O problemie kotłów na pellet z możliwością zamontowania tak zwanego „rusztu awaryjnego” alarmują organizacje pozarządowe i eksperci od spraw zanieczyszczenia powietrza. Piece na pellet to obecnie najpopularniejsza alternatywa dla „kopciuchów” wymienianych z państwowym dofinansowaniem w ramach programu Czyste Powietrze.
Takie urządzenia, budowane w nowoczesnym standardzie i wykorzystujące opał dobrej jakości, mają znacząco ograniczać emisje szkodliwych substancji. Taki zautomatyzowany piec sam dostarcza do komory spalania odpowiednią ilość paliwa i nie da się wykorzystać innego, niż przeznaczony do niego pellet.
Jednak w niektórych kotłach zamontowanie tak zwanego „rusztu awaryjnego” pozwala ominąć automatyczny system i spalać w zasadzie cokolwiek. Zgodnie z zasadami programu Czyste Powietrze kotły z możliwością takiej zmiany nie mogą otrzymywać dofinansowania. Ale według organizacji pozarządowych – w praktyce są one kupowane z państwową dotacją.
– Kocioł na pellet po zamontowaniu takiego rusztu awaryjnego staje się zwykłym kopciuchem. Można palić w nim węglem, nawet kiepskiej jakości, a nawet śmieciami – mówi nam Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego (PAS). W jego ocenie „teraz publiczne fundusze masowo finansują kotły, w których taka zmiana jest możliwa”.
PAS i inne organizacje alarmowały o tym już kilka tygodni temu. Jednak przekonują, że Ministerstwo Klimatu i instytucje odpowiedzialne za Czyste Powietrze dalej nie rozwiązały problemu.
Dotacje na kotły wbrew zasadom
Wykorzystanie nieodpowiednich urządzeń już wcześniej było problemem dla programu Czyste Powietrze i jego beneficjentów. Na przykład niespełniające standardów pompy ciepła, sprzedawane po zawyżonych cenach i montowane w nieocieplonych domach, kończyły się „rachunkami grozy” u mieszkańców.
Żeby uniknąć takich sytuacji, wprowadzona została tak zwana lista zielonych urządzeń i materiałów (ZUM). Tylko spełniające wymogi urządzenia z odpowiednie standardem, zgodne z zasadami Czystego Powietrza, mogą znaleźć się na liście – i tylko na nie można otrzymać dofinansowanie. W teorii ma to chronić beneficjentów programu i zapewnić, że spełnia on swoje cele.
– Jednak wbrew zasadom programu Czyste Powietrze i samej listy ZUM, trafiają na nią urządzenia, w których da się zamontować ruszt awaryjny. Skala problemu jest masowa, o czym można przekonać się choćby po rozmowach z instalatorami czy liczbie informacji instruktażowych dot. montażu takich rusztów – mówi Andrzej Guła. – Oczekujemy od rządu i odpowiednich instytucji natychmiastowego działania. Problem wciąż nie jest rozwiązany, chociaż alarmujemy o tym od dłuższego czasu – dodaje.
Zawieszone i odwieszone
Chociaż operatorem programu jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, to za listę ZUM odpowiada inna instytucja – Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy.
W sierpniu IOŚ-PIB zdecydował o zawieszeniu 31 (z 2561) kotłów znajdujących się na liście. A już we wrześniu zostały one na nią przywrócone. Jak poinformowano, „decyzję podjął IOŚ-PIB po uzyskaniu wyjaśnień od producentów, które potwierdziły zgodność kotłów z wymaganiami programu”. Wskazano też, że dotychczasowe kontrole u osób, które skorzystały z dofinansowania, „nie wykazały nieprawidłowości”. – Ze strony NFOŚiGW słyszymy, że kontrole u beneficjentów nie wykazały wykorzystywania rusztów awaryjnych. Ale te kontrole są zapowiedziane, więc wystarczy na jej czas wyjąć ten ruszt, żeby pozornie wszystko było w porządku – mówi Guła.
Zapytaliśmy w Instytucie Ochrony Środowiska o to, na jakiej podstawie podjęto decyzję o przywróceniu urządzeń na listę. Jak poinformowano w odpowiedzi na nasze pytania, dostarczona dokumentacja wydana przez akredytowane laboratoria oraz instytuty badawcze „jednoznacznie potwierdza brak technicznej możliwości montażu rusztu awaryjnego w zgłoszonych urządzeniach”.
Zawieszenie od początku było krytykowane przez Izbę Gospodarczą Urządzeń OZE, organizację branżową, która skupia m.in. producentów kotłów na pellet. Jak informowała Izba, producenci pokazywali zaświadczenia z akredytowanych laboratoriów ws. zgodności urządzeń z zasadami programu. Informowała też, że „w zakwestionowanych modelach montaż rusztów awaryjnych jest zabroniony przez producenta kotłów”.
Jednak jak opisywał portal branżowy magazynbiomasa.pl, praktyka nie zawsze jest zgodna z deklaracjami. Gdy jego przedstawiciele – przedstawiając się jako dziennikarze – pytali kilku producentów, ci deklarowali, że nie sprzedają urządzeń z możliwością montażu rusztu awaryjnego. Ale gdy zadzwonili do „jednego z liderów branży” podając się za klienta, a nie dziennikarzy, to usłyszeli, że „nie ma problemu”, żeby zamontować ruszt w kotle ujętym na liście ZUM. Koszt: 400 zł.
Co może IOŚ?
Eksperci zwracają uwagę na problem z tym, co może i co jest w stanie robić Instytut Ochrony Środowiska, który odpowiada za listę ZUM.
