Według brytyjskiego dziennika „The Telegraph”, który analizuje sytuację na froncie, rosyjskie siły w czerwcu rozpoczęły nową ofensywę, obejmującą szeroki pas od Sum i Charkowa aż po Donbas i granice obwodu dniepropietrowskiego. Kreml próbował wzmocnić swoją pozycję, zwiększając liczebność armii i udoskonalając ataki rakietowo-dronowe. Mimo to impet ofensywy zaczął wyraźnie słabnąć, a największe rosyjskie sukcesy ograniczyły się do lokalnych postępów w obwodzie donieckim – między Pokrowskiem a Kostiantyniwką.
Zarówno ukraińskie władze, jak i źródła wywiadowcze potwierdzają, że sytuacja na froncie – choć wciąż bardzo dynamiczna – przestaje być dla Ukrainy jednoznacznie niekorzystna. Szczególną uwagę zwraca obwód sumski, gdzie Rosjanie intensyfikują ataki, ale według ukraińskiego sztabu generalnego ich ofensywa została powstrzymana. Jak poinformował głównodowodzący ukraińskiej armii Ołeksandr Syrski, rosyjskie wojska porzucają pozycje w obliczu strat, a ukraińska armia wzmacnia fortyfikacje i odpiera kolejne szturmy.
Ofensywa Rosji traci impet. Ukraińskie siły zatrzymały natarcie w obwodzie sumskim
Rosja nie rezygnuje z planu stworzenia tzw. stref buforowych przy granicy z Ukrainą – w tym w obwodzie sumskim. O planach takich stref rosyjski dyktator Władimir Putin mówił jeszcze w kwietniu 2025 roku, wskazując, że mają one „chronić rosyjskie regiony przygraniczne”. Od tamtego momentu rosyjska armia próbuje przesuwać się w głąb terytorium Ukrainy, ale – jak przekonują ukraińscy wojskowi – ofensywa została zatrzymana.
Według gen. Ołeksandra Syrskiego kluczowe działania Rosjan w regionie się załamały. Wizyta generała na froncie w obwodzie sumskim miała pokazać, że władze nie ignorują zagrożenia. Jak podkreślił, Ukraina buduje nowe fortyfikacje, tworzy korytarze chroniące przed dronami, by zabezpieczyć logistykę i życie żołnierzy. Ale Syrski zaznaczył również, że niektóre z tych zabezpieczeń „trzeba zrobić lepiej”. Krytyka wobec opóźnień w budowie umocnień wcześniej pojawiała się w ukraińskich mediach i wśród lokalnych społeczności.
O tym, że rosyjski plan ofensywy na północnym wschodzie się nie powiódł, mówi też wojskowy ekspert Ołeksandr Musijenko. W rozmowie z Radiem NV wskazał, że Rosjanie próbowali rozciągnąć siły Ukrainy i odciągnąć je od głównego odcinka w Donbasie, ale nie osiągnęli celu. – Rosyjski atak się załamuje. Wróg chciał przekierować uwagę i zmusić nas do przerzucania rezerw, ale nie zdołał tego zrobić – podkreślił.
O zatrzymaniu rosyjskiego natarcia mówi również płk Iwan Tymoczko, szef Rady Rezerwistów Wojsk Lądowych Ukrainy. W rozmowie z Ukraińskim Radiem ocenił, że plany Moskwy były dalekosiężne i zakładały pełną okupację regionu, a nawet otwarcie kierunku ofensywy na Kijów. – Strategiczny plan Rosjan zakładał przejęcie całego obwodu sumskiego, a potem ewentualne uderzenie na stolicę. Albo przez Sumy chcieli przejąć kontrolę nad resztą obwodu charkowskiego. Ale nawet przy zaangażowaniu 60 tys. żołnierzy nie udało im się osiągnąć tego celu – dodał.
Rosyjskie wojska, według Tymoczki, co najwyżej weszły w tzw. szarą strefę – teren opuszczony, ale niekontrolowany przez żadną stronę. Ostatnio, by podtrzymać natarcie, Rosja przerzucała jednostki z południa, także z Krymu, jednak nie wystarczyło to, by przełamać linię frontu. – Możliwości wspierania intensywności ofensywy zaczęły słabnąć. Formalnie Moskwa zwiększyła liczebność armii, ale faktycznie nie była w stanie stworzyć sił, które sięgnęłyby miliona ludzi – zaznaczył.
Zdaniem wojskowego eksperta, Rosja przechodzi do strategii wyniszczających uderzeń – nie tyle w celu zniszczenia armii ukraińskiej, ile zdemoralizowania społeczeństwa. – Chcą, by przez terror wobec cywilów ludzie sami zaczęli naciskać na władze, by te poszły na ustępstwa. To nowa odsłona znanej od lat rosyjskiej taktyki: jeśli nie możemy wygrać militarnie, spróbujemy złamać was od środka – tłumaczy Tymoczko.
Ewakuacja z obwodu sumskiego
Tymczasem ewakuacja z regionu trwa. Jak informuje gubernator obwodu Ołeh Hryhorow, z przygranicznych miejscowości wywieziono już około 57 tys. osób. Dotyczy to zwłaszcza 18 gmin położonych najbliżej linii walk. Mimo to około 35 tys. mieszkańców nadal pozostaje w domach, z czego 20 tys. odmówiło wyjazdu na piśmie. – Ludzie często wracają na „sezon ogrodniczy”. Mają swoje działki i mimo ryzyka wracają na czas prac rolnych – mówi Hryhorow w rozmowie z portalem Hromadske. Większość ewakuowanych radzi sobie samodzielnie – znajdują schronienie u bliskich lub wynajmują mieszkania.