Bernard Błaszczuk, wójt gminy Wyryki, komentował na antenie Polsat News nowe doniesienia, dotyczące obiektu, który uderzył w dom nocą z 9 na 10 września, kiedy to w polskiej przestrzeni powietrznej pojawiło się kilkanaście rosyjskich dronów.
– Wszyscy mieli w wyobraźni dron, nie wiadomo, czy był uzbrojony, czy nie, ale obawy były – mówił Bernard Błaszczuk.
Dodał, że urząd jest „w stałym kontakcie z prokuraturą i czeka na oficjalne ustalenia„.
– To, co jest pewne, to to, że był to obiekt latający z ładunkiem – poinformował Błaszczuk.
– Konstrukcja została całkowicie naruszona i zniszczona, zorganizowaliśmy jako urząd mieszkanie zastępcze dla właścicieli tego domu, pomagaliśmy razem z wojskiem w przeprowadzce, rzeczoznawca ocenił straty i czekamy na ich wycenę. Będziemy pozyskiwać środki na odbudowę – mówił wójt.
Lubelszczyzna. Niezidentyfikowany obiekt zniszczył dom w Wyrkach
Lubelska prokuratura, cytowana przez „Rzeczpospolitą”, przekazała w lakonicznym komunikacie, że „obiekt nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty”.
– Na ten moment nie mogę wiążąco powiedzieć, co spadło na dom w Wyrykach, jest to przedmiotem śledztwa, czekamy na opinię biegłych – powiedziała gazecie prok. Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Dodała, że oględziny „dały odpowiedź na określone pytania, jednak nie są to informacje, które mogę przekazać. Jest to decyzja prowadzącego śledztwo„.
Z ustaleń „Rzeczpospolitej” w „najważniejszych strukturach państwa zajmujących się bezpieczeństwem państwa” wynika, że na budynek miała spaść rakieta z polskiego F-16, której próbowano użyć do zestrzelenia drona. Nieoficjalnie wiadomo, że pocisk spadł na dom z powodu uszkodzenia.
Interia próbowała potwierdzić tę informację także w Pałacu Prezydenckim. Tam usłyszeliśmy nieoficjalnie, że nie było informacji o tym, że za zniszczenie budynku mogła odpowiadać rakieta wystrzelona z F-16.