-
Kabul stoi na krawędzi bezprecedensowego kryzysu wodnego, a deficyt roczny sięga 44 mln m³, co zmusza mieszkańców do zadłużania się, by zdobyć wodę pitną.
-
Przyczyną zapaści miasta jest nie tylko zmiana klimatu, ale także brak inwestycji, zarządzania i wieloletni chaos infrastrukturalny, pogłębiony przez izolację międzynarodową po objęciu władzy przez talibów.
-
Kryzys w Kabulu wpisuje się w szerszy globalny problem niedoboru wody, który dotyka miliardów ludzi w miastach na całym świecie, takich jak Meksyk, Johannesburg czy São Paulo.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Jeszcze dwie dekady temu Kabul był miastem niespełna milionowym. Dziś mieszka w nim ponad siedem milionów ludzi, a zapotrzebowanie na wodę przewyższa naturalne możliwości jej odnowy. Według raportu organizacji Mercy Corps poziom wód gruntowych w Kabulu obniżył się w ciągu dekady nawet o 30 metrów. Z ponad 4500 odwiertów – głównego źródła wody pitnej – połowa już wyschła. Roczny deficyt wynosi 44 mln metrów sześciennych.
Afgańczycy biorą kredyty, żeby płacić za wodę
„Nie ma wody, więc ludzie opuszczają swoje społeczności. Brak reakcji na arenie międzynarodowej to przepis na kolejne migracje i jeszcze większe cierpienie Afgańczyków” – ostrzega Dayne Curry, dyrektor Mercy Corps w Afganistanie.
Woda, która jest jeszcze dostępna dla mieszkańców miasta, często nie nadaje się do spożycia. Nawet 80 proc. zasobów wodnych Kabulu jest zanieczyszczonych ściekami, solą lub arsenem. W niektórych dzielnicach, jak Khair Khana, mieszkańcy przeznaczają do 30 proc. dochodu na zakup wody, a dwie trzecie rodzin już zaciągnęło długi tylko po to, żeby mieć dostęp do bezpiecznej wody pitnej.
„Brakuje dobrej jakości wody ze studni. Codzienne życie to walka” – mówi Nazifa, nauczycielka z północnej części miasta cytowana przez The Guardian. „Jeszcze niedawno płaciliśmy 500 afganich za zapas wody na 10 dni. Teraz to 1000 (czyli ok. 55 zł – red). A będzie tylko gorzej”.
Przyczyna problemów afgańskiej stolicy to niejedynie brak opadów i przeciągająca się susza. To przede wszystkim rezultat braku zarządzania, inwestycji i wieloletniego chaosu instytucjonalnego. Od przejęcia władzy przez talibów w 2021 r. dopływ gotówki z międzynarodowych funduszy pomocowych niemal zamarł – z 3 mld dolarów planowanych na projekty wodno-sanitarne do realizacji trafił tylko ułamek. W 2025 r. ONZ zebrała jedynie 8,4 mln dolarów z potrzebnych 264 mln.
„Możemy wydać miliony na doraźne rozwiązania i ogłosić sukces, ale bez inwestycji długoterminowych nic się nie zmieni” – podkreśla Curry. „A zagraniczne rządy zatrzymują się właśnie na tym etapie z powodów politycznych”.
Jedynym dużym projektem infrastrukturalnym mogącym przynieść realną ulgę Kabulowi jest planowany rurociąg z rzeki Pandższir. Ma on zasilać sieć wodociągową w ilość wody wystarczającą dla 2 mln mieszkańców. Etap projektowania zakończono pod koniec 2024 r., ale nadal brakuje środków – całkowity koszt to 170 mln dolarów.
„Nie mamy już czasu na czekanie” – ostrzega w rozmowie z Guardianem dr Najibullah Sadid, badacz zarządzania zasobami wodnymi i członek sieci Afghan Water and Environment Professionals. „Ludzie muszą dziś wybierać między jedzeniem a wodą”.

