W piątek 22 sierpnia stacja pomiarowa na wysokości warszawskich bulwarów pokazała 10 cm – co stanowi nowy rekord. I już drugą taką sytuację w tym roku, bo na początku lipca stan rzeki spadł do 13 cm. Poprzedni rekord padł zaledwie w ubiegłym roku (wtedy było to 20 cm). Mało tego – według prognoz poziom wody będzie dalej spadał w kolejnych dniach.
Efekty niskiego stanu wody widać wyraźnie na warszawskim odcinku Wisły. Odsłonięte są brzegi rzeki, a na kamieniach i mule leżą puste muszle. W dużej mierze wyschnięte są – zazwyczaj pełne wody – niewielkie „zalewy” na prawym brzegu rzeki. W jej korycie widać też wystające kamienie i konary, a tam, gdzie rzeka rozlewa się szerzej – odsłonięte łachy i kamienie, co pokazują nasze ujęcia z drona:
10 cm wody w Wiśle – co to znaczy?
Stan wody to nie to samo, co głębokość rzeki – ta nie jest taka sama w poprzek całego koryta. Wodowskaz pokazuje nam, na jakim poziomie jest lustro wody w porównaniu do pewnego punktu odniesienia. Ale koryto jest nieregularne i nawet gdy wodowskaz na bulwarach pokazuje 10 cm, to w którymś miejscu rzeki jej głębokość może wynosić na przykład 2 lub 3 metry.
Dlatego ten czy inne wodowskazy mogą pokazać wartość 0 lub nawet poniżej zera, ale nie będzie to jeszcze oznaczać, że wody w rzece nie ma wcale. Możemy jednak sprawdzić nie tylko poziom wody, ale też jej ilość w przekroju rzeki.
Poza stanem wody, stacje pomiarowe pokazują nam także przepływ – czyli to, ile wody przepływa w danym momencie obok wodowskazu. W poniedziałek na Wiśle w Warszawie było to 169 metrów sześciennych na sekundę. Ta wartość jest niska, ale jeszcze nie rekordowa (najniższy przepływ w tym miejscu to ok. 150 m3/s).
Czy skoro przepływ – a więc w uproszczeniu ilość wody w rzece – nie jest rekordowo niska, to znaczy, że nie ma problemu? Niestety nie.
Z punktu widzenia użytkowania rzeki stan wody ma znaczenie, i na przykład działające w Warszawie promy, zabierające ludzi z jednej strony Wisły na drugą, nie mogą działać przy tak niskim stanie wody. Niemożliwy jest też np. dostęp do portu praskiego, gdzie znajduje się Komisariat Rzeczny Policji. W poniedziałek policyjne motorówki, które zazwyczaj trzymane są przy komisariacie, stały na brzegu Wisły – bo kanał prowadzący do portu niemal wysechł:
To, że stan wody w rzece oraz jej przepływ nie pokrywają się, mówi nam też o innym problemie. Jest nim obniżanie dna Wisły spowodowane eksploatacją rzeki, w tym wydobywaniem piasku – o czym alarmował w ubiegłym roku Jan Mencwel, warszawski radny, autor reportażu nt. problemów z wodą w Polsce „Hydrozagadka”. Funkcjonowanie przemysłowych piaskarni potęguje erozję oraz obniżanie dna rzeki, czego skutkiem jest rekordowo niski stan wody nawet w sytuacji, gdy sama jej ilość (przepływ) nie jest rekordowo niska.
Wreszcie, chociaż przepływ wody w Wiśle nie sięgnął rekordu, to jest on bardzo niski kolejny raz w tym roku. To oznacza suszę – a ta dotyka nie tylko okolic Warszawy, ale bardzo dużej części Polski, szczególnie rejonu Wisły i jej dorzecza.
Susza w Polsce
Niski stan Wisły jest w pewnym sensie jednym z ostatnich – ale najbardziej dla nas widocznych – etapów suszy. Ta zaczyna się jednak o wiele wcześniej, począwszy od lasów i pól, przez małe strumienie i rzeki, które wysychają o wiele wcześniej niż duża Wisła. W Gazeta.pl pisaliśmy już w ubiegłym roku o wysychaniu rzeki Małej pod Warszawą, o czym opowiadał nam fotograf i aktywista Daniel Petryczkiewicz.
To, jak duża jest skala niskiego stanu wody w mniejszych i większych rzekach, pokazują alerty suszowe IMGW:
Pod koniec sierpnia suszę hydrologiczną ogłoszono w kilkunastu miejscach w Polsce, szczególnie w południowej i wschodniej części kraju. Alerty suszowe obowiązują w dużej części zlewni Wisły.
Ta sytuacja nie dziwi, gdy spojrzymy na dane o opadach w sierpniu. Dane IMGW pokazują, że w dużej części kraju dotychczas spadło o połowę mniej deszczu, niż zazwyczaj w sierpniu. W niektórych miejscach – szczególnie na Mazowszu oraz we wschodnich województwach – spadło tylko 10-20 proc. miesięcznej normy.
W najbliższym czasie nie ma też perspektyw na poprawę tej sytuacji. Ostatni weekend sierpnia ma być upalny, z temperaturą przekraczającą 30 stopni Celsjusza w większości Polski. Opadów będzie w tym czasie bardzo niewiele. Prognoza długoterminowa wskazuje zaś, że wrzesień będzie raczej ciepły i suchy, co pogłębiłoby problem suszy.
Wraz ze zmianą klimatu Polska coraz bardziej „traci wodę”. Co prawda roczna suma opadów pozostaje od dawna mniej więcej taka sama, ale zachodzą dwie inne, potężne zmiany. Po pierwsze – przez globalne ocieplenie nasze zimy są coraz mniej mroźne i śnieżne. Zalegająca zimą pokrywa śnieżna stanowiła zapas wody, uwalniany wiosną. Teraz gdy śniegu jest mało i leży krótko, woda zimą spływa rzekami i wyparowuje. Po drugie, zmienia się charakter opadów – częściej mamy do czynienia z bardzo intensywnymi ulewami, co także oznacza szybki spływ wody zamiast jej stopniowego magazynowania w krajobrazie.
Do suszy przyczynia się też brak wystarczającej retencji wody w krajobrazie. Polska infrastruktura wodna – jak rowy melioracyjne – jest w dużej mierze nastawiona na odwadnianie. W zmieniających się warunkach klimatycznych powoduje to, że nawet gdy już pojawiają się opady, to szybko „tracimy” większość wody, która spływa rowami do rzek i do morza. Tegoroczne lato jest tego wyraźnym przykładem. W lipcu deszczu nie brakowało, a w niektórych regionach padało wręcz dużo. Ale tej wody nie udało się zatrzymać na dłużej i po suchym sierpniu znów mamy suszę w wielu regionach kraju.