Raport ws. wyborów prezydenckich w Polsce
Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) prowadzi od kwietnia misję obserwacyjną w związku z wyborami prezydenckimi w Polsce. Na początku maja obserwatorzy opublikowali raport okresowy. Wskazali w nim m.in., że wielu rozmówców „wyraziło obawy dotyczące rzetelności procesu zbierania i weryfikacji podpisów oraz wskazało, że obecnie brak jest skutecznego mechanizmu umożliwiającego wykrywanie fałszywych wpisów„. „Rozmówcy zwracali również uwagę, że niektórzy kandydaci procesu wyborczego korzystali z komercyjnie dostępnych baz danych obywateli, zawierających także dane zmarłych wyborców, w celu uzupełnienia list poparcia” – czytamy. Przypomnijmy, że do rejestracji kandydata w wyborach prezydenckich wymagane jest zebranie co najmniej 100 tys. podpisów obywateli.
Na co jeszcze wskazali obserwatorzy
W raporcie okresowym czytamy także: „Mimo że oficjalna kampania rozpoczęła się 15 stycznia wraz z ogłoszeniem wyborw, nieuregulowane przepisami działania promujące kandydatów były powszechnym zjawiskiem jeszcze przed tym terminem„. „Zaangażowanie urzędników państwowych w kampanię nie jest wystarczająco uregulowane; niektórzy rozmówcy Misji LEOM wskazywali, że granica między obowiązkami służbowymi a aktywnością kampanijną była czasami zatarta” – opisują obserwatorzy.
Doniesienia ws. zbiórki podpisów
Portal Goniec.pl podał w ostatnich dniach, że kandydat na prezydenta Marek Jakubiak miał w 2020 r. (wtedy także kandydował) wykonać przelewy na konto spółki zajmującej się nieruchomociami za „badanie rynku piw”. Jeden z udziałowców spółki to Mateusz P., który miał zorganizować zafałszowane listy z podpisami poparcia dla polityka. Sprawę opisywała przed pięcioma laty „Gazeta Wyborcza”. Jakubiak zaprzeczał i pozwał wtedy dziennik i przegrał w obu instancjach. Śledztwo w prokuraturze trwa. W tegorocznych wyborach Mateusz P. jest szefem komitetu Artura Bartoszewicza. Kandydat twierdził, że zebrał 248 tys. podpisów. Informator „Gońca” przekazał, że i tym razem P. pomagał w zbieraniu list. – Ja miałem zbierane przez internet i przez stronę internetową. Na stronie internetowej umieściłem kartę do podpisów, a ludzie potem przysyłali do mnie na wskazany adres, który był adresem moim domowym – komentował potem Bartoszewicz w radiowej Jedynce.
PKW o weryfikacji podpisów
„Żaden przepis prawa nie upoważnia Państwowej Komisji Wyborczej, a także innych organów wyborczych w poszczególnych wyborach, do sprawdzania autentyczności złożonych podpisów” – przekazała w maju PKW w odpowiedzi na jedno z pism. Jak dodano, PKW, analizując listy poparcia, sprawdza jedynie m.in., czy czytelnie wpisano imię i nazwisko, adres, PESEL i czy dany obywatel złożył podpis. „Przepisy prawa wyborczego nie przewidują natomiast możliwości i narzędzi prawnych do badania przez Państwową Komisję Wyborczą autentyczności zebranych podpisów oraz wykrywania ewentualnych nielegalnych działań w tym zakresie. Państwowa Komisja Wyborcza nie ma uprawnień do sprawdzania pochodzenia podpisów poparcia i weryfikacji sposobu ich zbierania” – podkreślono.
Czytaj również: Ujawniono treść umowy zawartej między Nawrockim a Jerzym Ż. „Wywiązuje się z zobowiązania”
Źródła: Raport okresowy misji obserwacji wyborów, Goniec.pl, radiowa Jedynka, PKW