Miasta na krawędzi. Kabul nie jest wyjątkiem
Kryzys w Kabulu nie jest odosobnionym przypadkiem. Według raportu UNESCO opublikowanego z okazji Światowego Dnia Wody z 2024 r. aż 2,2 mld ludzi na świecie nie ma dostępu do bezpiecznej wody pitnej, a połowa globalnej populacji doświadcza okresowego niedoboru wody. W Meksyku, Somalii czy RPA „dzień zero” przestał być metaforą.
W Meksyku już w marcu 2024 r. urzędnicy ostrzegali, że system wodociągowy liczącej ponad 9 mln mieszkańców stolicy może przestać działać 26 czerwca. W wielu dzielnicach mieszkańcy nie mieli dostępu do bieżącej wody przez wiele tygodni, zamiast tego ratując się kupowaniem wody w butelkach. Władze sprowadzały do miasta ponad 10 mln litrów wody dziennie w cysternach.
W południowoafrykańskim Johannesburgu infrastruktura jest tak zniszczona, że tysiące ludzi codziennie ustawiają się w kolejkach po wodę z beczkowozów. W Kapsztadzie w 2018 r. zbiorniki retencyjne były zapełnione w zaledwie 14 proc. Dziś osiągnęły poziom ok. 50 proc. wypełnienia, ale kiedy miasto nawiedzi kolejna susza, mieszkańcom znów zagrozi poważny niedobór wody.
„Woda to nie tylko potrzeba biologiczna. To warunek pokoju” – powiedziała podczas premiery raportu Audrey Azoulay, dyrektorka generalna UNESCO. „Bez działań podejmowanych już dziś, czeka nas eskalacja konfliktów regionalnych i globalnych”.
Woda jako towar luksusowy
Część miast – jak Bangalore, Ćennaj czy Dżakarta – już dziś korzysta z usług prywatnych firm, które czerpią wodę z okolicznych źródeł i sprzedają ją w mieście po wysokich cenach. Problemem jest zdewastowana infrastruktura: w Bangalurze tylko połowa wody pitnej dociera do mieszkańców, reszta ginie w nieszczelnych rurach. W Ćennaj galopująca urbanizacja zniszczyła naturalne zbiorniki wodne, a monsunowe opady przestały wystarczać rosnącej populacji miasta. W Dżakarcie zabetonowanie uniemożliwia wsiąkanie deszczu do gruntu.
Także w Europie pojawiają się znaki ostrzegawcze. W Londynie już dziś aż 25 proc. wody ucieka z systemu przez przecieki, a przy obecnym tempie zużycia miasto może napotkać poważne niedobory jeszcze przed 2040 r.
Cele rozwoju wyznaczone przez ONZ zakładają zapewnienie wszystkim ludziom dostępu do bezpiecznej i przystępnej cenowo wody do 2030 r. Ale według najnowszego raportu World Water Development Report „żaden z tych celów nie znajduje się na dobrej drodze do realizacji”.
Tymczasem miasta takie jak Kabul, Meksyk, Johannesburg czy São Paulo stają się modelowymi przykładami tego, co czeka kolejne metropolie – szczególnie te szybko rosnące, pozbawione inwestycji i oparte na przestarzałych systemach.
Niedobór wody ma również wpływ na rozwój społeczny, szczególnie w przypadku dziewcząt i kobiet. W wielu obszarach wiejskich to one są głównymi osobami odpowiedzialnymi za pozyskiwanie wody, poświęcając na to nawet kilka godzin dziennie. Ograniczony dostęp do zasobów wodnych zwiększa to obciążenie, co z kolei utrudnia kobietom edukację, udział w życiu gospodarczym i zagraża ich bezpieczeństwu. Może to również przyczyniać się do zwiększenia liczby dziewcząt rezygnujących z edukacji.
„Woda to prawo człowieka. Nie powinna być przedmiotem polityki” – mówi Nazifa z Kabulu. „Ale dziś nie mamy dokąd pójść z tym problemem. Nawet nasze ogrody i drzewa owocowe usychają”.