-
Sąd skazał Huberta P. na pół roku ograniczenia wolności za szantażowanie posłanki KO Katarzyny Stachowicz listem z groźbami i żądaniem 50 tys. zł.
-
Wyrok nakłada na sprawcę obowiązek prac społecznych i pisemnych przeprosin pokrzywdzonych.
-
Proces dotyczący groźby ujawnienia kompromitujących informacji wobec posłanki odbył się z wyłączeniem jawności.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Jak ustaliła Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej, w nocy z 15 na 16 czerwca 2024 r. podrzucił do domu posłanki i jej męża list, w którym groził rozpowszechnieniem kompromitujących małżeństwo Stachowiczów informacji i domagał się przelania 50 tys. zł.
Katarzyna Stachowicz otrzymała pogróżki. Media ujawniły treść listu do posłanki KO
21-letni P. odpowiadał za przestępstwo z art. 191 par. 1 Kodeksu karnego, czyli zmuszanie groźbą bezprawną do określonego zachowania, za co może grozić kara do trzech lat więzienia.
Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem sąd wymierzył oskarżonemu karę sześciu miesięcy ograniczenia wolności, polegającą na obowiązku wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie.
Wyrok ma też zostać podany do publicznej wiadomości – ma on zostać wywieszony na tablicy ogłoszeń sądu. Hubert P. ma też pisemnie przeprosić pokrzywdzonych w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się orzeczenia.
Oskarżony na ogłoszenie wyroku przyszedł ze swoim ojcem. Nie wiadomo, czy odwoła się od wyroku. Proces toczył się z wyłączeniem jawności, dlatego publiczność nie mogła poznać treści ustnego uzasadnienia.
Szantażysta posłanki KO skazany. „Warto walczyć o sprawiedliwość”
Posłanka Stachowicz poinformowała, że domagała się surowszego wyroku – m.in. tego, by Hubert P. wystosował publiczne przeprosiny, na łamach prasy i podpisał je imieniem i nazwiskiem. Zapowiedziała jednak, że nie zamierza się odwoływać. Wyraziła satysfakcję, że sprawca został ujawniony i skazany.
– Dla mnie ta sprawa była bardzo ważna, przez ostatni czas żyłam naprawdę w bardzo dużym strachu o bezpieczeństwo mojej rodziny. Nie wiedziałam, kto jest sprawcą, we współpracy z organami ścigania udało się ustalić tę osobę i od tego momentu na pewno spokojniej funkcjonuję – podkreśliła posłanka.
Zauważyła, że co prawda jako osoba publiczna jest narażona na krytykę, to jednak są sytuacje, w których musi walczyć o dobre imię; przypomniała, że prowadzi fundację onkologiczną. Jak oceniła, ta sprawa ma nie tylko prywatny, ale też szerszy wymiar.
– Dążyłam do wyjaśnienia tej sprawy, nie poddałam się i chciałabym pokazać wszystkim osobom, które są szantażowane, które są hejtowane, że nikt nie jest anonimowy. Warto walczyć o sprawiedliwość – podsumowała.
Katarzyna Stachowicz otrzymała pogróżki. Media ujawniły treść listu do posłanki KO
Jak opisywała katowicka „Gazeta Wyborcza”, w liście podrzuconym posłance napisano, że jej kariera zaszła już za daleko i czas ją zakończyć. Autor pisma przekonywał, że został wynajęty przez kilka osób, które zapłaciły mu 200 tys. zł, po to, by zniszczył karierę Stachowicz, ale zaproponował, że odstąpi od tego w zamian za 50 tys. zł. Na kartce był kod QR, który prowadził do mało znanego internetowego komunikatora. Zawiadomiona o liście policja wkrótce wykryła autora listu.
Katarzyna Stachowicz została posłanką w maju 2024 r. – przyjęła wówczas mandat po Wojciechu Sałudze, który został marszałkiem województwa śląskiego. W ostatnich wyborach parlamentarnych otrzymała ponad 10 tys. głosów. Był to czwarty wynik w okręgu nr 32 (Dąbrowa Górnicza, Jaworzno, Sosnowiec, pow. Będziński i zawierciański), gdzie KO zdobyła trzy mandaty.
W przeszłości była już posłanką. W 2014 r. także zajęła miejsce Saługi, który wówczas po raz pierwszy został marszałkiem województwa.
W ostatnich wyborach samorządowych Stachowicz ponownie dostała się do Sejmiku Województwa Śląskiego, otrzymując rekordową liczbę głosów w całym regionie. Zaufało jej ponad 52 tys. wyborców. Komisarz wyborczy stwierdził wygaśnięcie jej mandatu samorządowego w związku z przyjęciem mandatu poselskiego.