W pierwszym tygodniu stycznia policjanci z Michałowa na Podlasiu odebrali telefon od pani Eugenii. Usłyszeli, że skończył się jej opał, a sama nie jest w stanie porąbać drewna. 85-latka mieszka sama i nie ma nikogo bliskiego, do kogo mogłaby zwrócić się po pomoc.
„Mundurowi porąbali przygotowane drewno i pomogli kobiecie rozpalić w piecu. O sytuacji, w której znajduje się seniorka, powiadomili również pracownika socjalnego” – przekazała KMP w Białymstoku. 85-latka relacjonowała później mediom, że jedna wizyta funkcjonariuszy zapewniła ciepło w jej domu na trzy kolejne dni.
/
Jednak nie każdy senior decyduje się prosić o pomoc. Wielu z nich nie zdaje sobie nawet sprawy, jak łatwo można znaleźć się na skraju wychłodzenia. I to bez wychodzenia z domu.
Miejska hipotermia. Cichy zabójca naszych czasów
Najpierw zmienia się zachowanie. Starszy pan z sąsiedztwa staje się smutny, apatyczny, zagubiony. Nie przystaje na rozmowę z sąsiadem, mruknie tylko „dzień dobry” w odpowiedzi lub nie odezwie się wcale. Z czasem widywany jest coraz rzadziej. Mało kto wie, że powoli, niepostrzeżenie wpada w hipotermię.
Do ilu stopni musi spaść temperatura w pomieszczeniu, by pojawiło się zagrożenie dla człowieka? Okazuje się, że – szczególnie w przypadku seniorów – w pomieszczeniu wcale nie musi być zatrważająco zimno, żeby doszło do hipotermii. Proces ten postępuje powoli, wręcz niezauważalnie, a kluczowy jest bilans. O co chodzi? Wyjaśnia dr hab. Sylweriusz Kosiński, anestezjolog, naczelny lekarz Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i współtwórca Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej.
Jak mówi, skóra człowieka działa jak naturalny termostat. Chłodzi nas lub grzeje w zależności od potrzeby. Zazwyczaj ma 3 do 5 stopni mniej od temperatury wnętrza ciała. – Z fizycznego punktu widzenia każda temperatura, która jest niższa od temperatury naszej skóry, może być niebezpieczna – tłumaczy w rozmowie z Interią Kosiński.
Przypomina, że człowiek jest zwierzęciem stałocieplnym, co oznacza, że utrzymuje stałą temperaturę narządów wewnętrznych. Powłoka w postaci skóry, tkanki podskórnej, powierzchniowej warstwy mięśni, tworzy wspomniany termostat. – Jeżeli stracimy więcej ciepła, niż go wyprodukujemy, temperatura wnętrza naszego ciała będzie spadać. To, czy wystąpi hipotermia, zależy tylko i wyłącznie od bilansu – wyjaśnia.
Termin „hipotermia miejska” zaczął funkcjonować w latach 80. ubiegłego wieku. Wtedy z Wielkiej Brytanii, Irlandii i krajów skandynawskich zaczęły spływać raporty. Wynikało z nich, że spora część osób starszych i schorowanych przyjeżdża do oddziałów ratunkowych z zaskakująco niską temperaturą ciała.
– W naszym kraju statystyka dopiero się tworzy. W 2013 roku razem z moim przyjacielem prof. Tomaszem Darochą robiliśmy pierwszą sondę na temat hipotermii miejskiej. Wykazała wiele problemów – mówi specjalista.
Hipotermia. Dlaczego u seniorów łatwiej o wychłodzenie organizmu?
Zdaniem Sylweriusza Kosińskiego problem hipotermii miejskiej jest w wielu miejscach na świecie, w tym w Polsce, niedoceniany, a statystyki niekompletne. – Sądzimy, że co najmniej cztery, jak nie pięć razy więcej osób, niż mówią oficjalne statystyki, choruje na hipotermię, ale tego nie wiemy na pewno, bo nie mamy narzędzi, by to sprawdzić – stwierdza.
