Według ekspertów, sektor edukacji to dziś jeden z najbardziej narażonych obszarów w administracji publicznej.
Cyfrowe zaplecze szkół to ich najsłabszy punkt
Zagraniczne grupy cyberszpiegowskie – powiązane m.in. z Chinami, Koreą Północną, Rosją i Iranem – coraz chętniej atakują europejskie placówki edukacyjne. Z danych Microsoft wynika, że sektor edukacji jest trzecim najczęściej atakowanym na świecie, a średnio każdego dnia wysyłanych jest 15 tys. wiadomości z złośliwym kodem QR.
– Cyberprzestępcy każdego dnia szukają luk w zabezpieczeniach instytucji. Atak na szkoły czy uczelnie to szansa na szybkie zdobycie danych osobowych lub okup za odszyfrowanie zasobów. Do wycieku mogą trafić nie tylko dane uczniów i studentów, ale także informacje finansowe, zdrowotne czy wyniki badań naukowych – mówi Kamil Sadkowski, analityk ESET.
Rosnąca liczba ataków
Z danych CERT wynika, że już 36 proc. wszystkich ataków ransomware w polskiej administracji publicznej w 2024 r. dotyczyło placówek edukacyjnych. CSIRT NASK odnotował aż 450 incydentów w ciągu zaledwie siedmiu miesięcy – więcej niż w całym 2023 r.
Ataki są coraz bardziej destrukcyjne. W jednym z powiatów w Polsce zhakowano systemy informatyczne, zmuszając lokalne władze do apelu o zastrzeżenie numerów PESEL. Na jednej z uczelni doszło z kolei do przerwania działania systemów kadrowo-płacowych.
Sprzęt przestarzały, ludzie nieprzeszkoleni
Publiczne instytucje edukacyjne mają ograniczony budżet, co przekłada się na brak nowoczesnego sprzętu i skutecznych systemów zabezpieczeń. Starszy, nieaktualizowany sprzęt komputerowy to „zaproszenie” do kradzieży danych.
– To nie tylko kwestia technologii, ale też świadomości. Poziom wiedzy pracowników, studentów czy uczniów często nie nadąża za zagrożeniami. Otwartość i dzielenie się informacjami sprzyja ryzyku – tłumaczy Sadkowski.
– Przykład? W Wielkiej Brytanii obowiązkowe szkolenia z cyberbezpieczeństwa dla pracowników uczelni istnieją w 84 proc. przypadków, ale tylko 5 proc. szkoli studentów – dodaje.