„Robimy, nie gadamy” – to nowe hasło koalicji rządzącej, które z namiętnością powtarza premier Donald Tusk i inni politycy władzy. Problem w tym, że nawet jeśli rządzący rzeczywiście „robią” i „dowożą” obietnice, to wyborcy tego nie zauważają i nie odczuwają.
Jednocześnie w siłę rośnie prawica. Nawet jeśli Koalicja Obywatelska wciąż jest na pierwszym miejscu w sondażach, to za jej plecami znajdują się kolejno: Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja oraz Konfederacja Korony Polskiej. Koalicjanci KO, czyli Lewica, PSL i Polska 2050, złapali poważną zadyszkę. To wszystko sprawia, że perspektywa przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi w 2027 roku jest dla koalicji rządzącej co najmniej mało kolorowa.
Wybory 2027. Czy koalicja utrzyma władzę?
– Sytuacja dla obozu władzy jest trudna. Sama koalicja jest stabilna, ale niewiele sztandarowych projektów w ogóle wychodzi z Sejmu – mówi Interii politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Bartłomiej Biskup. – Pojawiają się elementy wewnętrznej niezgody. Prezydent jest z innego obozu, a więc czasem wciska hamulec. Sytuacja Polski 2050 jest dziś w kiepskim stanie. Perspektywy sondażowe i stabilizacyjne nie są za wesołe. Ale z drugiej strony koalicja ma stabilną większość. Jest to więc asumpt do tego, by jakieś działania podejmować. Po tych dwóch, mimo wszystko, trudnych latach – dodaje.
Tylko dlaczego koalicja nie próbuje przyspieszyć? Do tej pory politycy obozu władzy przekonywali, że „hamulcowym” zmian jest Andrzej Duda w Pałacu Prezydenckim. Tyle tylko, że z perspektywy koalicji niewiele się zmieniło, bo Dudę zastąpił Karol Nawrocki. Przyspieszenia z przychylnym prezydentem tak czy inaczej nie będzie, ale można próbować forsować dobre pomysły. Na co więc czeka koalicja?
– Czeka na cud – mówi Interii dr Jacek Sokołowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. – Jeśli dobrze pamiętam, 65 proc. wyborców PO jest rozczarowanych jej działaniami. Trzecia Droga praktycznie nie istnieje. Lewica jest na finiszu swojej egzystencji. Sondaże PO są względnie stabilne, ale nie bardzo są widoki na to, by powtórzyła się sytuacja z 2023 roku. Krótko mówiąc: PO może zachować 30 proc. poparcia do 2027 roku, ale z takim wynikiem nie ma szans na utrzymanie władzy – nie ukrywa rozmówca Interii.
Jak utrzymać władzę? Ratunkiem Konfederacja?
Jak przekonuje, jedynym sposobem na utrzymanie władzy przy dzisiejszych wynikach sondażowych byłaby koalicja z Konfederacją, ale dodaje również, że taki wariant jest bardzo mało prawdopodobny.
– Nie widać nawet prób, by sprawnie administrować tym, co jest. O zmianach nie może być mowy, bo wybory prezydenckie wygrał Karol Nawrocki. PO od początku objęcia władzy rozmawiała w zasadzie ze swoim twardym elektoratem. A teraz robi to jeszcze mocniej, bo tak należy odczytywać zastąpienie Adama Bodnara Waldemarem Żurkiem – podkreśla dr Sokołowski.
Nazwisko Waldemara Żurka jest dziś jednym z bardziej gorących w polskiej polityce. Minister sprawiedliwości budzi emocje – skrajne, bo zwolennicy obozu władzy go wychwalają, a przeciwnicy zdecydowanie krytykują. Na pewno nie jest jednak nijaki.
– Tylko z tego nic nie wyniknie. Będzie więcej chaosu i więcej braku sprawczości. Elektorat radykalny się cieszy, że Żurek komuś „dołoży”, ale od samego mieszania herbata nie stanie się bardziej słodka. Poza radykałami wszyscy inni będą raczej przerażeni, bo sądy zwolnią jeszcze bardziej, a za chwilę nie będzie wiadomo czy wydany wyrok obowiązuje – dodaje dr Sokołowski, prawnik i politolog.
Tusk i nikt poza nim. Koalicja cierpi na braku wyrazistych postaci
Na brak wyrazistych osobistości w rządzie Donalda Tuska zwraca uwagę też dr hab. Biskup. Jego zdaniem sam premier to zbyt mało, by udźwignąć ciężar potencjalnych wyzwań.
– Nie ma co płakać, tylko próbować. Wprowadzać ustawy, grać politykami, liderami, wzmacniać ugrupowania środka. Pokazać, że poza premierem jest drużyna z silnymi nazwiskami – przekonuje dr hab. Biskup. I wymienia: Radosław Sikorski, Rafał Trzaskowski, Władysław Kosiniak-Kamysz, Magdalena Biejat, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Szymon Hołownia.
– Trzeba szukać i pokazać, że poza silnym liderem w obliczu zagrożenia koalicja ma też mocną drużynę zaraz za jego plecami. I ta drużyna powinna wziąć współodpowiedzialność, czego dzisiaj trochę brakuje – podkreśla rozmówca Interii.
Dr hab. Biskup dostrzega jednak też pozytywy. Przekonuje, że rząd odnalazł się w agendzie bezpieczeństwa, a więc trochę bardziej prawicowej. Jego zdaniem w wielu miejscach mówi dziś językiem Prawa i Sprawiedliwości, odpowiadając na współczesne wyzwania, a w polityce wcale nie jest to najłatwiejszy zwrot. Są jednak dwa poważne problemy, z którymi ciężko będzie mu się uporać: to sprawy budżetowe i związane z praworządnością.
– Na dzisiaj wygląda to niezbyt dobrze. Są jednak różne opcje i pomysły, czyli np. zmiana premiera, wykorzystanie lub zrezygnowanie z wizerunku Rafała Trzaskowskiego, sięganie po innych liderów, granie zagadnieniami bezpieczeństwa. Na dziś nie są to świetne perspektywy, bo oceny rządu są słabe. Tylko to jeszcze dwa lata, może się wydarzyć naprawdę dużo – uważa dr hab. Biskup.
Perspektywa wyborów 2027 roku. Czy może pomóc zmiana premiera?
Czy rzeczywiście zmiana premiera mogłaby podnieść notowania koalicji rządzącej? To prawdopodobnie zależy od tego, kto miałby zastąpić Tuska. Najczęściej wymienia się nazwisko wicepremiera Radosława Sikorskiego, który miałby być lepiej przyjmowany przez wyborcę środka i prawicy. Tylko czy taka zmiana byłaby sygnałem wysłanym Konfederacji, że PO chciałaby współtworzyć z nią przyszły rząd?
– Nie sądzę, by po zmianie premiera ktoś z opozycji przychylniej patrzył na tę władzę. To nie ma sensu. W interesie całej opozycji jest to, by koalicja coraz bardziej się zakopywała i męczyła – zauważa dr Sokołowski.
– Patrząc na stan obecny nie wydaje się, by rządząca koalicja miała jakiś ruch. Nie da się jednak przewidzieć przyszłości, nieoczekiwanych zdarzeń jak np. wojna. Sytuacja PO jest trudna i PO na dziś traci władzę. Nie da się wykluczyć, że nastąpią jakieś potężne zaburzenia, które jej pomogą. Musiałyby one jednak być wydarzeniami z kategorii, na których trudno oprzeć racjonalną prognozę – przekonuje naukowiec z Uniwersytetu Jagiellońskiego.