-
Minister Marta Cienkowska zarządziła postępowanie wyjaśniające w sprawie Instytutu Pileckiego i zamieszania wokół odwołania byłej dyrektor niemieckiego oddziału Hanny Radziejowskiej.
-
Wśród zastrzeżeń,akie urzędniczka kierowała do resortu kultury, pojawiły się doniesienia zwrotu dóbr kultury przez Polskę m.in. na rzecz Niemiec.
-
Media dotarły do listu, jaki Instytut Pileckiego wysłał do Niemiec w sprawie zwolnienia urzędniczki.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
„Sprawę ustawy o ochronie sygnalistów i Instytutu Pileckiego od początku traktuję bardzo poważnie. Zarządziłam postępowanie wyjaśniające w ministerstwie i w Instytucie Pileckiego. Wyników postępowania oczekuję do końca tygodnia. Na ich podstawie podejmę odpowiednie decyzje” – napisała na platformie X minister kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska.
Szefowa resortu w ten sposób po raz pierwszy zabrała głos po odwołaniu Hanny Radziejowskiej, byłej dyrektorki oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie.
Zamieszanie wokół Instytutu Pileckiego. Minister zabrała głos
Urzędniczka przestała pełnić swoją funkcję po zaalarmowaniu minister Cienkowskiej oraz chargé d’affaires polskiej ambasady w Berlinie o przygotowaniach szefa Instytutu prof. Krzysztofa Ruchniewicza do organizacji seminariów dot. – jak donosiła „Rzeczpospolita” – zwrotu dóbr kultury przez Polskę m.in. na rzecz Niemiec.
– Prawdą jest, że będziemy organizować seminaria poświęcone tzw. badaniom proweniencyjnym, czyli badaniom naukowym, dotyczącym pochodzenia dóbr kultury i ich losów. Nieprawdą jest, że robimy jakiekolwiek działania związane z restytucją, czyli pozyskiwaniem dóbr kultury przez jakąkolwiek instytucję, bo to nie jest nasze zadanie. Instytut Pileckiego jest jednostką naukową, badawczą, szukamy odpowiedzi na pytania naukowe – tak medialne doniesienia skomentował na łamach Interii zastępca dyrektora ds. naukowych Instytutu Pileckiego prof. Przemysław Wiszewski.
– Przedstawiane przez nią w mediach społecznościowych oraz mediach tradycyjnych nadinterpretacje i insynuacje, co do realizowanych przez Instytut projektów, stanowią przekroczenie norm i relacji pracownik-pracodawca – ocenił w połowie sierpnia odwołanie Radziejowskiej szef Instytutu Pileckiego.
Z kolei według ustaleń Wirtualnej Polski była dyrektor niemieckiej placówki informowała resort o nieprawidłowościach w poufnej korespondencji. Za jej pośrednictwem w kierunku Instytutu padały również zarzuty o mobbing. Jak ustalono, urzędniczka na początku kwietnia otrzymała od ministerstwa status sygnalistki.
Portal wskazał przy tym, że obecna minister kultury i dziedzictwa narodowego za sprawą pracowników resortu miała przekazać jeden z poufnych listów urzędniczki prof. Ruchniewiczowi. Jego treść dotyczyła właśnie szefa Instytutu.
Dyrektor Instytut Pileckiego odwołana. Media dotarły do listu prof. Ruchniewicza
Dziennikarze portalu dotarli jednocześnie do listu, jaki Instytut Pileckiego wysłał jednemu z niemieckich urzędów, prosząc w nim o opinię dotyczącą szansy na dyscyplinarne zwolnienie Radziejowskiej. W treści dokumentu napisano m.in., że powodem mają być zastrzeżenia, jakie urzędniczka wysyłała do polskiego resortu.
„Zwolnienie następuje z ważnego powodu, ponieważ pracownica Radziejowska (…) bezprawnie i bez zachowania w poufności oraz bez uprzedniej wewnętrznej dyskusji przekazała osobom trzecim poufne informacje wewnętrzne przedsiębiorstwa lub treść rozmów, oskarżając dyrektora Instytutu, prof. dr. hab. Krzysztofa Ruchniewicza, oraz zarzuca mu ogólne naruszenia prawa” – napisano.
Z listu – jak podał portal – wynika także, że prof. Ruchniewicz otrzymał poufną korespondencję urzędniczki od resortu kultury, który jednocześnie miałyby wyrazić aprobatę dla zwolnienia Radziejowskiej.
Strona niemiecka w rozmowie z Wirtualną Polską przekazała, że nie chce pomagać polskiemu szefowi Instytutu, ani przeszkadzać w jego działaniach. – To wewnętrzna sprawa Polski. A od oceny zasadności zwolnienia z pracy u nas są sądy, a nie politycy – powiedział jeden z informatorów zbliżonych do służb dyplomatycznych Niemiec.