Przed pandemią koronawirusa hipotermia miejska nazywana była wśród specjalistów w tej dziedzinie „epidemią XXI wieku”. – Problem jest ogromny na całym świecie, dotyka szczególnie starszych populacji i bardzo zaawansowanych krajów – dodaje lekarz, podając za przykład Japonię.
U młodych ludzi w warunkach zewnętrznych sprawa jest oczywista. – Wychodzimy na -20, jesteśmy nieodpowiednio ubrani lub wpadamy do zimnej wody i w tak skrajnych warunkach temperatura ciała może spaść w ciągu godziny nawet o kilka stopni. Natomiast u osób starszych hipotermia miejska charakteryzuje się tym, że temperatura ciała spada bardzo powoli – tłumaczy specjalista.
Dodaje, że to nawet niezauważalne ułamki stopnia na dobę, które prowadzą do tego, że w ciągu tygodnia, czy dwóch, bez podjęcia odpowiedniej interwencji, temperatura ciała może spaść poniżej 30 stopni, co oznacza pełne objawy hipotermii.
Na fakt, że seniorzy są na to bardziej narażeni, składa się kilka czynników: wolniejszy metabolizm, spadek aktywności fizycznej, a co za tym idzie aktywności mięśni, spadek poziomu niektórych hormonów, procesy neurodegeneracyjne, choroby układu nerwowego, zażywane leki i w końcu kwestia odżywiania.
Jemy po to, by wytwarzać energię. – Im mniej jemy, im mniej wartościowe są posiłki, tym mniej ciepła produkujemy – wyjaśnia specjalista. A to zwiększa ryzyko zachorowania na hipotermię. Niestety, jak podkreśla, wielu seniorów staje przed dramatycznym wyborem między zakupem jedzenia, opału i leków.
Bieda w Polsce ma twarz seniora
Jak wynika z „Raportu o biedzie 2024” Szlachetnej Paczki, w Polsce w skrajnym ubóstwie żyje ponad 400 tys. seniorów. W ciągu zaledwie roku przybyło ich prawie 150 tys. Są wśród nich osoby, które po odliczeniu kosztów utrzymania mieszkania i wykupienia leków, dysponują kwotą średnio 20 zł dziennie. W raporcie przywołano historie niektórych podopiecznych.
„Chodzę na nabiał i biorę ścinki, bo na więcej mnie nie stać. (…) Prawie codziennie jemy makaron z serem, ale zazwyczaj ścieram wyschnięte piętki. Jak się długo pogotuje, to w końcu się rozpuszczą. Taki sos od biedy. A nam się marzy rosół” – opisywała 60-letnia pani Krystyna, która od 17 lat nie pracuje, by opiekować się ciężko chorym mężem. Są dni, że nie mają żadnych pieniędzy na zakup jedzenia.
Jednym z czynników zwiększających ryzyko hipotermii miejskiej jest też depresja. Ta często pojawia się tam, gdzie brakuje wszystkiego.
– To wszystko zaburza nasze postrzeganie rzeczywistości, reakcje obronne w przypadku zagrożenia i się kumuluje. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, w której hipotermia stwierdzona u osoby starszej, miała tylko jeden czynnik wyzwalający – dodaje Sylweriusz Kosiński.
Dlatego tak ważne jest, by być czujnym na zmiany w zachowaniu i funkcjonowaniu osób starszych w otoczeniu.
– To oczywiście bardzo indywidualne, ale zaburzenia zachowania mogą pojawić się już przy temperaturze 34-35 stopni, a utrata przytomności przy około 30 stopniach. Do granicy wysokiego ryzyka, że serce tego nie wytrzyma i się zatrzyma, dzielą nas w tym momencie tylko jakieś 2 stopnie – podkreśla specjalista.
Tłumaczy, że o hipotermii łagodnej mówi się przy temperaturze od 36 do 32 stopni. 32-28 stopni to hipotermia umiarkowana. – Poniżej 28 śmiertelność jest już bardzo duża, ale te 30 stopni to umowna granica największego ryzyka – wyjaśnia.
