W czwartek rano pojawiła się informacja, że w wieku 99 lat zmarła Halina Jędrzejewska. „Bardzo smutna wiadomość w przeddzień 81. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Tej nocy odeszła Pani Halina Jędrzejewska 'Sławka’. W czasie Powstania była sanitariuszką. Za swoje bohaterstwo została dwukrotnie odznaczona Krzyżem Walecznych. Honorowa Obywatelka Warszawy” – napisał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Jak przekazał, że od kilku lat Halina Jędrzejewska ze względu na stan zdrowia nie mogła uczestniczyć w obchodach wybuchu Powstania Warszawskiego.
„Co innego jednak nie widzieć się od jakiegoś czasu, a co innego wiedzieć, że więcej już nie będzie szansy… Będzie mi Pani zawsze brakować. Dziękuję za Pani oddanie i poświęcenie dla stolicy. Za każde spotkanie i rozmowę. Będziemy o Pani zawsze pamiętać” – zaznaczył prezydent stolicy.
Nie żyje Halina Jędrzejewska. Sanitariuszka Powstania Warszawskiego miała 99 lat
Zmarłą pożegnano także na profilu Muzeum Powstania Warszawskiego. „Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że w wieku 99 lat odeszła na wieczną wartę Pani Halina Jędrzejewska ps. 'Sławka'” – napisano.
Muzeum przypomniało, że Halina Jędrzejewska była sanitariuszką batalionów „Miotła” i „Czata 49”, uczestniczką Powstania Warszawskiego. Jędrzejewska po wojnie znalazła się w niewoli niemieckiej, jako jeniec Stalagu X B Sandbostel, następnie w Stalagu VI C Oberlangen.
Halina Jędrzejewska do kraju wróciła w 1946 roku, krótko później rozpoczęła studia lekarskie na Uniwersytecie w Poznaniu i kontynuowała je na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1994 roku Jędrzejewska była członkinią Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich, od 2022 – prezeską Związku Powstańców Warszawskich.
Halina Jędrzejewska o wybuchu Powstania Warszawskiego
W ramach Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego Halina Jędrzejewska mówiła o tym, gdzie zastał ja wybuch Powstania. – Byłam w domu. Parę dni przed wybuchem Powstania nasz pięcioosobowy patrol sanitarny, który był w dyspozycji dowódcy batalionu „Miotła” był skoszarowany na Żurawiej w mieszkaniu koleżanki – wspominała.
– Sytuacja wyglądała tak, że koło godziny drugiej przyszedł do mnie mój kolega na piechotę z Milanówka, bo chciał się ze mną zobaczyć i pożegnać, bo wcześniej dostał informację, że jest godzina „W”. Od niego dowiedziałam się, że jest wyznaczona godzina „W”, a ja nie miałam żadnej informacji. Byłam przerażona, zrozpaczona – dodawała.