Czas od wieczora wyborczego po poranek był jak hollywoodzka produkcja pełna napięć i zwrotów akcji. Jeśli ktoś położył się spać po pierwszych wynikach sondażowych exit poll ogłoszonych o godz. 21, pozostał w przekonaniu, że nic nie zostało rozstrzygnięte, ale to kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski ma lekką przewagę nad rywalem Karolem Nawrockim (wynik: 50,3 proc. do 49,7 proc.) i to on z większym prawdopodobieństwem może zostać nowym prezydentem.
Jednak w poniedziałkowy poranek słońce zaświeciło w kraju, w którym prezydentem został Karol Nawrocki, a oficjalne dane Państwowej Komisji Wyborczej ukształtowały się następująco: kandydat wspierany przez PiS otrzymał 50,89 proc. wszystkich ważnych głosów, a Rafał Trzaskowski – 49,11 proc.
Wyborczy zwrot. Flis wskazuje główny błąd koalicji rządzącej
Noc przyniosła wybuch euforii wśród polityków PiS, którzy jak opisywaliśmy w Interii, najpierw w minorowych nastrojach opuszczali sztab Nawrockiego, krytykując kampanię, po czym wracali świętować sukces. Po drugiej stronie sceny politycznej umiarkowana radość zamieniła się w gorycz porażki, a wiele wypowiedzi czy wpisów polityków zabawnie się zestarzało. Rafał Trzaskowski prowadził w sondażowych wynikach wyborów prezydenckich dokładnie przez dwie godziny (late poll przyniósł rozstrzygnięcie na korzyść Karola Nawrockiego).
Już pierwsza tura wyborów prezydenckich była ciosem dla koalicji rządzącej, której kandydaci zdobyli w sumie mniej niż 50 proc. głosów, a politycy wprost mówili o żółtej kartce, którą pokazano władzy po półtora rok od październikowego zwycięstwa w wyborach parlamentarnych.
Wynik drugiej tury jest już czerwoną kartą dla obozu władzy, czy jedynie efektem słabości wystawionego przez nich kandydata i prowadzonej kampanii – pytamy socjologa polityki dra hab. Jarosława Flisa, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Moim zdaniem to dalej jest żółta kartka. Notowania koalicji rządzącej w sondażach partyjnych są dużo lepsze niż PiS miało w 2017 roku – wskazuje Flis.
Dodaje, że wynik wyborów pokazał jednak, że dotychczasowy schemat działania koalicji rządzącej nie rokuje. – Wyobrażenie, że ustawy będziemy przeprowadzać po tym, jak wygramy w wyborach prezydenckich, było błędem – podkreśla.
PiS i Konfederacja rosną w sondażach
Zdaniem prof. Jarosława Flisa, wybory prezydenckie odbyły się w korzystnym dla PiS momencie. – Gdybyśmy wybierali prezydenta rok po wyborach parlamentarnych, to Karol Nawrocki nie miałby żadnych szans – mówi.
Tymczasem sondaż poparcia partyjnego IBRIS dla Onetu pokazał co prawda, że Koalicja Obywatelska nadal prowadzi (chce na nią głosować 33,4 proc. badanych), jednak tuż za nią jest Prawo i Sprawiedliwość z wysokim wynikiem 32,2 proc.. Co więcej świetny trzeci wynik 17,1 proc. notuje Konfederacja. Tymczasem obecni koalicjanci KO nie miewają się najlepiej. Trzecia Droga z poparciem 6 proc. znalazła się poniżej progu wyborczego wymaganego dla koalicji, a Lewica balansuje na jego granicy z wynikiem 5 proc.
Takie wyniki to perspektywa wspólnych rządów koalicji PiS-u i Konfederacji.
Jednak, jak mówi prof. Jarosław Flis opozycja nie powinna wpadać w panikę, bo jest jeszcze czas na plan naprawczy. – Przynajmniej jeden kryzys w Polsce został żegnany, czyli nikt nie będzie podważał wyniku wyborów – stwierdza.
Karol Nawrocki nowym prezydentem. Flis: Niepotrzebne ataki i Tusk
Co w mienianiu socjologa z UJ przesądziło o wygranej Karola Nawrockiego? – Błędy, a w zasadzie niepotrzebne ataki na Karola Nawrockiego za rzeczy, które miały mniejszą wagę i odciągnęły uwagę od wcześniejszych problemów z kawalerką czy ustawami – uważa prof. Jarosław Flis.
– W dodatku to naciągane zaangażowanie premiera na ostatnim etapie było zupełnie niepotrzebne i zniwelowało efekt tzw. piwa z Mentzenem – stwierdza.
W podobnym tonie wypowiada się dr hab. Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, który wprost mówi, że atakiem, który ostatecznie nie zaszkodził Nawrockiemu, była sprawa sopockiego Grand Hotelu.
„Ten atak został bardzo skutecznie przez sztab Nawrockiego odparty zdaniem, które moim zdaniem odegrało bardzo dużą rolę. To było to, co powiedziała pani Marta Nawrocka (żona Nawrockiego, pracownica Krajowej Administracji Skarbowej – red.), że ona gangsterów ściga, a nie wychodzi za nich za mąż. Myślę sobie, że wielu wyborców Mentzena odwróciło się od Trzaskowskiego po tym negatywnym ataku. Była szansa, żeby przekonać tę grupę, w jakiejś części. Natomiast to się nie udało, a dodatkowo PiS i wyborcy Prawa i Sprawiedliwości już nieraz pokazali, że potrafią się bardzo mobilizować, by stanąć w czyjejś obronie” – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Na ostatniej prostej kampanii wiele mówiło się o tym, że wyborcy Sławomira Mentzena mogą rozstrzygnąć o ostatecznym wyniku. Jak pokazały badania badania exit poll pracowni Ipsos przeprowadzonego na zlecenie Telewizji Polsat, TVP i TV, zdecydowana większość wyborców, którzy w pierwszej turze postawili na Sławomira Mentzena wybrała w drugiej Karola Nawrockiego – 88,1 proc. Natomiast na Rafała Trzaskowskiego zdecydowała się postawić niewiele ponad jedna dziesiąta elektoratu kandydata Konfederacji.
Wybory prezydenckie 2025. Różnica najniższa w historii
Różnica głosów między kandydatami jest historycznie niska. Jak wynika z oficjalnych danych Państwowej Komisji Wyborczej, Karol Nawrocki w II turze wyborów zdobył 10 mln 606 tys. 877 głosów, czyli 50,89 proc.. Z kolei Rafała Trzaskowskiego poparło 10 mln 237 tys. 286 wyborców, czyli 49,11 proc.
Różnica między kandydatami wyniosła dokładnie 369 tys. 591 głosów (1,78 pkt proc.). To najniższy dystans między kandydatami w II turze wyborów prezydenckich po 1989 roku.