Zespół z Warszawy może być zadowolony jedynie z pierwszych 45. minut, patrząc wyłącznie na wynik. Na tablicy wyników widniał bowiem bezbramkowy remis i można było mieć nadzieję, że polska drużyna zdoła pokusić się o niespodziankę w starciu z klubem z Anglii.
Druga część spotkania pokazała jednak, kto był i jest zdecydowanym faworytem – nie tylko w kontekście dwumeczu z Legią – ale również wygranej w całych rozgrywkach Ligi Konferencji.
Liga Konferencji: Legia Warszawa wysoko przegrała z Chelsea
Warszawianie do ćwierćfinału Ligi Konferencji podchodzili w mocno osłabionym składzie. Trener Goncalo Feio nie mógł skorzystać m.in. z Artura Jędrzejczyka, kapitana Bartosza Kapustki czy napastnika Marca Guala. To w przypadku starcia z tak klasowym rywalem były absencje nie do zastąpienia.
Chelsea do Warszawy przyjechała z szacunkiem do rywala, ale też świadomością swojej mocy. Anglicy nie rozpoczęli w najmocniejszym zestawieniu, chcąc trochę wybadać to, co wydarzy się na murawie. Jak się okazało, choć w pierwszej połowie przyjezdni nie zachwycili, w drugich 45. minutach już mogli ze spokojem wyczekiwać końcowego gwizdka.
Legia miała jedynie pojedyncze zrywy, próbując jakkolwiek zagrozić rywalom – to w pierwszej części. Kiedy Chelsea miała już jedno, a następnie kilkubramkowe prowadzenie, warszawianie mieli też kolejne sytuacje. Takowych jednak nie udało się wykorzystać, wpakować piłki do siatki choć raz.
Warto odnotować rzut karny obroniony przez Kacpra Tobiasza w drugiej części gry. Cóż jednak z tego, skoro po chwili, Chelsea dopięła swego i choć nie poprzez dobitkę, to dosłownie kilka sekund później z 0:2 zrobiło się 0:3.
Rewanż w Londynie wydaje się być formalnością dla klubu z Premier League. Legioniści z pewnością będą jednak chcieli spróbować walczyć o marzenia. Polskiej drużynie nie można odbierać szans, choć te z pewnością nie są zbyt wielkie – po czwartkowym rezultacie na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.
A skoro o obiekcie mowa, tradycyjnie na wysokości stanęli kibice Legii. Na trybunach atmosfera była godna ćwierćfinału europejskiego pucharu. Pozostaje pogratulować, że warszawski klub ma pod tym względem naprawdę się czym i kim pochwalić.