Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu „Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski „The Economist”, z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie. Tygodnik od samego początku niezmiennie trzyma się liberalnego kursu.
„Serena Williams, Tom Brady, Stephen Curry”. Te nazwiska wymienił Jamie Dimon pytany o swoje inspiracje.
– Spójrz, jak trenują i co robią po to, żeby osiągnąć swój poziom – mówi szef JPMorgan Chase. – Bardzo często zespoły kierownicze wyższego szczebla tracą to. Firmy stają się bardzo zamknięte w sobie, zdominowane przez personel, co jest formą biurokracji – wskazuje.
Za kadencji Dimona JPMorgan stał się dla bankowości tym, kim Williams była dla tenisa. Na większości rynków, na których konkuruje, plasuje się jako wiodąca amerykańska instytucja lub zajmuje drugie miejsce. Może pochwalić się kapitalizacją rynkową w wysokości 730 mld dolarów, czyli 30 proc. całkowitej kapitalizacji wśród dużych amerykańskich banków, w porównaniu z 12 proc. w chwili przejęcia przez Dimona kierownictwa na początku 2006 r.
Jamie Dimon – ojciec sukcesu JPMorgan Chase
Od czasu pandemii COVID-19 różnica w stosunku do konkurentów jeszcze się powiększyła. JPMorgan zatrudnia obecnie 317 233 pracowników, czyli prawie dwa razy więcej niż w 2005 roku. Jego udział w amerykańskich depozytach podwoił się natomiast do 12 proc.
Ameryka nigdy nie miała banku takiej wielkości. Nawet gdy na przełomie XIX i XX wieku John Pierpont Morgan -jeden z poprzedników Dimona – ratował Skarb Państwa, nie mógł pochwalić się operacjami w skali od wybrzeża do wybrzeża. W 2021 roku JPMorgan stał się bowiem pierwszym pożyczkodawcą z oddziałami w każdym z 48 sąsiadujących ze sobą stanów Ameryki.
Połączenie owej skali i efektywności banku oznacza, że może on inwestować znacznie więcej niż jego rywale w technologię, korzystać z ogromnych zasobów depozytów w celu uzyskania tanich źródeł finansowania, a także z tzw. flight-to-safety (zjawisko na rynku finansowym, kiedy inwestorzy sprzedają to, co postrzegają jako inwestycje o wyższym ryzyku i kupują bezpieczniejsze aktywa, jak złoto i obligacje rządowe – red.) gdy mniejsze banki się chwieją.
Jednak bycie największym bankiem w kraju, w którym mali pożyczkodawcy są świętością, sprawia, że JPMorgan jest oczywistym celem politycznym – zarówno z lewej, jak i z prawej strony.
Do tego dochodzi kwestia sukcesji. Jak zastąpić człowieka o reputacji Dimona? I w jaki sposób ktoś bez jego pozycji może zapobiec wewnętrznym konfliktom i biurokracji w instytucji wielkości JPMorgan?
Czy można zastąpić Jamiego Dimona?
Dimon udzielił „The Economist” wywiadu 16 maja. Wcześniej spotkaliśmy się również z czterema szefami największych firm banku, czyli najbardziej prawdopodobnymi kandydatami na następcę naszego rozmówcy. Są to: Troy Rohrbaugh i Douglas Petno,szefowie banku handlowego i inwestycyjnego; Mary Erdoes, kierująca działem zarządzania majątkiem oraz Marianne Lake, szefowa ds. operacji detalicznych. Każdy z nich jest lojalnym żołnierzem (a nawet weteranem) JPMorgan. Rohrbaugh jest najdłużej zatrudnionym pracownikiem: pracuje w JPMorgan od 20 lat.
1 stycznia przyszłego roku również sam Dimon będzie stał na czele banku równo 20 lat, a 13 marca będzie obchodził swoje 70. urodziny. Jego sukcesja od ponad dekady jest przedmiotem nieustających dyskusji na Wall Street. Napędzają je dwie kwestie: obawy o jego zdrowie oraz przypuszczenie, że może zostać sekretarzem skarbu.
