„Niemcy właśnie przyznały swojej agencji szpiegowskiej nowe uprawnienia do inwigilowania opozycji. To nie jest demokracja – to tyrania w przebraniu” – napisał Marco Rubio w serwisie X, odnosząc się do decyzji niemieckiego kontrwywiadu, Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji.
„Prawdziwym ekstremizmem nie jest popularna AfD – która zajęła drugie miejsce w ostatnich wyborach, ale raczej zabójcza polityka imigracyjna otwartych granic, której sprzeciwia się AfD. Niemcy powinny zmienić kurs” – dodał.
Niemiecki kontrwywiad (BfV) zaklasyfikował w piątek prawicowo-populistyczną Alternatywę dla Niemiec jako organizację ekstremistyczną, która zagraża demokracji. Urząd oświadczył, że AfD „działa przeciwko wolnościowemu, demokratycznemu porządkowi państwa”.
AfD jako organizacja ekstremistyczna. Możliwa niejawna inwigilacja
BfV podjął decyzję na podstawie wewnętrznej ekspertyzy liczącej ok. 1,1 tys. stron. W dokumencie podkreślono, że ocena AfD bazuje przede wszystkim na dominującym w tej partii rozumieniu narodu, które opiera się nie na obywatelstwie, a przede wszystkim na pochodzeniu.
Zaklasyfikowanie AfD jako organizacji ekstremistycznej umożliwi władzom stosowanie niejawnych metod monitorowania działalności tego ugrupowania, które w lutowych wyborach parlamentarnych zajęło drugie miejsce.
Stygmat wiążący się z nadaniem takiego statusu oraz wynikające z niego ograniczenia w zajmowaniu posad w służbie publicznej sprawią, że AfD będzie też trudniej przyciągać nowych członków – stwierdza Reuters.
Amerykańska administracja broni AfD
Wcześniej za ekstremistyczną uznano młodzieżówkę AfD oraz jej struktury w trzech landach: Turyngii, Saksonii i Saksonii-Anhalcie.
Klasyfikacja AfD jako podmiotu ekstremistycznego nie oznacza delegalizacji ugrupowania. Zdecydować może o niej tylko Trybunał Konstytucyjny na wniosek jednej z dwóch izb parlamentu – Bundestagu, Bundesratu lub rządu.
Interwencja Rubio jest już kolejnym działaniem nowej amerykańskiej administracji w obronie AfD. Wcześniej wiceprezydent J.D. Vance wzywał Niemców, by nie wykluczali z rządzenia organizacji i nie budowali wokół niej „zapór ogniowych”. W minionych wyborach partię wprost poparł również doradca prezydenta, miliarder Elon Musk.