– Do Strefy Gazy w okresie zawieszenia broni wjeżdżało ponad 500 ciężarówek z pomocą dziennie. Później te dostawy zostały zupełnie zablokowane, a teraz słyszymy o kilkudziesięciu ciężarówkach dziennie. To zupełnie niewystarczające. Ciężarówki nie mogą być nawet załadowane do pełna, bo muszą zmieścić się w urządzeniach do skanowania przy przekraczaniu granicy – mówi nam Małgorzata Olasińska-Chart.
Dyrektorka Programu Pomocy Humanitarnej w Polskiej Misji Medycznej (PMM) w sierpniu odwiedziła Zachodni Brzeg, gdzie organizacja działa w zakresie zapewniania pomocy medycznej i psychologicznej. Z kolei w Strefie Gazy pracują jordańscy lekarze, wspierani przez PMM. Partnerzy polskiej organizacji widzą tam efekty narastającego głodu, który jest skutkiem drastycznego ograniczenia dostaw pomocy i żywności przez Izrael.
Długofalowe skutki głodu
Według Ministerstwa Zdrowia w Strefie Gazy, liczba osób uznanych za zmarłe głodu wzrosła do 194. Tylko we wtorek w wyniku izraelskiego ostrzału zginęło zaś 135 osób, z czego ponad połowa została zabita podczas prób otrzymania pomocy humanitarnej.
Jak wyjaśnia Olasińska-Chart, decyzją władz izraelskich dotychczasowe 400 punktów pomocy ONZ zostało zamknięte kilka miesięcy temu. Blokowanie pomocy humanitarnej miało być „środkiem nacisku” na Hamas. Gdy wreszcie wznowiono dostawy, ich skala stanowiła zaledwie 1/10 tego, co w trakcie zawieszenia broni na początku roku. A system ONZ i setki miejsc wydawania jedzenia ma 4-5 punktów organizacji Gaza Humanitarian Foundation. To zupełnie nowa organizacja, powołana w USA, której działania są usankcjonowane przez władze amerykańskie i izraelskie.
– Ludzie muszą czekać w ich okolicy i na chwilę przed dostają informację, że punkt będzie otwarty. Więc biegną, tratują się, ochrona i żołnierze używają gazu lub strzelają. Nie da się tego nazwać zaprojektowaną dystrybucją, nie spełnia to podstawowych zasad pomocy humanitarnej – ocenia przedstawicielka Polskiej Misji Medycznej.
Jak podkreśla, konieczne jest jak najszybsze zwiększenie pomocy i dostaw żywności. To zarówno kwestia ratowania życia osób zagrożonych śmiercią głodową, jak i zdrowia praktycznie całej populacji. – Dorośli i dzieci powyżej 5. roku życia potrzebują dobrej, zbilansowanej diety, żeby wyjść z długotrwałego niedożywienia. Bez tego będą cierpieć z powodu jego konsekwencji, narażeni na infekcje, choroby kości czy serca – mówi.
– Młodsze, kilkuletnie dzieci, które przez większość swojego życia pozostają w stanie niedożywienia, cierpią na ograniczony wzrost i rozwój organizmu. I nawet jeśli w końcu otrzymają pomoc i jedzenie, to mogą już nigdy tego nie nadrobić, a z konsekwencjami zdrowotnymi będą mierzyć się całe życie – opisuje.
Poszatkowane terytorium
Polska organizacja razem z lokalnymi partnerami prowadzi też działania na Zachodnim Brzegu, czyli drugim z palestyńskich terytoriów, które znajduje się pod okupacją Izraela. Terytorium jest podzielone na trzy strefy A (gdzie większość kontroli mają władze palestyńskie), B oraz C (gdzie całą kontrolę ma izraelska armia). Podział wynika z podpisanego Porozumienia z Oslo. Miał on doprowadzić do powstania państwa palestyńskiego. To jednak do dziś się nie stało, a system doprowadził do podziału Zachodniego Brzegu.
