Miasta powinny szykować się na zmiany klimatu, czyli przestrzenie zazieleniać, poprawiać jakość powietrza i otwierać się na bioróżnorodność, która w zabudowie też funkcjonuje. Niestety umiera w wyniku powstawania coraz to nowych bloków, apartamentów i parkingów. Powstaje w ten sposób coraz więcej wysp ciepła. A mieszkańcy chcą w mieście nie tylko betonu, ale i przestrzeni spokojnej, w której mogą odetchnąć.
– Mamy coraz lepszą architekturę, ale coraz gorszą urbanistykę – mówi dr Przesmycka w rozmowie z Przemysławem Białkowskim. – Kiedyś się projektowało zgodnie ze standardami, teraz już nie – zaznacza specjalistka z Politechniki Lubelskiej.
Polskim kompleksem były niegdyś bloki z wielkiej płyty charakterystyczne dla bloku wschodniego. W Europie takie osiedla przekształciły się w getta, a w Polsce?
– W Polsce jest nadal szansa na rewitalizację tego typu struktur, one miały wówczas świetną urbanistykę. Dowartościowujemy ten typ zabudowy – mówi dr Przesmycka.
W takich zabudowach w krajach Europy zamieszkiwali głównie migranci lub osoby w różny sposób marginalizowane. W Polsce są też osiedla, które owiane są złą sławą, ale w większości są jednak pełne różnorodności społecznych – zaznacza ekspertka.
– Najbliższe lata przyniosą rewitalizacje tych osiedli – mówi Przesmycka i podkreśla, że budowa nowych bloków i podziemnych parkingów wiąże się bezpośrednio z niszczeniem przyrody.
W Polsce był silny nurt 20 lat temu, kiedy zaczęto uważać, że przestrzenie placów miejskich były bezdrzewne. Po realizacjach takich projektów zauważyliśmy, że to niemal strzał w kolano. Do historii przeszło smażenie jajek na płycie rynku, czy testy termometrów, które pokazywały ekstremalnie wysokie temperatury, nie do zniesienia dla przeciętnego człowieka.
– Warto mówić o tym, że w procesach betonowania miast i miasteczek duże znaczenie ma moda – mówi dr Przesmycka. Zaznacza, że nie wszędzie da zastosować się te same rozwiązania architektoniczne, dlatego uwarunkowania lokalne są w procesie tworzenia najistotniejsze.
Co jeszcze jest złego w betonozie i tzw. postępującej patodewloperce? To, że wypacza po części naturalne potrzeby człowieka, czyli potrzebę do życia w spokoju i ciszy, w wystarczająco komfortowej przestrzeni, nieco intymnej i częściowo wśród zieleni. A według wielu deweloperów nie ma mieszkań, w których ktoś nie chciałby zamieszkać. Płacąc, utwierdzamy ich w tym przekonaniu.
Czy jesteśmy więc skazani na brzydotę przestrzenną i urbanistyczną? – Brzydota jest zaraźliwa, dlatego często nie wypada mówić o tym co nam się podoba, a co nie. Dla mnie synonimem brzydoty w architekturze jest imitacja – podsumowuje Natalia Przesmycka.
Jaka jest nadzieja dla polskich miast i miasteczek?
– Zmieniły się potrzeby mieszkańców miast – potrzeba przestrzeni, w której chcemy być, a nie uciekać z niej – mówi dr Przesmycka. – Niedługo czeka nas rewolucja, pożegnamy się np. z plastikowymi tynkami, styropianem, czy czarnymi dachówkami.
Cała rozmowa z dr hab. Natalią Przesmycką: