-
Prezydent Karol Nawrocki proponuje rozszerzenie Bukaresztańskiej Dziewiątki o państwa skandynawskie, co ma wzmocnić region w ramach NATO.
-
Eksperci doceniają pomysł, lecz wskazują na poważne wyzwania, takie jak wewnętrzne podziały B9.
-
Rozszerzenie mogłoby wpłynąć na równowagę sił w formacie, w tym pozycję Polski.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W inauguracyjnym wystąpieniu w Sejmie Karol Nawrocki ogłosił, że jego „marzeniem” jest rozszerzenie formatu B9. Co więcej, w tym kontekście podkreślił rolę Polski.
Polska powinna być liderem budowania siły systemu immunologicznego odpowiedzialności wschodniej flanki NATO. I marzę, że Bukaresztańska Dziewiątka w dłuższej perspektywie stanie się Bukaresztańską Jedenastką, razem z państwami skandynawskimi. Tak, my – jako Polacy – w Europie Środkowej, w Europie Wschodniej odpowiadamy za budowę siły wschodniej flanki NATO
Eksperci nie mają wątpliwości, że sam pomysł jest korzystny z punktu widzenia polskich interesów. Jednak wskazują też wyzwania, które mogą utrudnić realizację planu.
Bukaresztańska Dziewiątka funkcjonuje od 2015 roku jako wewnętrzna struktura NATO. Ma charakter współpracy politycznej i konsultacyjnej. Powstała z inicjatywy Polski i Rumunii i jej głównym celem jest zapewnienie silnej i zrównoważonej obecności Sojuszu Północnoatlantyckiego w państwach wchodzących w skład struktury. Są to: Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria. Natomiast interesy nowych członków wykraczałyby poza dotychczasową współpracę formatu.
Inicjatywa bukaresztańska. Od Morza Czarnego po Arktykę?
– Ogólnie rzecz biorąc, rozszerzenie Bukaresztańskiej Dziewiątki byłoby korzystne dla naszej polityki bezpieczeństwa, ale nie można znaczenia tego faktu przeceniać z uwagi na faktycznie ograniczone znaczenie samej Dziewiątki – mówi Interii prof. Marek Madej z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Zdecydowanie nie jest to obecnie centralna struktura w ramach Sojuszu, choć dzięki takiemu rozszerzeniu mogłaby stać się bardziej znacząca. Pytanie, jak zareagują na to Amerykanie oraz główni zainteresowani, czyli Szwecja i Finlandia, na ile one same są tym zainteresowane – wskazuje nasz rozmówca.
– Na przykład Finlandia postrzega się równie mocno jako element północnej flanki Sojuszu, co wschodniej. Owszem, ma najdłuższą granicę lądową z Rosją ze wszystkich państw Unii Europejskiej, ale jest też bardzo zainteresowana bezpieczeństwem w rejonie arktycznym – dodaje profesor Madej.
Dlatego rozszerzenie formatu B9 otwiera pytania o zakres terytorialny interesów struktury oraz jej gotowości na nowe wyzwania – rosnące wprost proporcjonalnie do roli w ramach całego NATO. Od politycznych po być może bardziej operacyjne.
Polska jako lider wschodniej flanki NATO
Kolejne pytanie dotyczy roli Polski po ewentualnym rozszerzeniu. W Sejmie prezydent Nawrocki mówił o odpowiedzialności Warszawy za siłę NATO na wschodniej flance. W następnym przemówieniu 6 sierpnia – na placu Piłsudskiego, wskazał na ambicje Polski jako „militarnego mocarstwa Europy” w perspektywie 10-20 lat.
Tymczasem zdaniem Madeja w rozszerzonym formacie bukaresztańskim Warszawa nie pełniłaby roli dominującej.
– Polska po rozszerzeniu nie byłaby tak centralnym graczem, jak jest teraz. Jeśli weźmiemy pod uwagę obecne zasoby militarne, a zwłaszcza uzbrojenie kupowane i zamawiane, to rzeczywiście wyrastamy na jednego z liderów w Europie. Natomiast nasz potencjał jest w pewnym sensie „punktowy” i niekompletny. Na przykład bardzo mocno stawiamy na środki pancerne, ale gorzej jest z systemami rozpoznania i zwiadu czy obrony powietrznej. A tymczasem choćby Szwecja ma znacznie bardziej zaawansowaną obronę powietrzną – wymienia profesor.
– To nie oznacza automatycznie, że po rozszerzeniu stracilibyśmy na znaczeniu w samej strukturze, szczególnie, że Szwecja i Finlandia nie aspirują do roli liderów w regionie. Ale kraje skandynawskie byłyby w niej graczami o podobnej randze, co Polska – podkreśla nasz rozmówca.
