Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Jaka była pana pierwsza myśl, gdy obudził się pan w poniedziałek i okazało się, że Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie?
Kazimierz Marcinkiewicz: Już po wynikach nocnych sondaży wiedziałem, że jest pozamiatane.
Wybory pokazały, że Polska jest rozwalona na pół – Polskę nacjonalistyczną i zapatrzoną w tzw. niezależność, a w gruncie rzeczy prorosyjską, i Polskę prozachodnią, europejską.
Tak jest od wieków. Andrzej Duda przez 10 lat nic nie zrobił z tym podziałem, Kaczyński od dawna pielęgnuje rozdzieranie Polski.
A Trzaskowski?
Miał szansę, by zasypać wreszcie ten rów, ale zwyciężył Nawrocki, który się tego nie podejmie, bo jest marionetką Kaczyńskiego. Podział będzie się utrwalał, powstaną dwa, wzajemnie zwalczające się plemiona.
Co zaważyło na przegranej kandydata KO?
Rafał zrobił bardzo dobry wynik, ponad 10 mln oddało na niego głos, ale doszło do tego, że młodzież, głównie mężczyźni wybrali nam Nawrockiego, który nie wytrzymuje godziny, bez wzięcia w dziąsło.
Jarosław Kaczyński twierdził, że nikotyna to nie grzech.
Nawrocki jest uzależniony, co w odniesieniu do jego nowej funkcji zwierzchnika sił zbrojnych, jest niepojęte, a w przypadku wojny mogłoby być dramatyczne, bo widać, że nie potrafi nad sobą zapanować. Wywiady wszystkich krajów piszą właśnie notki dla swoich rządów i prezydentów o Nawrockim. Nie są to laurki, to jest pełna informacja o jego słabościach i uzależnieniach. Wejdzie na europejskie salony jako lokaj, niestety.
Nawrockiemu nie zaszkodziły afery z mieszkaniem, rzekomym sutenerstwem, czy ustawkami kibolskimi.
Skłamał w sprawie mieszkania, a do tego wyszły inne jego grzechy z przeszłości. Myślę jednak, że to wierzchołek góry lodowej, a dowody jego działań mogą być w rękach grup przestępczych czy sił rosyjskich.
Dlaczego zatem dla większości Polaków nie miało to większego znaczenia?