-
Ludowcy z PSL chcą znieść dwukadencyjność dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast mimo krytyki w konsultacjach społecznych.
-
Aż 80 proc. uczestników konsultacji uważa, że dwukadencyjność powinna nadal obowiązywać. Wskazują na obawę przed „zabetonowaniem” posad, lokalne układy i ryzyko korupcji.
-
PSL argumentuje, że masowa zmiana władz w 2029 roku może zaszkodzić stabilności gmin, a limit ogranicza prawa wyborcze obywateli.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Propozycja ludowców jest bardzo krótka, a zmiana – jeśli chodzi o zapis – wręcz kosmetyczna. Polskie Stronnictwo Ludowe chce wykreślić z Kodeksu wyborczego przepis mówiący o tym, że wójt, burmistrz i prezydent mogą sprawować swą funkcję wyłącznie przez dwie kadencje. Dodatkowo ludowcy chcą znieść zakaz kandydowania przez kandydata na wójta/burmistrza/prezydenta do rady powiatu i sejmiku województwa.
Małe zmiany w przepisach mogą jednak otworzyć wielkie wrota dla ponad 1500 włodarzy gmin czy miast, którym w 2029 roku kończy się druga kadencja. Zgodnie z prawem wprowadzonym przez Prawo i Sprawiedliwość, tacy samorządowcy nie będą mogli ubiegać się o kolejną reelekcję. PSL chce to zmienić, a z nadzieją na tę propozycję spoglądają też politycy innych formacji, którzy dziś dzierżą władzę w regionach.
Projekt PSL zmiażdżony w konsultacjach społecznych
Sęk w tym, że pojawił się nieoczekiwany problem. A nawet jeśli w jakimś sensie był oczekiwany, to wnioskodawcy nie zdawali sobie sprawy z jego skali. Projekt PSL został bowiem zmiażdżony w konsultacjach społecznych. Polacy nie zostawili na nim suchej nitki, dając jasno do zrozumienia, że dwie pięcioletnie kadencje w samorządzie to w zupełności wystarczający czas na sprawowanie władzy.
W konsultacjach społecznych wzięło udział blisko 2800 osób, co jak na to narzędzie jest całkiem dobrym wynikiem. Dla porównania – w konsultacjach dotyczących zakazu używania smartfonów w szkołach uczestniczyło nieco ponad 500 osób. W przypadku projektu zaproponowanego przez PSL respondenci byli bardzo jednoznaczni. Aż 80 proc. z nich uważa przyjęcie tej ustawy za niepotrzebne, a 18,5 proc. za potrzebne.
– Widziałem konsultacje społeczne, ale widziałem też sondaże, w których nawet 33 proc. respondentów popierało nasz projekt przy 44 proc. głosów przeciwnych. Była też duża część niezdecydowanych. Tu jest duże pole do działania, by przedstawić nasze argumenty – uważa poseł Michał Pyrzyk z PSL, który jest przedstawicielem wnioskodawców.
Pierwsze czytanie tego projektu w Sejmie, według wstępnego harmonogramu, ma się odbyć w piątek o godz. 15. Wcześniej jednak, bo we wtorek rano, spotykają się parlamentarzyści Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy mają się głowić, co zrobić z tym projektem. Na dziś przekonują, że bezsprzecznie samorząd potrzebuje tej zmiany. Inaczej jednak sprawę widzą Polacy.
Jak projekt PSL oceniają Polacy?
„Limit dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast to dobre i potrzebne rozwiązanie. Zapobiega zabetonowaniu lokalnej władzy, zmniejsza ryzyko układów i klientelizmu, a jednocześnie otwiera przestrzeń dla nowych, zaangażowanych osób z pomysłami. Demokracja to nie dożywotni mandat – to cykliczna szansa na odświeżenie. Zniesienie limitu to krok wstecz” – pisze jeden z uczestników konsultacji.
„Wprowadzenie dwukadencyjności miało na celu rozbijanie układów panujących w samorządach, gdzie jeden 'silny człowiek’ sprawował władzę niemal od upadku komuny. Uważam, że dwukadencyjność jest potrzebna i zniesienie jej będzie działało wyłącznie na niekorzyść samorządów” – podkreśla drugi.
„W samorządach potrzeba ludzi z nowymi pomysłami, sprawczych. Na ten moment żeby wymienić wójta, czekam trzecią kadencję. Wiele osób przestanie brać bierny i czynny udział w wyborach samorządowych. Ja wprowadziłabym jeszcze dwukadencyjność radnych i posłów” – proponuje trzeci uczestnik konsultacji.
„PSL po raz kolejny próbuje umocnić 'swoich’ na stołkach. Partia znana z 'kolesiostwa’, nepotyzmu i układów działa na niekorzyść państwa i obywateli – dwukadencyjność jest konieczna aby zapobiegać przekrętom i układom” – czytamy w kolejnym wpisie.
„Nie zgadzam się na zniesienie dwukadencyjności. Jako mieszkaniec Krakowa nie chce mieć znowu Jacka Majchrowskiego przez ponad 20 lat” – dodaje inny uczestnik konsultacji.
„Oczywistym jest, że limit kadencji nie gwarantuje zdrowej rotacji władzy, ale brak takiego limitu jest furtką do pogłębiania się lokalnych układów, mechanizmów korupcjogennych i innych nadużyć. Ustanowienie limitu kadencji było dobrą zmianą, której nie należy cofać” – przekonuje kolejna osoba.
