Już w XIX w. odkryto w Stanach Zjednoczonych szczątki drapieżników o szablastych zębach podobnych do tych, jakie miały wielkie tygrysy szablozębne jak Smilodon, Machairodus czy Homotherium.
To były jednak wielkie drapieżniki pliocenu i plejstocenu, jedne z największych i najmocarniejszych, jakie wtedy istniały. My natomiast mówimy o zwierzęciu znacznie mniejszym, może wielkości rysia.
Drapieżniki te zwie się nimrawidami i przez wiele lat zaliczano je do kotowatych z uwagi na ogromne podobieństwo zwłaszcza do tygrysów szablozębnych. Dzisiaj wiemy, że to raczej konwergencja i to ona stoi za tym podobieństwem, a drapieżniki nie są spokrewnione. Nimrawidy w ogóle nie były kotami, a jedynie je przypominały. Stanowiły odrębną i wymarłą bezpotomnie linię drapieżników dawnych epok.
Niektóre mirawidy były spore, np. Barburofelis miał rozmiary lwa. Inne były jednak mniejsze od plejstoceńskich kotów. Podobnie jak tygrysy szablozębne wykształciły wielkie kły wystające z pysków, ale to żadna nowość. Takie kły miało wiele dawnych drapieżników, nawet mięsożerne torbacze.
Nimrawidy z wielkimi kłami przypominały koty
Hoplophoneus to jeden z nimrawidów, który został zidentyfikowany na podstawie kości odkopanych jeszcze w XIX w. jako zwierzę dość duże. Mógł osiągać wielkość jaguara, masę nawet 165 kg. Tyle w każdym razie miał pewien dorodny okaz znany z wykopalisk, bo pozostałe są mniejsze i ważą do 60 kg. Może się zatem okazać, że albo to różne gatunki, albo w ramach jednego mieliśmy spore zróżnicowanie.
Szczątków tego zwierzęcia jest tak niewiele, że nie wiadomo, ile było gatunków tych nimrawidów. Dekadę temu zwierzęta zaliczane do rodzaju Eusmilus, czyli żyjące w Ameryce Północne i Europie nimrawidy wielkości mniej więcej rysia zostały także sklasyfikowane jako gatunki hoplofona.
Wiemy, że zwierzę polowało na spore ofiary i atakowało je tak jak tygrysy szablozębne – uderzeniem wielkich kłów zatapianych w karku czy grzbiecie ofiary dzięki mocno rozwartym szczękom. Hoplophoneus mógł je rozewrzeć na 98 stopni, więc ugryzienie było mocne. Drapieżnik był zapewne silny i zwinny, tyle wiemy.

Odciski tropów z John Day Fossil Beds National Monument w stanie Oregon w Stanach Zjednoczonych dostarczają nowych informacji na temat tych zwierząt. Donosi o nich „Palaeontologia Electronica”, gdzie czytamy, że znajdują się tu dobrze zachowane odciski wielu zwierząt żyjących na tym terenie 50 do 25 mln lat temu.
Odciski łap w warstwie zastygłego popiołu prawdopodobnie należały do kota z rodzaju Hoplophoneus. Zwierzę podążało za ofiarą, która też zostawiła tu tropy – był to nieparzystokopytny tapir albo nosorożec.
Te tereny obfitują w ślady dawnych wodnych ptaków i żółwi, które brodziły w płytkiej wodzie. Mamy więc do czynienia z być może zasypanym popiołem mułem. Zakonserwował on wiele odcisków stóp. W wypadku tego fałszywego kota szablozębnego – jak niekiedy nazywa się nimrawidy – wiemy dzięki temu, że miał wciągane pazury tak jak obecne koty.