Po pierwsze: Licytacja na pomoc Ukrainie
Wersja Trumpa: Amerykański prezydent po raz kolejny powtórzył swój główny zarzut wobec Europy, jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie. W ocenie Donalda Trumpa kraje europejskie przekazały Ukrainie jedynie 100 mld dol. pomocy, podczas gdy Stany Zjednoczone aż 350 mld.
Fakty: Różne kraje i różni politycy przedstawiając swoje dokonania w zakresie pomocy Ukrainie powołują się na różne źródła – analizy, raporty, zestawienia. W żadnym oficjalnym źródle nie widnieje jednak przy Stanach Zjednoczonych kwota 350 mld dol. Ceniony niemiecki think tank Kiel Institute for the World Economy, który od początku wojny monitoruje zagraniczną pomoc dla Ukrainy, przedstawia następujące dane: Europa – rozumiana jako kraje Unii Europejskiej i niektóre kraje spoza UE – do grudnia 2024 roku przekazała Ukrainie łącznie 263 mld dol. całkowitej pomocy militarnej, finansowej i humanitarnej, podczas gdy Stany Zjednoczone około 126 mld. Ameryka prowadzi z Europą tylko pod jednym względem – przekazanego wsparcia militarnego – ale jest to różnica bardzo nieznaczna: 68 wobec 66 mld dol.
Po drugie: List (Zełenskiego), którego nie było
Wersja Trumpa: Przemawiając przed połączonymi izbami Senatu oraz Izby Reprezentantów Donald Trump powołał się na list, który rzekomo otrzymał od prezydenta Ukrainy. Wołodymyr Zełenski miał w nim zasygnalizować chęć powrotu do stołu negocjacyjnego, wypracowania trwałego pokoju i podpisania tzw. umowy surowcowej między Stanami Zjednoczonymi i Ukrainą. – Doceniam ten list. Dostałem go przed chwilą. Jednocześnie prowadziliśmy poważne rozmowy z Rosją i otrzymaliśmy silne sygnały, że są gotowi na pokój – powiedział amerykański przywódca.
Ocena: Półprawda/Kłamstwo
Fakty: Już po wystąpieniu Trumpa przed amerykańskim Kongresem służby prasowe prezydenta Zełenskiego sprostowały, że strona ukraińska nie wysłała do amerykańskiego przywódcy żadnego listu. Jak wyjaśnili, Trump na Kapitolu cytował wpis Zełenskiego na Twitterze/X z wtorkowego popołudnia. Ukraiński polityk zapewnił w nim m.in., że „Ukraina jest gotowa usiąść do stołu negocjacyjnego tak szybko, jak to możliwe, aby przybliżyć trwały pokój”. Jak dodał: „mój zespół i ja jesteśmy gotowi pracować pod silnym przywództwem prezydenta Trumpa, aby osiągnąć trwały pokój”. Jeśli chodzi o tzw. umowę surowcową, to Zełenski zaznaczył, że jest gotów ją podpisać „w dowolnym momencie i w dowolnym dogodnym formacie”.
Po trzecie: Inflacja nie była rekordowa i nie jest winą Joe Bidena
Wersja Trumpa: W jednej z licznych wypowiedzi wymierzonych w administrację swojego poprzednika Donald Trump oskarżył Joe Bidena, że za jego prezydentury „Ameryka odczuła najgorszą inflację od 48 lat, a być może nawet w całej historii naszego kraju, tutaj nie są pewni”.
Fakty: W czerwcu 2022 roku inflacja rok do roku sięgnęła 9,1 proc. i był to najwyższy jej poziom od 40 lat. Jednak od 40, a nie od 48, nie wspominając już, że nie najwyższy w dziejach amerykańskiej gospodarki. Tu „zwycięzca” jest jeden – w 1920 roku inflacja wyniosła rekordowe 23,7 proc. Dla porównania, w ostatnim pełnym miesiącu prezydentury Bidena, a więc grudniu 2024 roku, inflacja wyniosła 2,9 proc., podczas gdy w styczniu, czyli miesiącu zmiany lokatora Białego Domu, było to 3 proc.
