Takie sytuacje jak ta, czyli nielegalna jazda nagrana fotopułapką w jednym z nadleśnictw, to codzienność leśników. Cicha leśna droga i nagle wpadają oni. Dziewięciu jeźdźców na quadach. To nie scena z filmu sensacyjnego.
Paweł Gul z Nadleśnictwa Czarna Białostocka opowiada, że w takich przypadkach rozlicza sprawców z centralnej ewidencji pojazdów i kierowców, po czym wzywa ich do siebie i rozlicza za wykroczenia.
Nielegalna jazda po lasach. Tylko wyższe kary mogłyby odstraszyć
Tylko w tym roku na terenie regionalnej dyrekcji lasów państwowych w Białymstoku odnotowano ponad 30 przypadków nielegalnego offroad’u.
„Rok rocznie kierowcy są bardziej sprytni, zasłaniają swoje tablice, albo je zdejmują, poruszając się na terenie lasów” – mówi Ewelina Szklarzewska z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.
Nielegalny jazda obywa się na otwartych i często nieużywanych żwirowniach i piaszczystych drogach leśnych.
Karą za takie zachowanie jest mandat karny do 500 złotych. Jednak gdy kierowca quada nie zatrzyma się do kontroli, konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze. „Grozi mandat nawet do 5 tys. złotych i za to wykroczenie przewidziane jest 15 punktów karnych” – wyjaśnia Paweł Gul.
Wpaść na łamaniu przepisów jest bardzo łatwo. Leśnych dróg strzegą fotopułapki i sami strażnicy. W tym roku z nielegalnym offroadem walczy również policja.
Osoby profesjonalnie zajmujące się jazdą na quadach nie zostawiają suchej nitki na tych, którzy rozjeżdżają lasy. Karolina Pilarczyk, która zajmuje się profesjonalną jazdą driftingową mówi, że kierowcy jeżdżący po lesie niszczą czyjąś własność.
„Bo na quadzie i crossie można jeździć w zgodzie z prawem, nie łamiąc leśnych zakazów. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie to robić” – mówi Pilarczyk i dodaje: „w Bieszczadach mamy kilkaset hektarów do legalnego ofroadowania, można się dogadać”.
Offroad może być świetną rozrywką, bez niszczenia lasu i bez wysokich mandatów. Wystarczy tylko chcieć.