Ponad milion protestujących wyszło na ulice całej Francji, sprzeciwiając się oszczędnościowej polityce rządu i prezydenta Emmanuela Macrona – twierdzą władze związku zawodowego CGT, na który powołuje się stacja France24.
Telewizja podaje, że swoje szacunki przedstawiło też Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Francji. Według władz w całym kraju protestowało ponad 500 tys. osób, z czego 55 tys. w samym Paryżu.
Francja: Setki tysięcy ludzi na ulicach. Doszło do starć z policją
Demonstracja w Paryżu rozpoczęła się około godz. 14 na placu Bastylii. W całej stolicy zmobilizowano około sześciu tysięcy policjantów i żandarmów. Wcześniej, w południe, odbyła się demonstracja w Marsylii, drugim co do wielkości mieście kraju.
– Naliczyliśmy 260 demonstracji w całej Francji – mówiła liderka CGT Sophie Binet przed paryskim marszem.
Policja poinformowała, że w Paryżu i okolicach aresztowano co najmniej 21 protestujących. Funkcjonariuszy zgromadzonych na czele paryskiego marszu obrzucano różnymi przedmiotami.
Do starć między policją a demonstrantami doszło także w mieście Rennes w północno-zachodniej Francji.
„Osoby zakłócają porządek publiczny, rzucając przedmiotami w policję. Zachowajcie dystans od tych agresywnych osób” – informowała lokalna prefektura.
Z kolei w Lyonie dwie osoby zostały ranne – dziennikarz i policjant.
Francja: Protestują przeciwko planom rządu. „Macron, prezydent bogaczy”
Podczas paryskiej demonstracji widać było ludzi trzymających banery z hasłami: „Opodatkować bogatych” czy „Macron, prezydent bogaczy”, a niektórzy protestowali też przeciwko skrajnie prawicowemu Zgromadzeniu Narodowemu.
W protestach uczestniczyli również młodzi ludzie, uczniowie i studenci. Niektórzy solidaryzowali się z mieszkańcami Strefy Gazy, niosąc transparenty z napisami: „Nie dla oszczędności, stop ludobójstwu” i skandując: „Viva Gaza”. Cześć osób miała na ramionach kefije, znane też jako arafatki, a wśród tłumu widać było kilka palestyńskich flag.
Francja: Rząd szuka oszczędności. W tle polityczne zamieszanie
Czwartek jest dniem strajków i demonstracji zorganizowanych przez francuskie związki zawodowe w proteście przeciwko planom oszczędnościowym rządu. Najpierw miał być to protest przeciwko cięciom w budżecie na 2026 rok, zapowiedzianym przez poprzedniego premiera Francois Bayrou. Po jego ustąpieniu związkowcy podtrzymali protest, by wywrzeć presję na jego następcę – Sebastiena Lecornu.
Żądania związków są zbliżone do tych, które wysuwa lewica: chodzi o przeznaczenie w przyszłorocznym budżecie większych środków na wydatki socjalne i o bardziej sprawiedliwe działania fiskalne. Za takie lewica uważa obciążenia, które dotknęłyby wielkie przedsiębiorstwa i właścicieli wielkich fortun. To również wycofanie się z reformy emerytalnej z 2023 roku, kiedy to wiek emerytalny podniesiono z 62 do 64 lat.
Część tych żądań oceniana jest jako bardzo trudna do spełnienia, ponieważ podniesienie wieku emerytalnego i przyjazna polityka wobec wielkiego biznesu to znaki firmowe obu kadencji prezydenta Emmanuela Macrona. Związki zawodowe próbują jednak wywrzeć presję na władze, ponieważ powstający mniejszościowy rząd będzie miał słabszą pozycję niż podczas protestów przeciwko reformie emerytalnej w 2023 roku.