Od stycznia 2025 roku obowiązują nowe przepisy dotyczące odpadów tekstylnych. Ubrania, obuwie i inne tekstylia zostały uznane za nową frakcję odpadów. Nie mogą być już wyrzucane do kontenerów na odpady zmieszane, a powinny być zbierane selektywnie. Czyli oddawane do PSZOK-ów.
Ale do tych punktów, zdaje się, wielu osobom jest nie po drodze, czy też są one po prostu za daleko. Albo nie wiedzą, że tak powinno się robić. Efekt? Przy kontenerach tworzy się odrębne wysypisko.
Problem zauważył Polski Czerwony Krzyż, który w całej Polsce jeszcze na początku 2024 roku miał 35 tys. kontenerów na tekstylia. I kiedy rozmawialiśmy na początku 2025 roku, tuż po zmianie przepisów, stowarzyszenie jeszcze nie wiedziało, czy nowe przepisy wpłyną w jakiś sposób na ich funkcjonowanie.
6 tys. ton tekstyliów rocznie. 30 proc. „do niczego się nie nadaje”
Michał Mikołajczyk, członek Zarządu Głównego Polskiego Czerwonego Krzyża, w rozmowie z Interią przyznaje: kontenery PCK są zalewane tekstyliami.
– To zjawisko obserwujemy już od ponad dwóch lat, ale w ostatnich miesiącach wyraźnie się nasiliło. Szacujemy, że każdego miesiąca, na terenie całej Polski, do kontenerów PCK trafia około 6 tysięcy ton tekstyliów. I choć to ogromna liczba, niestety około 1,5 tysiąca ton – czyli blisko 30 proc. – to rzeczy, które do niczego się nie nadają – wskazuje Michał Mikołajczyk.
Są to na przykład ubrania kompletnie zniszczone, przemoczone, spleśniałe, ale też rzeczy zupełnie przypadkowe. – Od zepsutego AGD, po odpady budowlane, komunalne i opakowaniowe. Trafiają do nas nawet torby z odpadami kuchennymi, poplamione dywany, zużyte materace, czy ziemia ogrodowa – wymienia nasz rozmówca.
I komentuje: – Zamiast darów w kontenerach znajdujemy więc zawartość czyjejś piwnicy i śmietnika. A to nie jest pomoc – to koszt. Takie odpady nie tylko nie wspierają działalności charytatywnej, one ją skutecznie utrudniają, niszcząc dobrą odzież i generując koszty logistyczne i utylizacyjne.
„Podrzucanie to nie dawanie”. Kilka tysięcy kontenerów znika z mapy Polski
– Niestety byliśmy zmuszeni do ograniczenia liczby kontenerów ze znakiem PCK – mówi Michał Mikołajczyk. Zostało ich około 27 tysięcy. Oznacza to, że z przestrzeni publicznej zniknęło więc ponad 8 tysięcy pojemników.
– Taką decyzję podjął w porozumieniu z nami nasz partner logistyczny. Była to konieczna reakcja na coraz częstsze nadużycia. W wielu lokalizacjach pojemniki były regularnie przepełnione, a wokół nich pojawiały się duże ilości odpadów. Ich usuwanie wiązało się z wysokimi kosztami i poważnym obciążeniem organizacyjnym – wyjaśnia.
I podkreśla: – Zamiast dawać, niektórzy po prostu podrzucali. A to nie jest to samo.
Najwięcej pojemników usunięto w województwach warmińsko-mazurskim i dolnośląskim. – Decyzja była trudna – bo każdy kontener to potencjalne źródło pomocy – ale musieliśmy ograniczyć te lokalizacje, które generowały więcej strat niż dobra – dodaje.
Michał Mikołajczyk przyznaje: zdecydowanie ma to związek z nowymi przepisami.
Problem z PSZOK-ami. „Wybierają drogę na skróty”
– Sama zmiana przepisów to krok w dobrą stronę, jej wdrażanie w praktyce bywa trudne. Nie wszyscy wiedzą, gdzie znajduje się najbliższy PSZOK. Część mieszkańców nie ma jak tam dojechać, inni wybierają po prostu drogę „na skróty” – i traktują kontener PCK jak zastępczy śmietnik – wskazuje nasz rozmówca.
I tak, od początku roku PCK zauważyło wyraźny wzrost liczby worków z przypadkowymi przedmiotami. – Jakby kontener charytatywny stał się alternatywą dla PSZOK-u. Tyle że to nie jest kontener na śmieci, to narzędzie pomocy – komentuje Mikołajczyk.
W jego ocenie potrzebny jest między innymi system odbioru i zagospodarowania odpadów tekstylnych zaproponowany mieszkańcom przez samorząd. – W tym obszarze PCK może być partnerem. Na przykład w Białymstoku podzieliliśmy się odpowiedzialnością i kosztami za zagospodarowanie tekstyliów i odpadów tekstylnych z miastem i widzimy pozytywne rezultaty – mówi.
Edukacja. „Kontener to nie pojemnik na odpady”
Michał Mikołajczyk zauważa też, jak ważna jest w tym obszarze edukacja.
– Wiele osób po prostu nie wie, co dokładnie należy zrobić ze zużytą odzieżą. Kontener PCK stojący przed blokiem wydaje się najprostszym rozwiązaniem, nawet jeśli ubrania są zniszczone lub nie nadają się do niczego – komentuje.
Przyznaje, że każdy z nas może się pomylić. – Ale jeżeli ktoś zostawia worek z przemoczoną pościelą i odzieżą poplamioną detergentami, trudno mówić o pomaganiu – wskazuje.
– Zależy nam na dotarciu z prostym, ale kluczowym przesłaniem: kontener PCK to nie pojemnik na odpady. To narzędzie realnej pomocy, ale tylko wtedy, gdy trafią do niego tekstylia w odpowiednim stanie, a odpady tekstylne do innego zagospodarowania np. poprzez PSZOK-i – wyjaśnia.
I podsumowuje: – Pomaganie nie zaczyna się w chwili wrzucenia worka do pojemnika, tylko w momencie, w którym decydujemy, co do niego wkładamy.