-
Polska tymczasowo przywróciła kontrole na granicach z Niemcami i Litwą w związku z napływem migrantów oraz napięciami na granicy zachodniej.
-
Ruch Obrony Granic organizuje patrole obywatelskie, co budzi kontrowersje, a rząd krytykuje te inicjatywy za eskalowanie napięć i utrudnianie pracy służb.
-
Statystyki dotyczące migrantów pozostają przedmiotem sporu między rządem a opozycją.
-
Kontrole na granicach wprowadzają także inne państwa strefy Schengen.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W nocy z 6 na 7 lipca rozpoczęły się tymczasowe kontrole na granicach z Niemcami i Litwą, podczas których funkcjonariusze Straży Granicznej, wspierani przez policję i żołnierzy WOT mogą zatrzymać do sprawdzenia wytypowane pojazdy. Pojawiły się już pierwsze zatrzymania.
Narastające napięcie na granicy z Niemcami
Zgodnie z rozporządzeniem MSWiA kontrole potrwają przez 30 dni, a więc do 5 sierpnia. W tym czasie na granicy z Niemcami działały będą 52 przejścia graniczne, z czego w 16 miejscach będą prowadzone kontrole stałe. Z kolei na granicy z Litwą wytypowano 13 miejsc prowadzenia kontroli, z czego w dwóch miejscach będą prowadzone kontrole stałe.
Kontrole mają być wyrywkowe, a funkcjonariusze w pierwszej kolejności przyjrzą się busom i samochodom przewożącym większą liczbę osób.
- Wróciły kontrole, jest pierwszy zatrzymany. Wpadł na granicy z Litwą
- Rozpoczęły się kontrole na granicy. „Nie są nakierowane przeciwko Polakom”
Sytuacja na granicy polsko-niemieckiej nabrzmiewała od wielu miesięcy. Wraz ze zmianą władzy w Niemczech zintensyfikowano działania, zmierzające do zahamowania napływu migracji do Niemiec. To zaś wiązało się z uszczelnieniem granic i odsyłaniem migrantów.
– Nikt nie może ubiegać się o azyl w wybranym przez siebie kraju. Zgodnie z prawem europejskim, musi to nastąpić tam, gdzie wjeżdża się do Unii Europejskiej. Prawie nigdy nie są to Niemcy – tłumaczył szef Urzędu Kanclerskiego Thorsten Frei.
Działalność Roberta Bąkiewicza i Ruchu Obrony Granic
Tymczasem w ostatnich tygodniach w sieci zaczęło pojawiać się coraz więcej doniesień o migrantach, których polska Straż Graniczna rozmieszcza po placówkach w Polsce – pojawiły się informacje, że trafiają m.in. do domów dziecka, co w rozmowie z jednym z radnych potwierdziła dyrektor takiej placówki w Skierniewicach.
W nagłaśnianiu podobnych informacji prym wiódł Robert Bąkiewicz, działacz narodowy, były lider Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Bąkiewicz zaczął także zamieszczać w sieci filmiki dokumentujące aktywność niemieckich służb w przywożeniu migrantów na granicę polsko-niemiecką.
W kwietniu Bąkiewicz powołał Ruch Obrony Granic i zaczął organizowaćpatrole obywatelskie na przejściach granicznych m.in. w Gubinie, Słubicach, Lubieszynie i Zgorzelcu.
Patrole, jak tłumaczył sam Bąkiewicz, miały na celu obserwację, dokumentowanie i zgłaszanie przypadków nielegalnego przekraczania granicy do Straży Granicznej.
- „Mieliśmy rację”, „presja ma sens”. Politycy reagują na decyzję premiera ws. granicy
- Protest przy granicy z Niemcami. „Nie podrzucajcie nam swoich gości”
Ruch Obrony Granic jest chwalony przez prawicowych polityków, w tym także prezydenta Andrzeja Dudę i prezydenta-elekta, którzy dziękowali obywatelom oraz samemu Bąkiewiczowi za zaangażowanie w pilnowanie granic. Spotkało się to z ostrą reakcją premiera Donalda Tuska.
– Polityk, który wykorzystuje politycznie bojówkarzy lub aktywistów, stawia się w roli kogoś, kto przeszkadza państwu polskiemu dbać o bezpieczeństwo obywateli, granicy i naszego terytorium – stwierdził premier.
Rząd i służby zwracają uwagę, że obywatelskie patrole przeszkadzają Straży Granicznej w wypełnianiu obowiązków, wprowadzając chaos i eskalując napięcia.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Czesław Mroczek stwierdził, że „aktywiści, którzy niosą tam niepokój, stwarzają większe zagrożenie z punktu widzenia bezpieczeństwa mieszkańców niż nielegalni migranci”, rzecznik resortu Jacek Dobrzyński mówił wprost o nakręcaniu przez nich „spirali nienawiści”.
W podobnym tonie wypowiadał się także sam minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
– Widać na filmikach, jak próbują (…) prowokować Policję czy Straż Graniczną. Obrażają tych policjantów wulgarnymi słowami. Pan Bąkiewicz rozpowszechniał zdjęcie funkcjonariuszki, wzywając do ustalenia jej nazwiska – powiedział. Z kolei niemieckie media, takie jak „Der Spiegel” czy „Sueddeutsche Zeitung”, określały ROG jako „skrajnie prawicową straż obywatelską”, oskarżając ruch o podsycanie antyniemieckich nastrojów i utrudnianie niemieckiej polityki migracyjnej.
Rząd zlekceważył problem? Zarzucano motywacje polityczne
Początkowe reakcje rządu sprowadzały się do zapewnień, że problem z migrantami na zachodniej granicy nie jest duży i że nagłaśnianie go ma kontekst czysto polityczny.