Dimon zapowiada, że w ciągu najbliższych kilku lat ustąpi ze stanowiska, ale pozostanie prezesem firmy, uparcie odmawiając podania bardziej konkretnych terminów. Ujawnia jednak kilka cech, których oczekuje od swojego potencjalnego następcy: „etyka pracy, inteligencja emocjonalna, determinacja, wytrwałość, pokora, odwaga i umiejętność tworzenia zespołów. Chodzi też o nieustanne obserwowanie świata i myślenie: 'Co można zrobić lepiej?'”.
No właśnie – czy Dimon mógł coś zrobić lepiej? Jak się okazuje, niewiele, jeśli posłucha się Mike’a Mayo z Wells Fargo, najwybitniejszego analityka JPMorgan. Jak twierdzi, bank jest „Goliatem nad Goliatami” i najlepszym, z jakim miał do czynienia swojej karierze. Spodziewa się, że będzie to pierwszy bank z wyceną biliona dolarów.
Jak tłumaczy, postęp w dziedzinie sztucznej inteligencji oznacza, że inwestycje w technologię zyskały na znaczeniu, a JPMorgan – który nazywa „Nvidią bankowości” – może sobie pozwolić na więcej niż jakikolwiek jego rywal. Bank wyda w tym roku około 18 miliardów dolarów na technologię, czyli około 40 proc. więcej niż Bank of America.
Wzrost, jaki JPMorgan osiągnął pod kierownictwem Dimona, zapewnia bankowi dużą i złożoną przewagę. Menedżerowie z Wall Street narzekają na to, jak trudno jest konkurować z JPMorgan. Bank posiada bowiem ogromną bazę depozytów w wysokości 2,5 bln dolarów. W ciągu ostatnich dwóch lat wypłacił od nich 190 mld dolarów odsetek, jednocześnie gromadząc 374 mld dolarów odsetek od pożyczek.
Zmiany w sektorze bankowości. Nowa konkurencja
Jednak bank nie jest jedynie większy niż jego rywale – jest również sprawniejszy. Wskaźnik efektywności (czyli udział kosztów pozaodsetkowych w przychodach ogółem) spadł z 61 proc. w 2015 r. do 51 proc. (im mniej, tym lepiej – przyp. red.) – to o 15 punktów procentowych mniej niż w przypadku konkurentów.
Coraz częściej konkurencję dla JPMorgan można znaleźć poza bankowością. – Chcę, abyśmy byli lepsi od najlepszych w sektorze domów handlowych – mówi Rohrbaugh.
– W innych obszarach naszej działalności, takich jak płatności, konkurujemy nie tylko z dużymi bankami, ale także z fintechami (pol. technologie finansowe – red.) – dodaje.
Ogromne firmy handlowe – takie jak Citadel Securities i Jane Street – odebrały bankom rolę animatora rynku, podczas gdy technologiczni nowicjusze, tacy jak Stripe, przejmują sektor płatności. Klienci uważają, że JPMorgan pozostał wydajny, ponieważ jego działalność pozostała komplementarna. Uniknął zarówno stania się konglomeratem złożonym z niepowiązanych ze sobą silosów, jak i popadnięcia w niedochodową wewnętrzną konkurencję.
– Trzeba zszyć wszystkie te elementy razem – mówi Erdoes, która zarządza majątkiem banku od 2009 roku.
– Na poziomie naszego komitetu operacyjnego jest to bardzo łatwe, ponieważ widujemy się na co dzień. To trudniejsze, gdy masz osobę w biurze w Mediolanie, która próbuje porozumieć się z osobą pracującą w Austin w Teksasie – tłumaczy.
Forteczna strategia Dimona
W sukcesach pomaga „forteczny” sposób zarządzania Dimona. Duże rezerwy, niska dźwignia finansowa i obfity kapitał przysługują się JPMorgan w czasach napięć, pozwalając mu na przejmowanie firm.
W czasach pogłębiania się kryzysu finansowego w 2008 roku bank kupił dwa inne – Bear Stearns i Washington Mutual. W 2023 roku, podczas mniejszego kryzysu, nabył lwią część aktywów od First Republic, czyli 14. co do wielkości banku w Ameryce. – Zrobiliśmy to, ponieważ rząd tego potrzebował – mówi Dimon. Po czym dodaje: – Oczywiście musimy sprawić, by było to dla nas atrakcyjne finansowo.
Stres związany z 2023 rokiem był lekcją dla JPMorgan.
– Kiedy upadł Silicon Valley Bank, dowiedzieliśmy się wiele o tym, co zrobiliśmy nie tak w kwestii Doliny Krzemowej – mówi Dimon.