– Pojawiły się głosy, że merytoryczna weryfikacja urządzeń na liście ZUM wymaga zmiany jej regulaminu. Jednak w naszej ocenie zgodnie z obowiązującym regulaminem działający w IOŚ-PIB zespół ekspertów ma nie tylko możliwość, ale wręcz obowiązek weryfikowania nie tylko kryteriów formalnych, ale też zgodności z warunkami programu Czyste Powietrze – mówi nam Miłosz Jakubowski, radca prawny z Fundacji Frank Bold.
A ten regulamin – jak wskazuje – wyraźnie nie dopuszcza rusztów awaryjnych w kotłach na biomasę. – I wydaje się zatem, że żadna zmiana regulaminu nie jest potrzebna – dodaje. Jakubowski sygnalizuje też, że od niezależnych ekspertów wie, że problemów z urządzeniami na liście ZUM może być więcej, niż tylko te dot. rusztów awaryjnych. W IOŚ może też istnieć inny problem z listą, bo według informacji ekspertów nie powołano tam zespołu odwoławczego, do którego mogą kierować się podmioty, którym odmówiono wpisu danego urządzenia na listę. Tymczasem jego powołania wymaga regulamin.
– Instytucje muszą być w stanie zapewnić, że na listę ZUM trafiają najlepsze, spełniające wszystkie zasady urządzenia. Przeznaczamy ogromne środki publiczne na dofinansowanie zakupu tych kotłów i innych urządzeń oraz materiałów, więc musimy mieć pewność co do ich zgodności z wymogami – podkreśla.
W odpowiedzi na to, a jaki sposób kontrolowane są urządzenia na liście, IOŚ-PIB informuje, że „weryfikacja wniosku obejmuje sprawdzenie wszystkich dostarczonych przez producenta dokumentów tj. etykiety energetycznej, karty produktu, dokumentacji technicznej, deklaracji CE, certyfikatu/świadectwa badań oraz sprawozdania z badań zgłaszanego kotła”.
„Szczególną uwagę” Instytut zwraca na sprawozdanie z badań i instrukcję obsługi urządzenia, które „poddawane są analizie pod kątem braku możliwości montażu rusztu awaryjnego”. Od 29 kwietnia producenci mają też obowiązek dołączenia oświadczenia potwierdzającego brak możliwości montażu rusztu awaryjnego.
Jednak IOŚ-PIB nie prowadzi własnych badań kotłów ani nie zleca analiz urządzeń. A zespół, który zajmuje się weryfikacją, opiera się na weryfikacji wniosków i analizie dokumentacji technicznej – a nie samych urządzeń. W tej chwili Instytut nie ma narzędzi, by samodzielnie sprawdzać kotły (a na liście ZUM jest ich ponad trzy tysiące), a więc i podstaw, by niezależnie weryfikować (i w razie potrzeby podważyć) otrzymane deklaracje i dokumenty.
Instytut zwraca też uwagę, że „analiza dostępnych w sieci materiałów, w tym filmów amatorskich, nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że producent stworzył taką możliwość – jest ona potencjalną samodzielną ingerencją ze strony inwestora, która jest niedozwolona i stanowi złamanie zasad regulaminu programu „„Czyste Powietrze'”.
Kryzys Czystego Powietrza
Konsekwencje dotowania urządzeń, które nie spełniają zasad programu, mogą być poważne. – Jeśli okaże się, że urządzenia dofinansowane ze środków europejskich umożliwiają spalanie węgla, a nawet odpadów, to istnieje ogromne ryzyko, że Komisja Europejska nie będzie certyfikować przeznaczonych na to pieniędzy – ocenia Andrzej Guła.
Jakubowski obawia się z kolei sytuacji, w której znów będą poszkodowani beneficjenci programu. – Z jednej strony montowanie rusztów awaryjnych może być wynikiem celowego, nieuczciwego działania. Ale z drugiej można wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś kupuje takie urządzenie nieświadomie, ufając państwowej liście ZUM. A w czasie kontroli okazuje się, że kocioł nie spełnia zasad programu i trzeba zwracać dofinansowanie – opowiada. – Jeśli dojdzie do takich sytuacji, to znów zaszkodzi programowi Czyste Powietrze. Tę sprawę trzeba jak najszybciej uporządkować i nie są konieczne rewolucyjne zmiany w regulaminie, tylko wola działania po stronie odpowiedzialnych za to instytucji – dodaje.
A program Czyste Powietrze – o czym pisaliśmy wielokrotnie – mierzy się już teraz z największym kryzysem od jego utworzenia. Nagłe wstrzymanie programu, informacje o nieprawidłowościach, konieczności zwrotu środków, nowych zasadach wywołały wokół niego chaos. Efektem jest – jak uważają eksperci – gwałtowna utrata zaufania społeczeństwa do programu.
Widać to po drastycznym spadku liczby wniosków o dofinansowanie. Jak informował w tym tygodniu portal smoglab.pl, od wznowienia programu po przerwie (w kwietniu) do końca sierpnia złożono niespełna 28 tys. wniosków. W tym samym okresie ubiegłego roku było to 133 tys. wniosków.
Kierownictwo NFOŚiGW już wcześniej mówiło, że program dopiero „rozkręca się” po reformie i przekonywało, że liczy się „jakość, nie liczba” wniosków – bo wśród tych z ubiegłego roku były także takie obarczone nieprawidłowościami.
Jednak w Polsce wciąż jest kilka milionów kopciuchów do wymiany i przy obecnym tempie programu Czyste Powietrze zamienienie ich na inne źródła ciepła zajęłaby nie lata, a dekady.