– Ta histeria, która towarzyszy teraz politykom Konfederacji i PiS-u jest absolutnie motywowana politycznie; jest próbą wyścigu między Konfederacją a PiS-em – mówił jeszcze kilka dni temu szef MSWiA Tomasz Siemoniak.
– To są niedopuszczalne rzeczy, będziemy na to twardo reagować. Mamy rywalizację polityków Konfederacji i PiS na radykalizm. Politycy Konfederacji chcieli odwrócić uwagę od kongresu PiS – dodawał.
- „Muszą ponieść odpowiedzialność”. Szłapka o „aktywistach” Bąkiewicza
- PiS zapowiada projekt ustawy. „Zakaz wjazdu na terytorium Polski”
Także premier Donald Tusk jeszcze tydzień temu zapewniał, że „narracja, że Polska jest zalewana migrantami ze strony zachodniej, to jest nieprawda”. Dodawał, że jeśli są takie przypadki, to są one szczegółowo badane i wyjaśniane przez stronę polską.
Członkowie rządu i politycy koalicji rządzącej przez długi czas twierdzili także, że statystyki nie potwierdzają alarmistycznych tez prawicowych polityków o masowym przerzucie migrantów z Niemiec.
Jednak Krzysztof Bosak, jeden z liderów Konfederacji od początku wskazywał, że dane na które powołuje się rząd są niepełne, więc dają nieprawdziwy obraz sytuacji. O co chodzi?
Bałagan w statystykach dotyczących migrantów z Niemiec
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji opublikowało dane pokazujące, że przekazań migrantów ze strony niemieckiej jest teraz mniej niż w 2023 czy 2024 roku. Jeśli chodzi o procedurę readmisji z Niemiec do Polski w 2023 roku były to 564 osoby, w 2024 roku 357 osób, a do 22 czerwca 2025 roku 89 osób. Jeśli chodzi o zawrócenia w ramach procedury dublińskiej w 2023 roku były to 404 osoby, w 2024 331 osób, a do 22 czerwca 2025 roku 225 osób.
Sęk w tym, że powyższe dane, na które powołują się polskie władze dotyczą przekazań migrantów przez Niemców w ramach procedury readmisji lub procedury dublińskiej. Nie zawierają danych dotyczących procedury zawrócenia/niewpuszczenia.
– Rząd podaje wyłącznie małe kwoty w trybie tak zwanej readmisji lub powrotów dublińskich, nie podaje liczby przekazanych w trybie, który w tej chwili Niemcy stosują najchętniej. Natomiast niemieccy politycy chętnie się chwalą – i rzecznicy niemieckich służb – i te liczby idą w tysiące – komentował w Polskim Radiu Krzysztof Bosak z Konfederacji.
Na czym polegają różnice między procedurą readmisji, dublińską i zawróceniami wielokrotnie opisywał w Interii Jakub Krzywiecki m.in. tutaj oraz tutaj.
Tymczasem Konkret24 pozyskał najbardziej aktualne dane od niemieckiej policji, która przekazała, że to właśnie procedurę nieuwzględnianą w statystykach polskiego MSWiA strona niemiecka stosuje w ostatnich latach najchętniej.
W 2021 roku było 20 zawróceń, w 2022 roku 54, a w 2023 już 1705, by w 2024 sięgnąć 9369 przypadków. Od stycznia do maja 2025 roku Niemcy zawrócili na granicy z Polską 2765 osób.
Powodem wzrostu zawróceń w ostatnich latach było przywrócenie od października 2023 roku przez Niemców kontroli na granicy polsko-niemieckiej.
Nie tylko Polska wprowadza kontrole na granicach
Rzecznik rządu Adam Szłapka zapowiedział, że kontrole na granicy polsko-niemieckiej to rozwiązanie czasowym, ale z możliwością jego przedłużania, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Oczywiście wszystkim nam powinno zależeć na tym, żeby to było czasowe, a nie trwałe, bo wszystkim nam zależy, żeby funkcjonowała strefa Schengen – stwierdził.
Kodeks graniczny Schengen przewiduje możliwość przywrócenia kontroli, ale pod pewnymi warunkami, jednym z nich jest to, że muszą one pozostać tymczasowe.
W praktyce jednak różnie z tym bywa.
Niemcy w związku z kryzysem migracyjnym wprowadzili kontrole na granicy z Austrią już w 2015 r. , a w 2024 r. wprowadzili je na przejściach ze wszystkimi dziewięcioma sąsiadami, w tym Polską.
- Prawica zaciera ręce. „Ta sprawa demoluje rząd”
- Tymczasowe kontrole na granicy. Polacy ocenili decyzję rządu
Także w 2015 r. kontrole graniczne z tego samego powodu wprowadziły Austria, Szwecja, Dania i Norwegia. Z kolei Francja zrobiła to, wskazując jako przyczynę zagrożenie terrorystyczne.
Także w trakcie trwania pandemii COVID-19 liczne państwa członkowskie przywracały kontrole graniczne. W szczytowym momencie obowiązywały jednocześnie w kilkunastu państwach.
Obecnie kontrole graniczne prowadzi 11 państw strefy Schengen: Niemcy, Bułgaria, Austria, Słowenia, Hiszpania, Włochy, Szwecja, Dania, Holandia, Słowenia, a także Norwegia, która nie należy do UE, ale jest w Schengen. Siedem państw na tej liście jako powód przywrócenia kontroli wskazuje politykę migracyjną.
- Mają dość niemieckich kontroli, piszą o paraliżu. Zapowiedź skargi do KE
- Sikorski o przywróceniu kontroli granicznych. „Musieliśmy zareagować”