W tym samym roku JPMorgan zatrudnił Johna Chinę, byłego prezesa SVB Capital, czyli ramienia Silicon Valley Bank zajmującego się kapitałem podwyższonego ryzyka, do wspólnego prowadzenia działalności w zakresie „innowacyjnej gospodarki”. Jego praca polega na powiązaniu amerykańskiego kapitału finansowego z kapitałem technologicznym.
Podczas gdy inne firmy ograniczają działalność w San Francisco lub całkowicie opuszczają miasto, JPMorgan ogłosił plany zwiększenia powierzchni swoich biur w mieście o 30 proc.
– Kiedy obsługujesz danego inwestora kapitałowego, obsługujesz również jego firmy, jego start-upy i ich założycieli – zauważa Dogulas Petno. Opętany obsesją na punkcie ćwiczeń i żartobliwy Petno jest weteranem wśród weteranów, ponieważ przepracował w JPMorgan 35 lat. Analitycy uważają, że jego styczniowy awans oznacza, że może być kandydatem na najwyższe stanowisko.
Tymczasem działalność detaliczna banku rozprzestrzenia się na cały kraj. Odpowiedzialna za nią Lake, która wychowała się w Wielkiej Brytanii i mówi z wyraźnym angielskim akcentem, chce 15-procentowego udziału w amerykańskich depozytach – co jest bardzo śmiałym planem.
W ciągu ostatnich sześciu lat JPMorgan był fizycznie obecny w 25 stanach. Oddziały potrzebują kilku lat, aby osiągnąć swój potencjał, a w dziesiątkach miast – w tym w Bostonie, Salt Lake City i Waszyngtonie – bank nadal nadzoruje mniej niż 3 proc. depozytów.
JPMorgan rozwija się również za granicą. Prawie cztery lata po uruchomieniu cyfrowego banku konsumenckiego w Wielkiej Brytanii posiada on dwa miliony klientów. Następne są Niemcy. – Wcześniej mówiliśmy, że Europa jest trudniejsza, ale w przypadku bankowości cyfrowej jest zupełnie inaczej – wyjaśnia Lake.
Główne wyzwania JPMorgan Chase
Czy coś może zatrzymać wzrost JPMorgan? Skala nie jest gwarancją sukcesu.
Na przełomie wieków inna instytucja odpowiadała za około 30 proc. kapitalizacji rynkowej amerykańskich banków. Po serii fuzji i przejęć Citigroup stał się tytanem, jednak jego przewaga została nadszarpnięta przez serię skandali w latach 2000. i poważny kryzys finansowy. Dziś stanowi mniej niż 6 proc. kapitalizacji rynkowej branży.
Dla porównania, pod rządami Dimona w JPMorgan obyło się niemal bez skandali – z wyjątkiem sprawy „londyńskiego wieloryba”, kiedy to nieuczciwy trader (osoba, która zawiera krótkoterminowe transakcje instrumentami finansowymi w celu osiągnięcia zysku w wyniku zmiany ich kursu; od inwestora odróżnia go krótki horyzont inwestycyjny – red.) kosztował instytucję ponad 6 miliardów dolarów.
Rozmiar JPMorgan również sprawia, że znajduje się na celowniku. W normalnych okolicznościach prawo amerykańskie nie pozwoliłoby mu na połączenie się z innym pożyczkodawcą ze względu na jego udział w rynku. Zasada ta nie ma jednak zastosowania, jeśli pożyczkodawca upada, co pozwoliło mu na zakup First Republic. Mimo to JPMorgan był krytykowany. Lewicowa senator Elizabeth Warren połączyła wówczas siły z J.D. Vance’em – obecnie wiceprezydentem – aby zgromić sprzedaż, co jednak sprawiło, że „największy bank w kraju urósł jeszcze bardziej”.
Dimon nie okazuje jednak skruchy, twierdząc, że duże banki oferują Ameryce istotną siłę. – Przewozimy 10 bilionów dolarów dziennie… Pożyczyliśmy 35 miliardów dolarów firmie, aby sfinalizować transakcję. Obsługujemy największe firmy w okolicy, obsługujemy całe kraje – mówi. – Nie sądzę, aby ludzie, którzy wygłaszają te oświadczenia, rozumieli, dlaczego potrzebny jest duży bank, który prowadzi działalność w 100 krajach i który działa tak jak my – dodaje.
