Konflikt w Syrii zmusił ponad cztery miliony osób do ucieczki przed przemocą i prześladowaniami. Wiele z nich znalazło schronienie w Europie, w tym także w Danii. Kraj ten przyjął syryjskich uchodźców, lecz w ostatnich latach jego polityka migracyjna stała się jedną z najbardziej restrykcyjnych na kontynencie.
Rząd Danii stawia przed uchodźcami z Syrii trudny dylemat: pozostać na miejscu, mimo narastającej presji i poczucia braku akceptacji, czy skorzystać z zachęt finansowych i dobrowolnie wrócić do ojczyzny. Warto dodać, że finansowe zachęty wprowadzone zostały jeszcze, gdy w Damaszku rządził Baszar Al-Asad.
„Zachęty” do dobrowolnego powrotu
Rząd Danii zdawał sobie sprawę wtedy, że nie może przeprowadzić przymusowych deportacji do Syrii (brak w tym czasie stosunków dyplomatycznych z reżimem w Damaszku i międzynarodowe zakazy non-refoulement). Wprowadzono więc mechanizmy skłaniające uchodźców do dobrowolnego wyjazdu.
Kluczowym instrumentem była wysoka gratyfikacja finansowa: każdemu Syryjczykowi gotowemu wrócić do ojczyzny Dania zaoferowała nawet do 33 tys. euro jednorazowego wsparcia. To kwota znacznie wyższa niż podobne programy w innych krajach europejskich.
Mimo tak hojnej oferty zdecydowana większość syryjskich uchodźców nie przyjęła pieniędzy i nie zdecydowała się na powrót, również po upadku reżimu.
Dlaczego? W ocenie samych uchodźców sytuacja w Syrii wciąż jest daleka od bezpiecznej, a życie zbudowane w Danii (praca, edukacja dzieci, integracja) stanowi wartość trudną do porzucenia. Pieniądze oferowane są również imigrantom z innych krajów, jednak kwoty są zdecydowanie niższe od tych oferowanych Syryjczykom.
Dobrowolne wyjazdy vs. przymus – ilu Syryjczyków faktycznie opuściło Danię?
Duński rząd przekonuje, że stwarza jedynie warunki do „dobrowolnych powrotów”, jednak krytycy wskazują na element przymusu – osoby pozbawione prawa pobytu nie mają w praktyce alternatywy poza wyjazdem z kraju.
Z danych wynika, że tylko nieliczni syryjscy uchodźcy zdecydowali się skorzystać z programu dobrowolnego powrotu do Syrii. Do roku 2024 z Danii do ojczyzny dobrowolnie wróciło ok. 600 osób.
Większość obawiała się wracać, nawet za cenę kilkudziesięciu tysięcy euro. Oficjalnie w Danii mieszka 35 tys. uchodźców z Syrii, jednak zdaniem licznych organizacji humanitarnych ta liczba może być wyższa nawet o 10 tys.
Rewizje decyzji pobytowych
Od 2019 r. duńskie władze systematycznie przeglądają pozwolenia pobytowe wydane Syryjczykom, zwłaszcza pochodzącym z regionów uznanych przez Kopenhagę za względnie bezpieczne (najpierw Damaszek i okolice, a od 2023 r. także prowincje Latakia i Tartus). Według danych duńskiej Służby Imigracyjnej łącznie przeanalizowano ponad 1300-1400 spraw syryjskich uchodźców pod kątem odebrania im ochrony.
W przeważającej większości przypadków, ostatecznie po indywidualnej ocenie, uchodźcy zachowali prawo pobytu – albo poprzez przedłużenie statusu tymczasowego, albo nawet uzyskanie statusu uchodźcy konwencyjnego, jeśli ujawniono nowe okoliczności ryzyka prześladowań. Mniejszość spraw zakończyła się jednak decyzją o cofnięciu zezwolenia.
Duński system prawny w pewnym stopniu skorygował najbardziej rygorystyczne posunięcia władz wykonawczych. Rada ds. Uchodźców (Flygtningenævnet) – organ odwoławczy rozpatrujący apelacje od decyzji imigracyjnych – okazała się często przychylna uchodźcom. Od początku 2022 r. aż 77 proc. decyzji o cofnięciu syryjskim uchodźcom ochrony zostało uchylonych przez tę Radę na korzyść odwołujących się. Wielu Syryjczyków wygrało więc swoje sprawy przed organami odwoławczymi i zachowało prawo pobytu mimo pierwotnej decyzji negatywnej.
Co znamienne, tak wysoki odsetek korekt wyroków wywołał krytykę wśród niektórych duńskich polityków – wskazywali oni, że świadczy to o nadmiernie restrykcyjnej interpretacji przepisów przez Służbę Imigracyjną i pochopnym odbieraniu pozwoleń. Część polityków (przede wszystkim partie lewicowe) była zaniepokojona, że kraj posuwa się za daleko, i wzywała do ostrożniejszego podejścia.
Jednak główny nurt – w tym rządząca Partia Socjaldemokratyczna pod przewodnictwem premier Mette Frederiksen – utrzymuje twardy kurs, argumentując, że surowa polityka jest konieczna, by utrzymać poparcie społeczne dla systemu azylowego. Rząd często powtarza, że musi być „surowy, ale sprawiedliwy”, i że w innych kwestiach (np. uchodźcy z Ukrainy) Dania pokazuje humanitarną twarz, ale wobec Syryjczyków chce wymagać powrotu, gdy warunki na to pozwalają.
Dania ma unikalny status w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o politykę azylową: wynegocjowała klauzule opt-out, które wyłączają ją z wielu elementów m.in. wspólnego systemu azylowego (Common European Asylum System). Oznacza to, że nie jest formalnie związana unijnymi dyrektywami azylowymi dotyczącymi statusu uchodźców czy ochrony uzupełniającej.
Dzięki temu Kopenhaga mogła wprowadzić własne, zaostrzone kryteria – np. „klauzulę wygaśnięcia ochrony” pozwalającą na odebranie ochrony tymczasowej uchodźcy, gdy Dania uzna, że sytuacja w jego kraju pochodzenia uległa „trwałej i znaczącej poprawie”.
Duńskie prawo już w 2015 r. zmieniono tak, by obniżyć próg uznania zmiany sytuacji za wystarczającą do zakończenia ochrony (w odróżnieniu od standardów unijnych, które wymagają, by poprawa była „trwała i zasadnicza”).
Dania co prawda dobrowolnie uczestniczy w systemie Dublin III regulującym przekazywanie uchodźców między krajami UE, ale ten mechanizm opiera się na wzajemnym zaufaniu – że każdy kraj przestrzega podstawowych praw uchodźców.
Z Kopenhagi dla Interii Tomasz Lejman