Nowy niemiecki rząd, utworzony przed konserwatywnych chadeków Friedricha Merza i centrolewicowych socjaldemokratów (SPD) opublikował umowę koalicyjną, zawierającą plany dotyczące nowej dobrowolnej służby wojskowej, mającej na celu odbudowę stale kurczących się szeregów niemieckich sił zbrojnych – Bundeswehry.
Jak podaje Politico, plan zakłada wysłanie obowiązkowej ankiety do wszystkich 18-letnich mężczyzn (w przypadku kobiet jest to dobrowolne) w celu oceny gotowości i zdolności do służby. Wybrani, o ile się zgodzą, zostaną zaproszeni do zaciągnięcia się do armii.
Niemcy stawiają na wzmocnienie armii
Obecny minister obrony Boris Pistorius, polityk SPD, który prawdopodobnie pozostanie w nowym rządzie na swoim dotychczasowym stanowisku, już jakiś czas temu bronił takiego podejścia, nazywając je pragmatycznym krokiem naprzód.
– Dzięki nowej służbie wojskowej zapewnimy zarówno rozwój, jak i trwałość sił zbrojnych – tłumaczył na spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy w Brukseli w zeszłym tygodniu. – Uczynimy Bundeswehrę bardziej atrakcyjną. To jest zarówno warunek wstępny, jak i rezultat – dodawał.
Jednakże, z uwagi na fakt, że ciężko określić jest liczbę osób, które zdecydowałyby się na wstąpienie do armii, w niektórych niemieckich kręgach już zapaliła się lampka ostrzegawcza.
– Jeśli podstawowa służba wojskowa nie zdoła w niedalekiej przyszłości znacząco zmotywować większej liczby młodych ludzi do zgłaszania się na ochotnika do sił zbrojnych, Bundeswehra nie będzie dysponować niezbędną liczbą czynnych żołnierzy i wyszkolonych rezerwistów – uważa Christian Richter, podpułkownik rezerwy i ekspert prawny w Niemieckim Instytucie Obrony i Studiów Strategicznych, think tanku Bundeswehry.
W jego opinii naraziłoby to zdolność obronną Niemiec na ryzyko, zarówno w kwestii obrony narodowej, jak i obrony zbiorowej w ramach NATO, a tych rozdzielić nie można.
Dziesięciolecia zaniedbań
Liczebność Bundeswehry nie jest imponująca i oscyluje w granicach ok. 182 tys. żołnierzy. Jak wynika z corocznego rządowego przeglądu jej stanu, w zeszłym roku więcej wojskowych odeszło, niż do niej wstąpiło, a prawie jedna trzecia nowych rekrutów zrezygnowała w trakcie szkolenia.
Źródłem tego problemu są nie tylko działania obecnych władz, ale dziesięciolecia decyzji politycznych, które zepchnęły wojsko na społeczny margines.
Po radykalnej redukcji etatów po zakończeniu zimnej wojny w 1994 r., za rządów kanclerza Helmuta Kohla, zamknięto bazy wojskowe, zwłaszcza w miastach. Według Carlo Masali, profesora Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium i doradcy wojskowego, armia zniknęła z życia publicznego.
Pobór zakończył się w 2011 r. W 2018 r. kampania rekrutacyjna Bundeswehry na targach gier Gamescom w Kolonii wywołała falę krytyki z powodu plakatu, na którym widniał napis „Multiplayer w najlepszym wydaniu”. Krytycy oskarżyli wojsko o trywializowanie wojny.
Na początku tego roku wschodnie miasto Zwickau zakazało umieszczania reklam Bundeswehry w przestrzeni publicznej, nazywając się „miastem pokoju” – chociaż później miejski organ nadzorujący uznał tę decyzję za bezprawną. To właśnie na tym tle – słabnącej widoczności i politycznych wahań – Niemcy stawiają teraz na nową, ochotniczą służbę wojskową.
Europejskie państwa obawiają się inwazji Rosji
– Potrzebujemy tych 100 tys. dodatkowych żołnierzy praktycznie natychmiast – uważa generał Carsten Breuer, najwyższy dowódca wojskowy Niemiec. Długoterminowy cel jest jednak jeszcze bardziej ambitny i zatrzymuje się na liczbie 460 tys. żołnierzy, przy czym liczba ta obejmuje siły czynne, rezerwistów i byłych wojskowych, mogących zostać powołanymi w razie poważnego kryzysu.
A kryzys ten może nadejść całkiem niedługo. Rok 2029 stał się nieformalnym terminem dla Niemiec – rokiem, w którym NATO i niemiecki wywiad spodziewają się, że Rosja odbuduje swoją zdolność konwencjonalną po wojnie w Ukrainie, aby zagrozić terytorium sojuszniczemu.
Aby zniwelować różnicę, nowa koalicja stawia na służbę wojskową opartą na wolnej woli, luźno wzorowaną na szwedzkim systemie Totalförsvar, czyli „obrony totalnej”.