-
Dr hab. Tomasz Pawłuszko przewiduje kolejne rosyjskie prowokacje, w tym działania hybrydowe wymierzone w bezpieczeństwo Polski i NATO.
-
W incydencie z dronami Rosjanie testują reakcje obronne oraz medialne i polityczne reakcje Zachodu.
-
Polscy oraz sojuszniczy żołnierze pokazali gotowość do obrony, a NATO wzmacnia koordynację w odpowiedzi na zagrożenia.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Łukasz Szpyrka, Interia: W nocy z wtorku na środę nad Polską latały rosyjskie drony. Czy przyczyną tej prowokacji może być spotkanie Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem?
Dr hab. Tomasz Pawłuszko, Sieć Badawcza Łukasiewicz – ITECH, Uniwersytet Opolski: – Rosjanie przede wszystkim testują nasze systemy obronne, reakcje społeczeństwa i zdolności do współpracy z NATO. Nie wykluczałbym również próby ośmieszenia ostatnich ruchów Donalda Trumpa. Prezydent USA godnie przyjął Władimira Putina na Alasce i rzeczywiście były pewne widoki na rozmowy pokojowe. Później zaczęła się dyskusja na temat zmniejszenia zaangażowania amerykańskiego w Europie. Było kilka gestów dobrej woli USA w kierunku Rosji. W tej chwili zostały one podane w wątpliwość. Nie sądzę, by była to satyra, ale dalsza próba erozji autorytetu amerykańskiego w NATO.
Donald Trump w jakiś sposób będzie musiał zareagować.
– Na razie jeszcze nie zareagował.
To prawda, ale jakiej reakcji pan się spodziewa?
– Poinformuje, że takie wydarzenia rzeczywiście miały miejsce. Być może będzie je bagatelizować albo sceduje to na Marco Rubio. Rosjanie dobrze panują nad przekazem informacyjnym ze swojej strony. Na ich portalach informacyjnych wygląda to tak, że „Polacy zestrzelili drony”. Nie jest napisane, że to obiekty rosyjskie. W domyśle: być może ukraińskie albo białoruskie. Podobny przekaz będzie suflowany Trumpowi. On oczywiście może powiedzieć, że „sprawę trzeba sprawdzić, a to coraz mniej zrozumiałe zachowanie ze strony Rosji”. Spodziewam się rozmywania tego wydarzenia, bo zakładam, że to nie jest pierwsza i ostatnia tego typu próba rosyjska.
Trump nie odczyta tego jako próby wciągnięcia NATO do wojny?
– To oczywiście starania o poszerzenie konfliktu między NATO a Rosją. Ten incydent nie zostanie odosobniony. Amerykanie pracują nad strategią obronności, a już wiemy, że Europa ma zostać w nim ujęta na dalszym planie. Zastanawiam się, czy sojusznicy z NATO nie wykorzystają tego incydentu po to, by wpłynąć na amerykańską strategię jeszcze tej jesieni.
Może Amerykanie zrozumieją, że zapowiedź wycofywania części wojsk z Europy jest złym pomysłem?
– Część głosów republikańskich i demokratycznych podkreśla, że Amerykanie powinni być aktywni w Europie, bo mają z tego tytułu korzyści. Owszem, 40 proc. gospodarki światowej to w tej chwili kraje azjatyckie, ale Europa to nadal 25 proc. W dodatku to kraje przyjazne USA, kupujące tam broń, będące z USA w sojuszu. Hegemon również potrzebuje wsparcia, sojuszników, by ład międzynarodowy, który dziś mamy, nie stał się nagle – również dla tego hegemona – niekorzystny.
Był pan zaskoczony, gdy dowiedział się rano, co wydarzyło się w nocy?
– Nie. Spodziewaliśmy się ataku rosyjskiego na Ukrainę. Od jakiegoś czasu widzimy, że różne rosyjskie obiekty spadają. Przy tej skali ataku – bo Ukraińcy pokazali mapę – należało się spodziewać, że część z tych obiektów może zmienić trasę, a część może być celowo wysłanych do Polski „przy okazji”, żeby przetestować reakcję wojsk sojuszniczych. Co więcej, spodziewam się kolejnych prowokacji. Tego typu lub innych.
