Artur Łącki, poseł Koalicji Obywatelskiej i jeden z najbogatszych parlamentarzystów w Polsce, znów znalazł się w centrum medialnej uwagi. Tym razem powód jest wyraźny i kontrowersyjny: tzw. „afera KPO”, po tym jak ujawniono, że jego żona otrzymała wsparcie z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na prowadzenie pensjonatu. Od dnia publikacji mapy inwestycji KPO temat stał się jednym z najgorętszych w mediach, a pojawiające się pytania dotyczące przyznania środków małżonce posła mnożą się lawinowo. Sama Wioletta Łącka milczy w tej sprawie, a całą narrację próbował przejąć jej mąż, stając się rzeczowym i emocjonalnym obrońcą decyzji.
Czy żona posła Łąckiego dostała środki z KPO?
Prowadzony przez Wiolettę Łącką, żonę posła Koalicji Obywatelskiej, ośrodek wypoczynkowy w Pobierowie w województwie zachodniopomorskim stał się punktem zapalnym medialnej debaty. Pojawia się pytanie, które przyciąga uwagę opinii publicznej: czy małżonka parlamentarzysty rzeczywiście otrzymała środki z Krajowego Planu Odbudowy?
– Cóż, zrobiła się z tych dotacji z KPO taka afera, że pewnie w ogóle tych pieniędzy nie będzie – przyznał Artur Łącki w rozmowie z „Super Expressem”, cytowanej przez „Gazeta.pl”, dodając, że „będą sprawdzane papiery”.
I tu zaczyna się prawdziwy matematyczno-dotacyjny rollercoaster, bo w kolejnych wypowiedziach posła pojawia się dość istotna nieścisłość.
– Moja żona nie dostała żadnych pieniędzy, ani złotówki z KPO. A wyłożyła ogromne pieniądze na to, by uratować biznes po pandemii – cytuje Łąckiego „Gazeta.pl”, zaraz potem powołując się na wyjaśnienia polityka, wskazuje, że Wioletta Łącka złożyła wnioski i otrzymała środki.
– Wszystko zgodnie z prawem. Cała sprawa jest czysta, nie można się przyczepić do niczego – powtórzył polityk PO.
Do sprawy odnosi się również „Business Insider”, cytując Onet:
– Żona złożyła kilka wniosków, dotację otrzymała. Wsparcie dla tej branży jest potrzebne, ona nie podniosła się jeszcze po pandemii – przyznał poseł.
W tej narracji pojawia się klasyczne, niemal hamletowskie pytanie: to dostała czy nie dostała dotacje z KPO?
Jaki majątek ma poseł Łącki?
Pozostawiając temat nieszczęsnej dotacji, „Business Insider” przypomina, ile majątku posiada Artur Łącki. Jak podaje serwis, ostatnie oświadczenie majątkowe posła ujawnia majątek, którego wartość nieruchomości przekracza 64 mln zł.
Jak zaznacza serwis, w dokumentach polityk wykazał oszczędności: 1,14 mln zł, 483,16 tys. euro oraz 8,29 dol., przy jednoczesnych zobowiązaniach finansowych wynoszących około 2 mln zł.
W oświadczeniu znalazły się także szczegółowe źródła jego dochodów:
- PIT R – dieta parlamentarna: 47 966,35 zł, w tym nieopodatkowana kwota 36 000 zł,
- PIT 11 – dochód: 173 580,13 zł,
- PIT 38 – dochód: 112 173,80 zł,
- PIT 37 – dochód: 183 153,17 zł.
Nieruchomości i luksusowa flota posła Łąckiego
Jak podaje „Business Insider”, Łącki w swoim majątku wykazał dwa domy, osiem mieszkań, kilka działek oraz gospodarstwo rolne.
Szczegóły podane w oświadczeniu są imponujące: poseł jest współwłaścicielem domu o powierzchni 350 mkw. (ok. 2,5 mln zł) i właścicielem domu o powierzchni 250 mkw. (ok. 1,5 mln zł). Ponadto posiada siedem mieszkań o łącznej wartości 2,5 mln euro oraz jedno mieszkanie warte 250 tys. euro. Do zestawu nieruchomości wlicza się także tereny o łącznej powierzchni ponad 37 tys. mkw., w tym gospodarstwo rolne o powierzchni 1,47 ha (wartość 75 tys. zł).
Artur Łącki nie ogranicza się jednak wyłącznie do nieruchomości. W jego oświadczeniu znajdziemy również luksusowe samochody: Mercedes EQC, Land Rover Range Rover, Jeep Grand Cherokee, BMW 4 Cabrio, Infiniti Q50. Ponadto parlamentarzysta wykazał wartościowe przedmioty kolekcjonerskie powyżej 10 tys. zł, m.in. pięć zegarków, obraz olejny, dwie rzeźby i grafikę.
Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – na Kowalskim, żyjącym na minimalnej pensji, majątek zgromadzony przez posła Łąckiego może robić wrażenie, ale dla Nowaka z apartamentem w Marbelli, kilkoma Ferrari na podjeździe i ścianami usłanymi fangorami już niekoniecznie.