszcze przez tydzień pozostaje gniazdo z młodymi – mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Bociany białe odlatują przez wiele dni
Inaczej mówiąc, odloty polskich bocianów to proces, który trwa wiele dni i może się rozciągnąć na dwa tygodnie. Uważa się, że koniec sierpnia to pewna cezura, gdy większość naszych bocianów, które mają odlecieć, odleciały. To jednak też znaczy, że niektóre z nich wciąż zwlekają. I one narażone są na największe niebezpieczeństwo.
– Sierpień to jest ten miesiąc w roku, gdy powstają korzystne dla bocianów białych ciepłe prądy wstępujące, bijące ku górze od powierzchni ziemi – mówi prof. Piotr Tryjanowski. – A one są dla nich bardzo ważne, wręcz kluczowe, gdyż bocian lata jak szybowiec.
I dlatego decyduje się nawet nadłożyć drogi, byle tylko unikać lotu nad morzem, gdzie termali powietrznych nie ma na pewno. W efekcie polskie bociany nie lecą prosto na południe, a zatem nad Morzem Śródziemnym między Grecją a Libią i Egiptem, ale skręcają nad Turcję. Tak, aby jedynym akwenem do pokonania była cieśnina Bosfor w Stambule. Podobnie bociany z zachodu Europy lecą nad Gibraltarem. Czasami jednak zdarza się, że nawet nad lądem prądy są słabe albo nie ma ich w ogóle.
Koszty energetyczne podróży do Afryki, nawet tej subsaharyjskiej, są dla tak dużego ptaka jak bocian bardzo wysokie. Tak wysokie, że mogą zagrażać jego życiu. – Były opisywane przypadki, gdy bociany umierały z wycieńczenia tuż przed granicą Egiptu. To efekt konieczności lotu aktywnego na kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów bez pomocy tych ciepłych prądów – wskazuje poznański ornitolog.
To pokazuje, jak ważne w ich wędrówce są detale, dzięki którym unikną zagrożenia w postaci braku wznoszących prądów cieplnych. Takim detalem jest chociażby odpowiedni wybór pory wylotu.

Wszystko zależy od tego, jak duże są pisklęta
Wiele polskich ptaków uzależnia termin odlotu od tego, czy i ile piskląt odchowały. Ptaki, które wyprowadzają więcej niż jeden lęg, potrzebują więcej czasu w Polsce i lecą później. U bocianów jednak drugiego lęgu nie ma, sporadycznie tylko zdarza się, że zwierzęta znoszą nowe jaja w miejsce zniszczonych.
– Wychowanie piskląt u bocianów trwa długo, więc nie mają one czasu na drugi lęg. Nie mogą wylecieć za wcześnie, gdyż nie zdążą odchować swoich piskląt. Nie mogą też wylecieć zbyt późno, gdyż stracą szansę na dobra pogodę – wyjaśnia prof. Piotr Tryjanowski.
Ta idealna dla nich pogoda to może być tylko kilka sierpniowych dni z odpowiednim noszeniem. Kiedy bociany przegapią moment, wówczas stracą te korzystne warunki i narażą się na ogromne ryzyko związane z tym, że ich lot będzie musiał być aktywny i zacznie sporo kosztować.
Inaczej mówiąc, gdy w ostatnich dniach sierpnia widzimy wciąż bociany w gniazdach albo dopiero gotujące się do odlotu, można się o nie realnie martwić, gdyż są do tego podstawy. Chyba, że to zwierzęta, które w ogóle nie odlatują albo odlatują jedynie na Bałkany – a takich przypadków jest coraz więcej.
Powrót bocianów planowany jest na połowę marca, czasem nawet początek kwietnia. Ludowe porzekadło mówi, że „wracają na św. Józefa”, czyli 19 marca. To jednak dość umowne.
– Powoli musimy inaczej definiować terminy, których używamy i to, kiedy następuje początek, a kiedy koniec migracji – wyjaśnia prof. Piotr Tryjanowski. – Wszystko odbywa się etapami, jak proces, a przecież bociany po dolocie do Afryki też nie zostają w jednym miejscu, tylko przemierzają tam spore odległości. Osobniki, które doleciały nad Jezioro Czad wkrótce mogą udać się do Kraju Przylądkowego, a zatem trudno nawet jednoznacznie wskazać moment, gdy ich migracja do Afryki się kończy – mówi ornitolog.