Dyrektor Centrum Europejskiego UW, dr hab. Kamil Zajączkowski dodaje, że równe znaczenie najsilniejszych państw miałoby swoje korzyści.
Sądzę, że to jest tylko na korzyść, ponieważ Bukaresztańska Jedenastka byłaby silniejszym podmiotem w ramach NATO, ale także w ramach Unii Europejskiej. Trzeba podkreślić, że to nie jest alternatywa, jakaś instytucja obok, ale doskonałe budowanie sojuszy w ramach tych dwóch struktur
Podkreśla też, że unikałby wskazywania kto jest ważniejszy w ramach ewentualnej struktury B11. – Bukaresztańską Dziewiątkę zainicjowały Polska i Rumunia, ale nikt nie podkreśla, kto ma przewodnią rolę. Sformułowania o przywódczej roli mogą padać na użytek wewnętrzny, na potrzeby, chociażby takich wystąpień jak podczas zaprzysiężenia. Ale to naprawdę nie jest potrzebne, żeby na przykład na szczycie B11 zaczęto dyskutować, kto jest ważniejszy – wskazuje szef Centrum Europejskiego UW.
Zajączkowski wyraził również nadzieję, że Bukaresztańską Jedenastkę udałoby się Nawrockiemu zinstytucjonalizować wspólnie z rządem. W tym kontekście pojawia się pole do współpracy na linii prezydent-premier.
Podziały w Bukaresztańskiej Dziewiątce
– Rząd intensywnie współpracuje ze Szwecją, mamy ścisłą współpracę z Finlandią. Premier Donald Tusk był na szczycie państw skandynawskich i bałtyckich. Przykłady można mnożyć – mówi nam Zajączkowski. Wymieńmy, chociaż Baltic Sentry, czyli operację NATO, której jest ochrona infrastruktury krytycznej w rejonie Morza Bałtyckiego.
– W formie praktycznej mamy już bardzo intensywny dialog w ramach Europy Środkowo-Wschodniej z państwami skandynawskimi – dodaje Zajączkowski.
Piotr Szymański – główny specjalista w Zespole Bezpieczeństwa i Obronności Ośrodka Studiów Wschodnich wskazuje, że w tegorocznym szczycie B9 w Wilnie udział wzięły wszystkie państwa nordyckie, co pokazuje zbieżność interesów bezpieczeństwa krajów B9 i Skandynawii.
Jednak szczyty B9 pokazują coś jeszcze. W 2025 i 2024 roku (na Łotwie) nie udało się podpisać wspólnej deklaracji państw-członków inicjatywy. Pod dokumentami podpisywali się założyciele – Polska i Rumunia oraz państwo gospodarz szczytu. Przeciwne wspólnym deklaracjom były Węgry, Rumunia i Bułgaria. Ich opór dotyczył przede wszystkim kwestii Ukrainy.
Rosja miesza w Europie. Dodatkowe wyzwania dla inicjatywy prezydenta
Stanowisko tych trzech państw wynika w znacznej mierze z podejścia do Rosji – odmiennego, niż w przypadku pozostałych członków B9. Szczególnie Węgrom i Słowacji zależy na zachowaniu rosyjskich dostaw surowców.
– Te państwa mają inną percepcję i postrzeganie Rosji i nie dostrzegają tego, co od lat łączy na przykład Polskę, państwa bałtyckie i kraje skandynawskie – zaznacza Kamil Zajączkowski.
– Nie miejmy złudzeń, niestety Bukaresztańska Dziewiątka w tej chwili nie mówi spójnym głosem, jeśli chodzi o Rosję, jej imperializm i łamie prawa międzynarodowego. Rozszerzenie struktury o dwa państwa skandynawskie uważam za dobry ruch, ponieważ wzmocniłoby narrację, za którą opowiada się Polska – podkreśla Dyrektor Centrum Europejskiego UW.
– Węgry i Słowacja mają podejście transakcyjne. Zazwyczaj za każde pozytywne głosowanie, odnośnie przedłużania sankcji Unii Europejskiej na Rosję, oczekują ustępstw na przykład związanych z wieloletnim planem finansowym Unii Europejskiej – wskazuje nasz rozmówca.
Dlatego rozmowa o rozszerzeniu Bukaresztańskiej Dziewiątki rodzi pytania nie tylko o jej przyszłe znaczenie i zakres działań. To pytania również o sposób na zachowanie inicjatywy w ramach dotychczasowej struktury.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na [email protected]