Koszmar turystów na hiszpańskim lotnisku
Na lotnisku na hiszpańskiej Gran Canarii trwa koszmar polskich turystów. Według planu powinni oni wylecieć w czwartek 3 lipca z Poznania na Fuerteventurę o godzinie 15:05. Tak się jednak nie stało. – Nie wylecieliśmy o czasie, przewoźnik powiedział nam, że powodem są strajki we Francji. Natomiast oni o tym wiedzieli, media informowały o strajkach od samego rana, więc nie musieli nas odprawiać, a to zrobili – mówi w rozmowie z Gazeta.pl jedna z uczestniczek wycieczki. Jak relacjonuje, pasażerowie siedzieli w nagrzanym samolocie przez pięć godzin. – Dostaliśmy po pół litrze wody, dopiero jak się o nią upomnieliśmy. Na pokładzie były zarówno małe dzieci, jak i osoby starsze oraz schorowane. Około godziny 20:00 wystartowaliśmy. Zapewniono nas, że wylądujemy na Fuerteventurze za około pięć godzin, mimo że lotnisko jest tam czynne do godziny 23. Tak się nie stało. Wylądowaliśmy o 1 w nocy na Gran Canarii. Załoga nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego mimo wcześniejszych zapewnień wylądowaliśmy na innej wyspie – mówi nam pasażerka z Poznania.
Ponad osiem godzin na lotnisku bez jedzenia, wody i leków
Nasza rozmówczyni dodaje, że pasażerowie zostali wysadzeni na terminalu i pozostawieni bez słowa. – Na lotnisku nie było nikogo, z kim można było się skontaktować i uzyskać jakąkolwiek informację. Przewoźnik Enter Air odsyła nas do TUI, a TUI tłumaczy, że próbuje ustalić coś z Enter Air. Jednak obie te firmy nie są w stanie udzielić nam żadnych rzetelnych informacji. Jesteśmy tutaj od 1 w nocy, a obecnie jest 9 rano. Nie wydano nam bagaży, zostały one w samolocie. Ludzie nie mają dostępu do leków – mówi kobieta.
– Rozumiem, że są sytuacje nadzwyczajne, ale jestem zaskoczona tak niskim poziomem obsługi klienta i tym, że zostawia się ludzi bez słowa w obcym państwie. Od ośmiu godzin słyszymy na infolinii TUI, że sprawdzają i weryfikują informacje o możliwym odlocie. Jedyne co dostaliśmy, to voucher na 16 euro od Enter Air na zakup jedzenia. Obecnie mija drugi dzień wycieczki, którego już nie odzyskamy. I nikt nam tego nie zrekompensuje – podkreśla klientka biura podróży TUI. Jak dodaje, obecnie samolot pojawił się na rozkładzie i ma planowany wylot na godzinę 12. – Oby to był koniec tego wakacyjnego koszmaru – podkreśla kobieta.
Stanowisko linii Enter Air
Skontaktowaliśmy się w związku z tą sytuacją z linią lotniczą Enter Air oraz biurem podróży TUI i poprosiliśmy o pilne przesłanie stanowiska. Poniżej publikujemy w całości wypowiedź spółki:
Opóźnienie startu samolotu było spowodowane strajkiem francuskiej kontroli powietrznej. Samolot był przygotowany do startu zgodnie z planem, po czym start był wielokrotnie przesuwany przez kontrolę lotów. W rezultacie jeszcze na lotnisku w Poznaniu konieczna była wymiana załogi, której skończył się czas pracy, a już w trakcie lotu lotnisko docelowe zostało zamknięte ze względu na ograniczenie operacji w godzinach nocnych. Dlatego samolot został ostatecznie przekierowany na Gran Canarię. Wszystkie te zdarzenia były niezależne od przewoźnika i wynikały z dynamicznie zmieniającej się sytuacji
Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie, dlaczego pasażerowie zostali pozostawieni bez żadnej informacji i opieki. Nadal czekamy na odpowiedź biura podróży TUI.
Więcej informacji na temat strajków we Francji znajdziesz w artykule: „Paraliż na francuskich lotniskach. Prawie połowa lotów w Paryżu odwołana. Co się dzieje?”.
Źródło:Gazeta.pl