Były szef MSWiA Mariusz Kamiński stanął we wtorek 23 kwietnia przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych. Już na samym początku doszło słownych utarczek, gdy polityk Prawa i sprawiedliwości przedstawił się jako poseł na Sejm. Do burzliwej dyskusji włączył się Przemysław Czarnek, który złożył wniosek formalny o „zmianę sposobu prowadzenia obrad”.
Gorąco podczas komisji śledczej. „Wiem, że pan paluszek nasmarował”
– Bardzo proszę o wykazanie odrobiny odwagi i udzielenie głosu na co najmniej 35 sekund do minuty. Ja wiem, że pan paluszek nasmarował, żeby się panu nie ześlizgiwał z tego guzika, ale to i tak nic nie da, bo pańskie chamstwo już i tak zostało rozszerzone na tej komisji – powiedział Przemysław Czarnek do Dariusza Jońskiego. Przewodniczący podkreślił, w odpowiedzi, że nikt z członków komisji nie da się sprowokować. Zagroził przy tym wykluczeniem Czarnka z dalszych obrad. – Daję panu ostatnią szansę, jeśli ma pan wniosek formalny, proszę składać – powiedział Joński.
– Składam wniosek formalny koniecznie o zmianę prowadzenia obrad, ponieważ chamstwo, jakim się pan wykazał wobec świadka już na samym początku… – rozpoczął polityk, któremu ostatecznie Joński wyciszył mikrofon. – Ja przechodzę od razu do rzeczy, ja nie będę pana słuchał. Wie pan, panie pośle Czarnek, moja cierpliwość jest ograniczona – zareagował przewodniczący, gdy krzyki byłego ministra edukacji nie ustępowały.
Artykuł aktualizowany