To tylko niektóre z komentarzy, które pojawiły się podczas konsultacji społecznych. W zdecydowanej większości dominują podobne argumentacje – brak limitu kadencyjności prowadzi do zabetonowania układu władzy, który daje ograniczone szanse przebicia się młodszym ludziom. W wielu komentarzach pojawia się też argument korupcji czy „prywatnych folwarków” włodarzy w mniejszych miejscowościach. Często w komentarzach przewija się nazwisko byłego prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego jako przykład zabetonowania władzy. Pojawia się też pomysł, by kadencyjność nie tyle znieść, co wręcz rozszerzyć na posłów i senatorów.
Posłowie PSL ripostują. „Nadejdzie samorządowe tsunami”
Posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego mają teraz twardy orzech do zgryzienia. Muszą z jednej strony zmierzyć się z całą paletą argumentów, które pojawiły się podczas konsultacji społecznych, a z drugiej strony chcą bronić i prezentować swoje. A tych też jest sporo i nie są one pozbawione racji.
– Wyniki konsultacji społecznych to dobry punkt wyjścia, by jeszcze bardziej akcentować potrzebę zmian. A mówią o nich włodarze gmin. Znajdujemy się w szczególnej sytuacji międzynarodowej. Gdyby ten przepis został utrzymany, nadejdzie samorządowe tsunami w 2029 roku. W ponad 1500 gminach dojdzie do zmiany włodarza. To ponad 60 proc. wszystkich jednostek. Niekoniecznie jest to pożądane w obecnej sytuacji międzynarodowej – argumentuje poseł Pyrzyk. I trzeba przyznać, że wymiana władz w ponad połowie samorządów w Polsce działa na wyobraźnię.
– Musimy budować odporność wspólnot lokalnych. Nie możemy sobie pozwolić, by włodarze, którzy przechodzą odpowiednie szkolenia, którzy są najbardziej doświadczeni w samorządzie, po prostu odeszli. Sytuacje kryzysowe, jak choćby powódź pokazują, że doświadczony lider działa szybciej – dodaje parlamentarzysta.
Wnioskodawcy podkreślają, że każdy samorząd jest inny. Przekonują, że znajdują się czarne owce, które rzeczywiście powinny odejść, ale są też tacy gospodarze, którzy znakomicie wywiązują się ze swojej roli, więc ich odejście po dwóch kadencjach oznaczałoby stratę dla wspólnoty lokalnej.
– Dwukadencyjność to ograniczenie biernego i czynnego prawa wyborczego. Mieszkańcy nie mogą głosować na dobrego, sprawdzonego włodarza. Tak samo ten skuteczny lider musi odejść tylko dlatego, że minęło mu 10 lat. Wiem z własnego doświadczenia, że strategiczne działania mogą zająć więcej niż dwie kadencje. U mnie w Słupcy, kiedy byłem burmistrzem, budowa krytej pływalni zajęła 12 lat – podkreśla poseł Pyrzyk.
– Tam, gdzie są dobrzy gospodarze, którzy są wybierani przez ludzi, tym zapisem ogranicza się swobody obywatelskie. Słyszę głosy, że „ci się już nachapali, więc trzeba coś zmienić”. Tylko co zrobić z tymi, którzy rzetelnie pracują? – wtóruje mu partyjny kolega poseł Adam Dziedzic.
Układ zabetonowany? Nie daje szans młodym? PSL: Nieprawda
Kolejny argument, który pojawił się w konsultacjach społecznych dotyczy zabetonowania lokalnych struktur, czyli małej rotacji na szczeblu władzy. W tym miejscu pojawia się kolejny wniosek, by dopuścić młodych ludzi do sprawowania władzy.
– Niekoniecznie jest to prawda, bo 30-40 proc. włodarzy co wybory się zmienia, więc rotacja następuje. Od 2006 roku w 87 proc. gmin zaszły zmiany. Podobnie jest z osobami młodymi. Zostałem burmistrzem w wieku 31 lat. Mam przykłady innych młodych wójtów czy burmistrzów. To też nie jest prawda. Większe zabetonowanie jest w polskim parlamencie. Gdyby podobne prawo wprowadzono w Sejmie, pewnie dwie trzecie Sejmu musiałoby się zmienić – uśmiecha się poseł Pyrzyk.
Takie propozycje znalazły się też w komentarzach do konsultacji społecznych. Część respondentów utrzymuje, że warto byłoby rozszerzyć dwukadencyjność również na parlamentarzystów.
– Jeżeli mamy robić dwukadencyjność to dziwię się, dlaczego pomysłodawcy nie zastosowali tego do siebie. Ten przepis nie obowiązuje parlamentarzystów, a także samorządów powiatowych czy wojewódzkich. Dlaczego? Chodzi przecież o to, by prawo stosować tak samo wobec wszystkich. Czym się różni poseł od wójta? Zróbmy to w takim razie do wszystkich – apeluje poseł Dziedzic.
Tymczasem PSL, mimo wyjątkowo niekorzystnych wyników konsultacji społecznych, prawdopodobnie będzie forsował pomysł zniesienia dwukadencyjności. Jak słyszymy, potrzebne są jeszcze wewnętrzne konsultacje, a następnie rozmowy z innymi klubami w ramach koalicji rządzącej. Przeciw zmianom na pewno będzie Prawo i Sprawiedliwość.