Działania Rosji w oczywisty sposób pokazują, że Moskwa nie podchodzi poważnie do rozmów pokojowych, a jest tak, ponieważ administracja Trumpa daje sobą pomiatać – powiedział Steven Horell, były oficer wywiadu Marynarki Wojennej USA. Skomentował w ten sposób rozmowy o rozejmie na Morzu Czarnym.
Zdaniem Horella, analityka waszyngtońskiego think-tanku Center for European Policy Analysis (CEPA), dowodem na brak poważnego podejścia Rosji do rozmów jest rezultat równoległych negocjacji USA-Rosja i USA-Ukraina w Rijadzie na temat rozejmu na Morzu Czarnym. Jak zaznacza, choć z początkowego komunikatu Białego Domu wynikało, że obie strony zgodziły się na powstrzymanie się od użycia siły na Morzu Czarnym, zaraz potem Rosja wysunęła szereg żądań zniesienia sankcji jako warunków zgody na realizację porozumienia.
– Zdroworozsądkowa interpretacja tego porozumienia mówi, że najpierw należy osiągnąć zawieszenie broni na morzu i w uderzeniach przeciwko energetyce, a dopiero potem USA mogą pomóc Rosji w eksporcie produktów rolnych i nawozów. Ale Rosja obróciła to do góry nogami i z obietnicy przyszłych wydarzeń zrobiła warunek wstępny, domagając się zniesienia sankcji – analizuje Horell. Mimo że jego zdaniem w oczywisty sposób pokazuje to złą wolę Moskwy, prezydent USA Donald Trump i sekretarz stanu Marco Rubio stwierdzili, że „analizują” żądania Rosji.
– Spełnienie tych żądań przed jakimkolwiek działaniem Rosji byłby oczywiście przepisem na porażkę – ocenił ekspert. – Ale nikt, kto zajmuje się tematem, nie powinien być zaskoczony postawą Moskwy. To jest klasyczne zagranie z podręcznika Putina. Problem w tym, że celem administracji Trumpa nie jest osiągnięcie dobrego porozumienia, lecz jakiegokolwiek, by mogli ogłosić spełnienie tych wielu obietnic zakończenia wojny. Dlatego Rosjanie pomiatają nimi i ustawiają ich jak pionki na szachownicy – dodał Horell.
Przypomniał, że w podobny sposób Rosja natychmiast złamała postanowienia o zawieszeniu uderzeń na obiekty infrastruktury energetycznej i mimo że w Rijadzie zgodziła się ponownie wdrożyć te postanowienia, w czwartek uderzyła w obiekty energetyczne w Chersoniu.
Według Horella dalszy rozwój wydarzeń będzie zależeć od tego, czy i kiedy Stany Zjednoczone zmienią swoje podejście, widząc nieustępliwość i niesłowność Rosji.
– Miałbym nadzieję, że nastąpi taki moment, kiedy w końcu przestaną ustępować, i ustępować, i ustępować Rosji i zaczną, zamiast tego stosować prawdziwy nacisk, zacieśniać sankcję – powiedział Steven Horell.
Jego zdaniem stan rozmów pokazuje, jak daleka droga jest do ustania walk w Ukrainie. Dodał, że z tego względu również odległą perspektywą jest urzeczywistnienie idei europejskich „sił asekuracyjnych” w Ukrainie. Mimo to ocenił, że sama inicjatywa jest pozytywnym pomysłem.
– To daje Ukraińcom poczucie, że mogą trzymać kurs, by uzyskać trwały pokój, a zarazem sygnał dla Kremla mówiący Putinowi, że nawet jeśli USA nie są tak silne, Europa pozostanie przy Ukrainie – ocenił Horell. – Ale to prawda, że bardzo trudno w tej chwili wyobrazić sobie, jak taka koncepcja mogłaby zostać wdrożona, bo wymagałoby to ustalenia mnóstwa szczegółów. Tymczasem obecnie nie możemy nawet ustalić szczegółów rozejmu na Morzu Czarnym – dodał.
Jego zdanie podzielił również Jim Townsend, były zastępca szefa Pentagonu ds. europejskich i NATO, obecnie ekspert think-tanku Center for New American Security (CNAS).
– Szczyt w Paryżu był ważny i pozytywny, bo pokazał, że Europa się zbiera, montuje „koalicję chętnych” i chce być silniejsza militarnie. Ale jeśli chodzi o koncepcję sił europejskich w Ukrainie, to jest to wciąż bardzo odległa sprawa. Wciąż jesteśmy daleko od zaczęcia poważnych rozmów na ten temat – ocenił Townsend.
– Rosja wyraźnie nie podchodzi poważnie do tych rozmów. Oni nadal chcą walczyć, symulują i przeciągają te rozmowy i raczej nic tego nie zmieni. Myślę, że administracja Trumpa powoli zaczyna sobie to uświadamiać – powiedział Townsend.