Ekonomiści podkreślają też, że doświadczany przez Amerykanów od 2021 roku wzrost cen był efektem kryzys gospodarczego wywołanego globalną pandemią koronawirusa, a później także inwazji Rosji na Ukrainę. Te dwa wydarzenia, które bardzo mocno wpłynęły na globalne rynki, odpowiadają m.in. za przerwanie łańcuchów dostaw, a także wzrost cen żywności i nośników energii. Do wzrostu poziomu inflacji przyczyniły się również rozchwianie rynku pracy oraz działania fiskalne zarówno administracji Bidena, jak i wcześniejszej administracji Trumpa, które doprowadziły do zwiększenia konsumpcji wewnętrznej.
Po czwarte: Rekordowy cios w nielegalną migrację wcale nie taki rekordowy
Wersja Trumpa: Sporo miejsca Donalda Trump poświęcił jednemu ze swoich ulubionych tematów, a więc kwestii migracji. Przekonywał połączone izby Kongresu m.in. do tego, że za kadencji Joe Bidena do Stanów Zjednoczonych przedostało się 21 mln nielegalnych migrantów. Dla kontrastu dodał, że odkąd on objął urząd prezydencki, amerykańskie służby odnotowują najmniejszą liczbę nielegalnych przekroczeń granic w dziejach.
Ocena: Kłamstwo, półprawda/kłamstwo.
Fakty: Wedle dostępnych danych federalnych na koniec grudnia 2024 roku, a więc ostatniego pełnego miesiąca prezydentury Bidena, przez okres jego prezydentury do Stanów Zjednoczonych dostało się niespełna 11 mln nielegalnych migrantów. Przy czym duża część tej liczby to migranci, którzy w krótkim czasie po wykryciu zostali deportowani z Ameryki. Nawet dodając do tego liczbę migrantów, którzy uniknęli wykrycia przez amerykańskie służby – liczbę tę republikanie z Izby Reprezentantów szacują na 2,2 mln osób – nijak nie zbliżamy się do deklarowanej przez Trumpa liczby 21 mln nielegalnych migrantów.
Jeśli natomiast chodzi o nielegalne przekroczenia amerykańskiej granicy, to Trump w mediach społecznościowych napisał, że w lutym straż graniczna dokonała zaledwie 8236 zatrzymań na południowej granicy Stanów Zjednoczonych. Jeśli ta liczba jest prawdziwa – na ten moment nie udało jej się jeszcze zweryfikować z powodu braku oficjalnych danych – rzeczywiście byłby to najniższy wynik od kilku dekad. Ale z pewnością nie najniższy w historii. Dostępne archiwalne dane federalne dowodzą, że jeszcze mniejsze liczby były odnotowywane w trakcie kilku miesięcy na początku lat 60. XX wieku.
Po piąte: Sukcesy Elona Muska, których nie sposób potwierdzić
Wersja Trumpa: Przemawiając do kongresmenów i senatorów Donald Trump nie omieszkał obsypać pochwałami swojego przyjaciela i prawą rękę – Elona Muska. Ekscentryczny i kontrowersyjny multimiliarder kieruje pracami departamentu ds. efektywności rządu (DOGE). Z kolei Trump komplementował najbogatszego człowieka świata za to, że wraz ze swoim zespołem w nieco ponad miesiąc „odkryli przekręty na setki miliardów dolarów”.

Fakty: Na swojej stronie internetowej DOGE chwali się, że jego dotychczasowe prace pozwoliły zaoszczędzić około 105 mld dol. z pieniędzy amerykańskich podatników. Na długiej liście dokonań znalazło się m.in. 2300 anulowanych kontraktów federalnych czy 3500 wycofanych grantów. Tylko w tych dwóch obszarach, według DOGE, udało się zaoszczędzić odpowiednio 8,9 oraz 10,3 mld dol. Kolejne 660 mln dol. to cofnięte rządowe pożyczki. Rzecz w tym, że – jak podają amerykańskie media – wśród swoich zasług DOGE niejednokrotnie umieścił już umowy anulowane jeszcze za poprzednich administracji, z kolei jeśli chodzi o dokonania już za drugiej kadencji Trumpa, to nadzorowany przez Muska departament nigdzie nie przedstawia dowodów na to, że anulowane kontrakty i umowy były niegospodarne, fikcyjne czy też w jakikolwiek inny sposób niezgodne z prawem. Krótko mówiąc: DOGE chwali się sukcesami na prawo i lewo, ale nie jest w stanie (albo nie chce) w żaden sposób ich udokumentować.
