-
W Mołdawii zakończyły się historyczne wybory parlamentarne z frekwencją 51,9 proc. Ich wynik zostanie ogłoszony w poniedziałek rano.
-
Podczas głosowania w kraju panowały napięcia, policja przewiduje możliwe zamieszki, a władze obawiają się rosyjskiej ingerencji.
-
O wejście do parlamentu rywalizowało 15 partii. Koalicja dla proeuropejskiej władzy może być trudna do zbudowania ze względu na podziały polityczne.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
O godz. 21. w Mołdawii (godz. 20. w Polsce) zakończyły się wybory parlamentarne, które politycy i komentatorzy określają jako „historyczne”. Sondaże przedwyborcze dawały szanse na wejście do parlamentu czterem siłom politycznym.
W chwili zakończenia głosowania frekwencja wynosiła 51,9 proc. – wynika z danych publikowanych przez Centralną Komisję Wyborczą (CEC). Za granicą zagłosowało blisko 264 tys. osób. W trakcie głosowania nie przeprowadzano badań exit poll.
Po zliczeniu głosów z 92 proc. komisji na pierwszym miejscu była proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS) z wynikiem 46,60 proc., a na drugim prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP) – 26,62 proc. Ponad pięcioprocentowym progiem wyborczym znajdują się jeszcze trzy formacje: blok Alternatywa, Nasza Partia Renato Usatego oraz radykalnie prawicowa unionistyczna Demokracja w Domu.
Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich wyjaśnił na platformie X, że najpierw zliczane są głosy z małych miejscowości, potem spływają wyniki z dużych miast, a dopiero na końcu uwzględniane są głosy diaspory, które mogą mieć duży wpływ na ostateczny wynik. Całus podkreślił, że częściowych wyników „nie należy traktować jako ostatecznych, a nawet zbliżonych do ostatecznych”. „Broń Boże, nie ekstrapolujmy rezultatów z połowy komisji na ostateczny wynik” – napisał analityk.
Mołdawska policja przekazała w niedzielę, że w związku z wyborami w kraju może dochodzić do zamieszek. – Mamy informacje o tym, że pewne grupy interesów przygotowują prowokacje i zamieszki, do których może dojść już dzisiaj w nocy – powiedział na antenie telewizji TV8 szef mołdawskiej policji Viorel Cernauteanu.
Wybory parlamentarne w Mołdawii. 15 ugrupowań w wyścigu do parlamentu
Lokale wyborcze były otwarte od godz. 6. rano do godz. 20. czasu polskiego. Na terytorium Mołdawii otwarto 1973 lokali do głosowania, w tym 12 – dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza. Mieszkańcy tego regionu mogą uczestniczyć w wyborach na terytorium kontrolowanym przez władze w Kiszyniowie.
301 lokali wyborczych (o ponad 60 więcej niż w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich) otwarto poza granicami kraju, a najwięcej – we Włoszech (ponad 70), Niemczech, Francji i Rumunii. Na terytorium Rosji otwarte były tylko dwa punkty do głosowania.
W wyborach do 101-osobowego parlamentu startowało 15 partii politycznych (jeszcze jedna w przeddzień wyborów wycofała się, przekazując swoje głosy partii rządzącej PAS), trzy bloki i czterech kandydatów niezależnych. Próg wyborczy dla partii wynosi w Mołdawii 5 proc., a dla bloków – 7 proc. Parlament liczy 101 miejsc, co oznacza, że do zdobycia większości potrzebne jest 51 mandatów. Głosowanie odbywa się według list partyjnych.
Mołdawia. Cztery partie z szansą w niedzielnych wyborach
Sondaże prognozowały, że do parlamentu dostaną się trzy lub cztery siły polityczne. W większości badań prowadziła rządząca od czterech lat proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS). Na drugim miejscu był prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP), złożony z socjalistów, komunistów i partii Przyszłość Mołdawii. W piątek Centralna Komisja Wyborcza zagłosowała za wykluczeniem z wyborów jeszcze jednej partii, należącego do BEP Serca Mołdawii (PRIM). Jako przyczynę wskazano podejrzenia o nielegalne finansowanie z Moskwy.
Według sondaży szanse na wejście do parlamentu mają także Blok Alternatywa oraz Nasza Partia Renato Usatii. W skład Alternatywy wchodzą partia burmistrza Kiszyniowa Iona Cebana, były kandydat w wyborach prezydenckich Alexander Stoianoglo, były ideolog komunistów Mark Tkaciuk i były premier Ion Chicu. Alternatywa pozycjonuje się jako ugrupowanie proeuropejskie, jednak ze względu na polityczną historię jej członków eksperci są sceptyczni wobec tych deklaracji i wskazują na ich powiązania z Moskwą.
Do parlamentu ma szansę się dostać także Nasza Partia, na czele której stoi Renato Usatii, populista, który krytykuje zarówno partię władzy, jak i główne siły opozycyjne. Usatii jest uznawany za polityka obrotowego, jednak ciążącego ku Moskwie.
Taki rozkład sił sprawia, że w przypadku niezdobycia większości PAS będzie miała problem ze znalezieniem koalicjanta, który poprze ją w działaniach na rzecz eurointegracji, co może spowodować zahamowanie, a nawet zatrzymanie tego procesu. Dlatego też mołdawskie wybory są nazywane „najważniejszymi w historii” i skupiły niespotykaną dotąd uwagę międzynarodowych mediów.
Główni oponenci PAS z Bloku Patriotycznego krytykują partię władzy za konfrontacyjną politykę wobec Moskwy, oskarżają przy tym władze o działanie „według instrukcji” z Zachodu i zamiary „wciągnięcia kraju do wojny” i „sfałszowania wyborów”.
Wybory w Mołdawii w cieniu rosyjskich wpływów. Bezprecedensowa skala ingerencji
Do udziału w wyborach Centralna Komisja Wyborcza (CEC) nie dopuściła bloku Zwycięstwo (Victorie, Pobieda), złożonego z marionetkowych partii powiązanych z Ilanem Sorem, działającym z Rosji byłym oligarchą ściganym w Mołdawii za „okradanie państwa”.
Według władz w Kiszyniowie w trakcie obecnych wyborów bezprecedensowa jest skala ingerencji rosyjskiej, polegającej na kupowaniu głosów i kampaniach dezinformacyjnych.
Analitycy podkreślali, że przy dużej mobilizacji diaspory PAS wciąż ma pewne szanse na zdobycie większości (sondaże nie ujmują głosów zza granicy). W badaniach na terytorium kraju odnotowywany był bardzo wysoki odsetek niezdecydowanych, co utrudnia prognozowanie wyników.
Władze wyborcze w Kiszyniowie akredytowały ponad dwa tysiące obserwatorów, w tym blisko 800 obserwatorów międzynarodowych.