Świat wojen handlowych i konfliktów geopolitycznych jest trudny dla każdej firmy, która chce przekraczać granice. JPMorgan i Bank of America zostały niedawno skrytykowane przez członków Kongresu za gwarantowanie sprzedaży akcji przez CATL 20 maja. Firma jest chińskim producentem baterii, a jej produkty można znaleźć w samochodach elektrycznych na całym świecie – a równocześnie znajduje się na czarnej liście Pentagonu za powiązania z chińskimi siłami zbrojnymi. Dimon zauważa, że CATL nie jest objęty amerykańskimi sankcjami.
I nadal wierzy w potrzebę komercyjnego zaangażowania:
– Nie sądzę, żeby Chińczycy czy Amerykanie chcieli, żebyśmy przestali to robić. Nie wydaje mi się, żeby amerykańska gospodarka chciała się wycofać. Ale te problemy będą obecne na marginesie naszej działalności… Będzie trudniej – stwierdził.

Ostatnim i najtrudniejszym wyzwaniem jest wspomniana sukcesja. W czasie, gdy Dimon był dyrektorem generalnym, odszedł ponad tuzin jego domniemanych następców. Rzeczywiście, jest na tym stanowisku od tak dawna, że niektórzy od tego czasu zdążyli popracować na kilku etatach.
Bill Winters, obecnie szef Standard Chartered, niegdyś aspirował do objęcia schedy po Dimonie. Dziś nie wiadomo, który z nich pierwszy uda się na emeryturę. W 2020 roku „The Economist” stwierdził, że nikt – nawet sam Dimon – nie sądził, że pozostanie on na swoim stanowisku przez kolejną dekadę. To było jednak pięć lat temu, a Dimon twierdzi, że będzie u sterów jeszcze przez kilka lat. Nie postawilibyśmy po raz drugi na to, że zrezygnuje.
Zapytaliśmy domniemanych kandydatów na następców Dimona o to, jak mogliby kierować bankiem. Jak można się spodziewać, nie wychodzą przed szereg: okazuje się, że wszyscy są skoncentrowani na swojej pracy, ściśle ze sobą współpracują i bynajmniej nie marzą o tym, aby przejąć pałeczkę. Każdy z nich stanie jednak przed przerażającą rozmową kwalifikacyjną – gdy nadejdzie czas.
Ktokolwiek zwycięży, nie będzie miał jednak rangi swojego poprzednika. Bez względu na ich doświadczenie, nie zbudują megabanku. Niewiele osób można rozpoznać po imieniu zarówno na Wall Street, jak i na Kapitolu. Z powodu jego wpływów Jamiemu przypisuje się nawet złagodzenie ceł prezydenta Donalda Trumpa. I to nie były pogłoski – sam Trump powiedział, że zmienił zdanie po obejrzeniu wywiadu z Dimonem w Fox News. Szef JPMorgan stwierdził w nim, że z powodu nadmiernego protekcjonalizmu Ameryce grozi recesja.
– Jest geniuszem finansowym, wykonał fantastyczną robotę w banku – zachwycał się prezydent. Dzisiejszy – idący jak burza – JPMorgan funkcjonuje na podobieństwo Dimona.
Dimon wspomina również radę, jakiej udzielił Charliemu Scharfowi, byłemu szefowi banku detalicznego JPMorgan, kiedy ten opuścił firmę, by kierować gigantem płatniczym Visa.
– Dwie rzeczy się zmieniają, gdy kierownik przechodzi na najwyższe stanowisko. Po pierwsze, nie ma się komu poskarżyć – wyjaśnił Dimon. Po drugie, dyrektor generalny nie może już polegać na „sile wyższej”. – Nie ma milczącej aprobaty. Wszystko jest twoją decyzją. Jest po prostu inaczej. Ciężka jest głowa, która nosi koronę – dodaje.
A żadna korona na Wall Street nie jest cięższa od tej JPMorgan.
Tekst przetłumaczony z „The Economist”© The Economist Newspaper Limited, London, 2025
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł, śródtytuły, lead oraz skróty pochodzą od redakcji
- „The Economist”: Trumponomika wcale nie musi być tak zła, jak się większości wydaje
- „The Economist”: Światowa gospodarka zaprzecza grawitacji. To nie do utrzymania