Kilka dni temu pisaliśmy o wyjątkowo udanym otwarciu sezonu w PlusLidze przez siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów. Duża w tym zasługa właśnie Marcina Janusza. Kapitan i rozgrywający zespołu ze stolicy Podkarpacia odpoczął i widać, że wrócił na właściwe tory. Jego gra zwiastuje to, co można było przewidywać przed startem rozgrywek, czyli walkę Asseco Resovii o najwyższe cele.
Marcin Janusz o reprezentacji Polski. Czy to koniec dla siatkarza?
Nie jest tajemnicą, że po kilku sezonach intensywnej gry na dwóch frontach, klubowym i reprezentacyjnym, Janusz potrzebował przerwy. Wielu kibiców zapewne pamięta m.in. finisz turnieju olimpijskiego, gdzie w półfinale z USA rozgrywającemu odnowił się uraz pleców – jedynie podleczony, ale nie wyleczony wcześniej.
Rozgrywający nie mógł też w pełni pomóc kolegom w szeregach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Janusz musiał bowiem grać często z bólem, którego na dobre pozbył się właściwie dopiero w przerwie przed sezonem 2025/26.
Czy to znaczy, że rozgrywającego nie zobaczymy już w barwach reprezentacji Polski?
– Moja dyspozycja fizyczna w tym momencie nie pozwoliłaby mi w pełni wejść na te reprezentacyjne obroty. Nie jestem pewien, czy byłbym w stanie wytrzymać intensywność treningów pod okiem trenera Nikoli Grbicia […] W reprezentacji nie ma miejsca na półśrodki. Jeśli ktoś deklaruje chęć gry, niezależnie od turnieju, musi być przygotowany w stu procentach. Chcę być gotowy w pełnym wymiarze, niczego nie ukrywać. Na to jest jeszcze za wcześnie, dlatego czekają mnie rozmowy z trenerem Nikolą. Nie chciałbym niczego ogłaszać bez wcześniejszej konsultacji z nim, z szacunku do selekcjonera. To on powinien jako pierwszy poznać moją decyzję – powiedział siatkarz i kapitan Asseco Resovii w podcaście „Polsat SiatCast”.
Nie jest zatem wykluczone, że Janusz postanowi rozstać się z reprezentacją Polski w niedalekiej przyszłości. Siatkarz wspominał zresztą w wywiadach, że nie ma zamiaru przez długie lata przeciągać swoją karierę siatkarską.
Dokładając do tego przeciążenia ostatnich sezonów, ew. wiążąca decyzja względem nieobecności w drużynie pod batutą Grbicia, wydaje się układać w całość. Choć z pewnością byłaby to spora strata, stracić wicemistrza olimpijskiego dla kadry.