– To może być zatrucie, porwanie, zamach terrorystyczny, zielone ludziki, celowe ośmieszenie polskiego polityka. Wachlarz działań hybrydowych jest bardzo szeroki. Chodzi przede wszystkim o podważenie kompetencji i legitymacji decydentów, zwłaszcza na wschodniej flance. I to taki niebezpieczny moment, bo Donald Trump jest prezydentem już ponad pół roku. Wykonał bardzo dużo gestów pod adresem Rosjan i Putina. Próbował zainicjować rozmowy pokojowe i na razie wygląda to na porażkę. Pytanie, czy Amerykanie będą brnąć w ten proces, czy jednak porozumieją się z Europejczykami w celu wspólnego przeciwdziałania zagrożeniu.
To jest ten moment, kiedy trzeba podjąć konkretną decyzję?
– To moment na dokonanie przeglądu swoich strategii. Zwłaszcza że Amerykanie do tej pory strategii nie opublikowali. Potrzebujemy pewnej ciągłości i spójności działań europejskich i amerykańskich. Rosjanie liczą na to, że Europa pokłóci się z USA o jakieś cła, przestaniemy ze sobą handlować, pojawi się sporo różnych pól konfliktu, które zdominują wątek ukraiński. Przy czym mam wrażenie, że te akcje rosyjskie są przeciwskuteczne, bo one tylko przypominają elitom europejskim, że Rosja jest agresorem.
Zdaje się, że elity o tym pamiętają. Natychmiast został uruchomiony art. 4 NATO, a Mark Rutte przekonuje, że sojusznicy „są zdecydowani bronić każdego centymetra terytorium NATO”.
– Spodziewałbym się na szczytach NATO kolejnej mapy drogowej na rzecz zwiększania zdolności zwłaszcza obrony przeciwlotniczej. Polska jeszcze nie jest gotowa w tym aspekcie, co pokazały wcześniejsze incydenty. Wiemy, że tego typu incydenty mogą pojawić się w krajach bałtyckich, a Rosjanie ostatnio grożą też wprost Finlandii. Starają się poszerzać pole konfliktu i obserwują reakcje polityczne, gospodarcze, poziomy zaangażowania w mediach. Stosunkowo niewielkim kosztem są w stanie nas testować. A my powinniśmy umieć na nie odpowiadać.
Wspomniał pan o całym wachlarzu działań hybrydowych. W jakiej perspektywie czasowej można się ich spodziewać?
– Takich działań nie planuje się wprost, ale w odpowiedzi na pewne wyzwania. Nie sądzę, by Rosja poszła za ciosem od razu, bo wtedy reakcja Zachodu byłaby silniejsza. Co jakiś czas, co kilka tygodni, będą w stanie coś takiego zrobić. Być może przy okazji ataku na Ukrainę. Spodziewałbym się ciągłej, nieprzyjaznej interakcji, ale trudno przewidzieć, co to konkretnie może być.
Zaskoczyliśmy Rosjan zestrzeleniem tych dronów?
– Tego nie wiem, ale to była bardzo dobra decyzja. Wysłaliśmy informację, że system obronny państwa działa i ma instrumenty do zestrzeliwania tego typu obiektów i nie potrzebuje zebrań politycznych, by ktoś wydał na to zgodę. To mogło być zaskakujące dla Rosjan, ale zawsze działają wariantowo, więc musieli brać tę opcję pod uwagę. Obserwowali na pewno czas reakcji, monitorowali media, obserwowali zachowania polityków. To testowanie wielowarstwowe. Samo zestrzelenie tych obiektów to dobra robota naszego wojska i sojuszników, natomiast cała ta otoczka była jednym z celów rozpoznania rosyjskiego.
Rozmawiał Łukasz Szpyrka