– Strefa C, która obejmuje 60 proc. Zachodniego Brzegu, jest pod całkowitą kontrolą Izraela. Mieszkający tam Palestyńczycy nie mogą wykonać bez zgody najprostszego remontu, nie wspominając na przykład o wykopaniu studni. Izrael całkowicie kontroluje dostawy wody – opowiada Olasińska-Chart.
– Wojsko sprawuje też kontrolę nad poruszaniem się po Zachodnim Brzegu. W ostatnich latach zbudowano 900 nowych blokad dróg. Część z nich jest na stałe, inne to ciężkie szlabany, które armia otwiera lub zamyka wedle uznania. To oznacza, że czasem do następnej wsi, oddalonej o 2 kilometry, Palestyńczycy muszą jechać 20 km. Czasem dzieci nie mogą dotrzeć do szkoły, pacjenci do lekarza – mówi.
Jednym z działań prowadzonych przez PMM na Zachodnim Brzegu jest mobilna klinika, która dociera do małych miejscowości i wsi. – Jeździ do pacjentów w kilku miejscowościach. Na pokładzie są internista, pediatra, ginekolożka, farmaceuta, aparat USG. Badania i leki są bezpłatne – wymienia Olasińska-Chart. – Poza samym dostaniem się do lekarza problemem jest to, że ludzi na niego nie stać. Osoby, które nie pracują, nie mają ubezpieczenia zdrowotnego, muszą za każdą wizytę płacić, a nie mają z czego. Darmowe wizyty są dla nich często jedyną możliwością – dodaje. Organizacja prowadzi też tak zwaną pomoc psychospołeczną. Psycholożki jeżdżą do wsi i prowadzą grupowe zajęcia terapeutyczne z kobietami.
Ataki osadników
Zachodni Brzeg jest coraz bardziej podzielony nie tylko przez wojskowe drogi i punkty kontrolne, ale też przez powstające tam izraelskie osiedla. Chociaż osadnictwo na terenach okupowanych jest zabronione przez prawo międzynarodowe, to w osadach na Zachodnim Brzegu mieszka już ponad 700 tys. obywateli Izraela. Część osadników wybiera te miejsca z powodów praktycznych (tańsze koszty utrzymania), inni – ideologicznych.
Olasińska-Chart, która bywa na Zachodnim Brzegu od lat, widzi jak w ostatnim czasie powstają kolejne i kolejne osiedla izraelskie. – Zaczyna się od jednego kontenera z flagą, doprowadzany jest prąd i woda, po jakimś czasie wyrasta osiedle. I te osiedla oraz drogi do nich także fizycznie dzielą palestyńskie społeczności, uniemożliwiają czasem dostanie się z jednej strony wsi na drugą – relacjonuje.
Oferowana przez PMM pomoc psychologiczna ma trafiać do kobiet straumatyzowanych wydarzeniami na Zachodnim Brzegu, które często jednocześnie prowadzą całe gospodarstwo domowe. – Wielu mężczyzn wcześniej pracowało w Izraelu. Takie dorywcze prace pozwalały się utrzymać, choć oznaczało to długie przejazdy przez punkty kontrolne. Ale od początku wojny w Strefie Gazy stracili te prace, a wraz z nimi – dochód – mówi Olasińska-Chart i dodaje: – Jedynym źródłem utrzymania mogą być uprawy oliwek i wypas owiec. Ale dochodzi do ataków na gaje oliwne i pasterzy ze strony izraelskich osadników.
– Według relacji mieszkańców ataki osadników są coraz częstsze. Atakowane są wsie, niszczone szkoły, które później Palestyńczycy odbudowują. Kilkadziesiąt osób zginęło w takich atakach – opowiada.
Ruch osadniczy ma obecnie silne wsparcie w izraelskim rządzie, w tym ze strony ekstremistycznych ministrów. To między innymi Itamar Ben-Gwir, który pełni dziś funkcję ministra bezpieczeństwa wewnętrznego, a kiedyś został skazany za popieranie organizacji uznawanej przez Izrael za terrorystyczną. Ben-Gwir prowadzi akcje rozdawania broni palnej osadnikom, a w ubiegłym roku chwalił się wydaniem 120 tysięcy sztuk broni. Ci używają ich w konfrontacjach z Palestyńczykami.