Wykrywalność hipotermii w Polsce. „Wiele osób wciąż umyka”
Skuteczne leczenie hipotermii możliwe jest tylko w warunkach szpitalnych. – Nie nakłaniam nikogo do samodzielnych prób w tym zakresie, jeśli podejrzewamy hipotermię – zwłaszcza „miejską”, bo ryzyko powikłań przy stosowaniu domowych sposobów, jest bardzo duże – podkreśla Kosiński.
Z obserwacji specjalisty wynika, że z roku na rok rośnie liczba pacjentów, którzy pojawiają się na SOR-ach z objawami hipotermii. Z jednej strony stoi za tym zwiększenie świadomości w kwestii hipotermii miejskiej, a Sylweriusz Kosiński ma w tym swój wielki udział. – Od ponad 10 lat razem z prof. Tomaszem Darochą i całym sztabem ludzi, który z nami współpracuje, prowadzimy akcje informacyjne, profilaktyczne i szkolenia personelu medycznego, by zwiększać wykrywalność hipotermii miejskiej – mówi. Dzięki temu medycy mają szansę wyprzedzić cichego zabójcę, jakim jest hipotermia miejska.
– Mimo wszystko mam wrażenie, że wiele osób, które potencjalnie mogłyby zostać uratowane, nam umyka – dodaje.
Jest jeszcze druga strona, ta ujęta w raporcie Szlachetnej Paczki. Za wzrostem liczby przypadków hipotermii miejskiej może stać też wspomniany wzrost liczby seniorów żyjących w skrajnym ubóstwie. Nie sposób jednak rozstrzygnąć, który z tych dwóch czynników przeważa. Brakuje do tego solidnego badania populacyjnego.
– Od dwóch lat prof. Darocha wydeptuje ścieżki w Ministerstwie Zdrowia, w NFZ, chcąc znaleźć jakiekolwiek możliwości prawne, by przeprowadzić ogólnopolski audyt i sprawdzić, jak często tak naprawdę hipotermia występuje w Polsce. Napisaliśmy nawet list do premiera, ale wciąż ograniczają nas bezsensowne interpretacje prawne – tłumaczy lekarz.
Sylweriusz Kosiński: Walczymy nie tylko dlatego, że jesteśmy pasjonatami
Choć statystyki kuleją, są też powody do dumy. – Mamy jeden z najlepszych w Europie, jak nie na świecie, system wczesnej diagnostyki i leczenia hipotermii. Mamy zaszczepioną świadomość problemu. Potrzebujemy jeszcze powszechnie dostępnych narzędzi do rozpoznania, czyli termometrów o odpowiednich parametrach technicznych – tłumaczy specjalista.
Dzięki oddaniu pasjonatów, sporo się już w tym zakresie wydarzyło. Prof. Darocha osobiście zaprojektował termometr do pomiaru temperatury w szerokim zakresie i różnymi technikami. Kolejny krok to wywalczenie, by stały się one obowiązkowym wyposażeniem karetek. Jak dodaje Sylweriusz Kosiński, w tej chwili zaledwie 5 proc. ambulansów w Polsce ma odpowiedni sprzęt do pomiaru temperatury centralnej.
– Musimy jeszcze wiedzieć, z czym mamy do czynienia, czyli musimy zbudować bazę danych hipotermii w Polsce. Tak, jak zrobiono to właśnie w Japonii, gdzie jest obowiązek zgłaszania wszystkich przypadków hipotermii, z jakimi zetknięto się w szpitalu. Nie walczymy o to tylko dlatego, że jesteśmy pasjonatami. Nam po prostu leży na sercu los ludzi, zwłaszcza tych najbardziej podatnych i bezbronnych. Bez tego system jest po prostu niekompletny – skwitował.
W okresie niskich temperatur pomocy i uwagi wciąż bardzo często potrzebują też osoby w kryzysie bezdomności. Służby apelują, by każdy przypadek zagrożenia zgłaszać na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa lub dzwoniąc bezpośrednio pod nr alarmowy 112.