Gitanas Nausėda i pierwsza dama Diana Nausėdienė odbyli spotkanie w Finlandii. Po rozmowach, we wtorek (2 września), udali się w powrotną drogę do Wilna.
Przed lądowaniem w stolicy Litwy doszło do incydentu, który zmusił pilotów do krążenia nad miastem przez dobre pół godziny – ustaliła redakcja lrt.lt.
Więcej informacji ws. przekazał mediom przedstawiciel zespołu prasowego prezydenckiej kancelarii. Jak się okazało, wszystkiemu winny był dron (UAV – bezzałogowy statek powietrzny). Załoga otrzymała ostrzeżenie – odradzono jej lądowanie. Serwis 15min.lt ujawnił też fragment wymiany zdań pomiędzy kontrolerem ruchu lotniczego a osobami siedzącymi za sterami maszyny z prezydentem Nausėdą na pokładzie. Piloci zostali poinstruowani, na jakiej wysokości mają pozostać i przez jaki czas krążyć dookoła portu lotniczego.
W sprawie prowadzone jest obecnie postępowanie, które odpowiedzieć ma na szereg pytań dotyczących okoliczności zdarzenia.
Incydent lotniczy w Bułgarii. Piloci musieli korzystać z analogowych map
To nie pierwszy problem lotniczy w tym tygodniu – w kontekście polityki zagranicznej. Niedawno Polskę odwiedziła szefowa Komisji Europejskiej – Ursula von der Leyen. Gdy leciała z Warszawy do Bułgarii, w samolocie nagle doszło do utracenia połączenia GPS (system nawigacji satelitarnej).
Wszystkiemu winni mieli być Rosjanie. Przez ich działania piloci zmuszeni byli krążyć przez godzinę nad portem lotniczym w Płowdiwie. Jak dowiedział się dziennik „Financial Times”, maszyna z przewodniczącą organu wykonawczego Unii Europejskiej ostatecznie wylądowała w mieście, ale załoga, by było to możliwe, skorzystać musiała z papierowych map.
„Była to niezaprzeczalna ingerencja” Moskwy – twierdzą anonimowi urzędnicy unijni, cytowani przez „FT”.