Po szóste: Martwi 100-latkowie wcale nie ograbiają państwa
Wersja Trumpa: Piętnując rzekomą niegospodarność poprzedniej administracji, Donald Trump zarzucił poprzednikom, że w Stanach Zjednoczonych wciąż jest 4,7 mln osób w wieku co najmniej 100 lat, które nadal są w bazie Administracji Ubezpieczenia Społecznego, a „wielu z nich wciąż otrzymuje od państwa pieniądze”.
Ocena: Niedomówienie/Kłamstwo.
Fakty: We wspomnianej przez Trumpa bazie Administracji Ubezpieczenia Społecznego nie są wpisywane daty śmierci obywateli, więc istotnie można znaleźć w niej także osoby zmarłe. Nie oznacza to jednak – co zarzucał Trump – że wszyscy obecni tam 100-latkowie pobierają świadczenia socjalne. Nie oznacza to też, że takich beneficjentów jest „wielu” spośród 4,7 mln, o których wspomniał amerykański prezydent.
W rzeczywistości z danych samej Administracji Ubezpieczenia Społecznego, aktualnych na koniec grudnia 2024 roku, wynika, że w Stanach Zjednoczonych żyje obecnie około 89 tys. osób w wieku 99 lat lub więcej, które pobierają należne im świadczenia. To kropla w morzu około 70 mln wszystkich beneficjentów. Co więcej, dane z raportu inspektora generalnego agencji za lata 2015-22 pokazują, że nienależne świadczenia stanowiły zaledwie 0,84 proc. wszystkich wypłaconych świadczeń.
Telewizja CNN cytuje nawet komisarza zarządzającego Administracji Ubezpieczenia Społecznego, który tłumaczy całe zamieszanie. – Przytoczone (przez Trumpa – przyp. red.) dane to ludzie widniejący w naszej bazie mający numer ubezpieczenia społecznego, ale bez przypisanej do tego numeru daty śmierci. To nie oznacza jednak, że pobierają świadczenia – wyjaśnił Leland Dudek, którego na piastowane stanowisko powołała już administracja obecnego prezydenta.
Po siódme: Kongresmeni i senatorowie zrobieni… w jajo
Wersja Trumpa: Próbując udowodnić, jak mocno podczas prezydentury Joe Bidena spod kontroli wymknęły się ceny żywności i podstawowych produktów, Donald Trump sięgnął po przykład jajek. Obwinił przy tym administrację swojego poprzednika za rażący skok cen tego produktu.

Fakty: W 2022 roku ceny jajek rzeczywiście poszybowały w górę, ale nie był to efekt polityki administracji Bidena, tylko epidemii ptasiej grypy i przestrzegania obowiązujących w takich sytuacjach regulacji Departamentu Rolnictwa. Te mówią zaś, że w przypadku wykrycia choćby jednego przypadku ptasiej grypy należy wybić całą potencjalnie narażoną na infekcję hodowlę. To samo dzieje się zresztą także już za kadencji Trumpa, bowiem ogniska ptasiej grypy nadal pojawiają się na amerykańskich fermach drobiu.
Wzrost cen jajek w Stanach Zjednoczonych jest jednak niezaprzeczalny. Z danych amerykańskiego Biura Statystyki Pracy wynika, że kiedy Biden przejmował urząd średnia cena kartonu jajek klasy A wynosiła 1,47 dol. Jednak już w styczniu 2023 roku, gdy Ameryka mierzyła się ze skutkami ptasiej grypy, średnia cena podskoczyła do 4,82 dol., a więc o 228 proc. Gdy w styczniu Biden opuszczał Biały Dom, jajka kosztowały jeszcze więcej – średnio 4,95 dol. za ten sam karton (wzrost o 2,7 proc. rok do roku). Jednak za kadencji Trumpa wcale nie jest i nie będzie lepiej, bowiem prognozy agencji federalnych mówią, że z powodu niedoboru jajek ich cena w 2025 roku wzrośnie rok do roku o kolejne 41,1 proc.