Nowy B-21 przeleciał z fabryki koncernu Northrop Grumman w kalifornijskim Palmdale do bazy Edwards w tym samym stanie. Ta druga jest głównym centrum badań, testów i prac eksperymentalnych lotnictwa wojska USA (USAF), a także NASA. Miejsce startu i lądowania dzieli w linii prostej około 35 kilometrów, więc najpewniej nie był to długi lot. Wystarczył jednak jako okazja do zrobienia wielu zdjęć, które opublikowano przy okazji oficjalnego komunikatu.
Przyśpieszenie programu testów
Drugi pokazany B-21 ma być tak samo jak pierwszy maszyną głównie testową i „znacząco poprawić proces kompleksowego testowania oraz wstępnego szkolenia”. Ma służyć głównie do testów elektroniki oraz uzbrojenia. – Pozwoli to nam istotnie zwiększyć tempo prób – stwierdził sekretarz Sił Powietrznych Troy Meink. Ma to być także istotne z punktu widzenia opracowywania procedur obsługi nowych samolotów przez techników na ziemi. Także testowania przeznaczonych dla nich narzędzi i urządzeń.
Pierwszy B-21 został pokazany publicznie w 2022 roku i wzbił się do pierwszego lotu w roku kolejnym. Widać go na nowych zdjęciach w tle drugiej maszyny, stojącego w hangarze bazy Edwards. Służy głównie do podstawowych prób w locie i na ziemi. Ma wzbijać się w powietrze 1-2 razy w tygodniu. Według wcześniejszych informacji USAF dodatkowo istnieją jeszcze dwa inne egzemplarze B-21, które służą wyłącznie do prób naziemnych. W 2022 roku deklarowano, że w różnych fazach produkcji znajduje się łącznie 6 nowych bombowców. Ten teraz pokazany może być więc tak naprawdę numerem 4.
Opublikowana seria zdjęć nowej maszyny jest w bardzo dobrej rozdzielczości, z wielu stron i w pełnym naturalnym świetle. Pierwszy latający egzemplarz pokazywano zazwyczaj na gorszej jakości zdjęciach, a dodatkowo w większości w kiepskim oświetleniu. Najpewniej w celu utrudnienia szybkiego poznania szczegółów jego konstrukcji. Teraz można do woli się im przyglądać. Choć klasycznie nie ma zdjęć od tyłu, które pokazywałyby, jak rozwiązano kwestię dysz wylotowych z silników. Tak samo nie ma zdjęć pozwalających dokładniej przyjrzeć się wlotom powietrza do tychże. To klasyczny zabieg w przypadku także starszego bombowca strategicznego B-2. Oba elementy mają być najtrudniejsze do opracowania w przypadku takiej konstrukcji, czyli latającego skrzydła zbudowanego zgodnie z technologią stealth. Przynajmniej w sposób, który zapewni nie tylko trudno wykrywalność przez radary, ale też dobre działanie silników.
Od przodu i od boku zdjęć jednak do woli. Zwłaszcza jedno w locie, ukazujące B-21 od boku pokazuje nieco wspomniane wloty powietrza. Widać jak bardzo są zagłębione w kadłubie i ukryte przed radarami patrzącymi od przodu. To o tyle istotna kwestia, że elementy silnika schowane za wlotami powietrza mają być jednym z najłatwiej wykrywalnych przez radary części samolotów.
Plany na ponad 100 sztuk
Pierwszy lot drugiego egzemplarza B-21 odbył się 11 września w świetle dnia. Prawdopodobnie było to spodziewane, ponieważ przy płocie lotniska w Palmdale „akurat” było kilku cywilnych fotografów. Od razu wrzucili do sieci zdjęcia i nagrania nowej maszyny. Dzień później komunikat ze swoimi fotografiami opublikowało wojsko. Większość w bardzo wysokiej rozdzielczości. Jednak ciągle bez żadnego oficjalnego wideo nowej maszyny.
Jeszcze trzy lata temu wygląd B-21 był tajemnicą. Pierwszy egzemplarz pokazano w grudniu 2022 roku. Teraz tajemnicą pozostają konkretne informacje na temat jej możliwości. Tak już zostanie na dekady. Ogólny kształt to akurat względnie najmniej istotna rzecz. B-21 jest rozwinięciem już dobrze znanego B-2 z lat 80. ubiegłego wieku. To latające skrzydło, bazujące ogólnie na koncepcji tego rodzaju maszyn badanych wstępnie w okresie II wojny światowej i tuż po niej przez Amerykanów oraz Niemców. Potrzeba było trzy dekady rozwoju elektroniki, aby w końcu stało się praktycznym rozwiązaniem, szczególnie przy budowaniu dużych, nie wykonujących gwałtownych manewrów i latających wolniej niż dźwięk bombowców strategicznych stealth.
Ogólny układ nie jest więc tajemnicą. Jest nią to, co w środku i szczegółowe rozwiązania technologiczne. Amerykanie twierdzą, że główną zaletą B-21 w porównaniu do B-2 ma być znacznie bardziej zaawansowana elektronika pokładowa zbudowana w sposób modułowy. Jakoby podatna na ciągłe modernizacje oraz rozbudowę. Sam samolot jest nieco mniejszy i najpewniej przeniesie mniej bomb czy rakiet, ale ma to być rekompensowane właśnie elektroniką, oraz mniejszym kosztem. Program budowy B-21 Raider zakłada powstanie ponad 100 egzemplarzy, choć konkretna liczba nieustannie się waha od rejonu 120 po nawet 180. Wszystko będzie zależeć od ceny za pojedynczą maszynę (deklarowana obecnie to rejon 700-800 milionów dolarów) i dostępnego budżetu. Koszt całego programu w perspektywie 30 lat jest szacowany na nieco ponad 200 miliardów dolarów.
Szanse na realizację pomysłu budowy ponad stu B-21 podnosi to, że cały program realizowany przez Northrop Grumman ma być rzadkim w ostatnich dekadach przykładem takiego, który jest w terminie i w budżecie. Przedstawiciele wojska nie mogą się tego nachwalić, ponieważ standardem współcześnie jest coś odwrotnego.
Nowa generacja na pół wieku
B-21 staną się więc na pewno kluczowym elementem USAF na co najmniej pół wieku. W pierwszej kolejności w przyszłej dekadzie mają zacząć zastępować bombowce B-1, potem B-2. Około 2050 roku mają też zacząć wypychać ze służby bardzo wiekowe B-52, które mają szansę służyć w kolejnych wersjach przez około wieku. B-21 w połączeniu z mniejszymi F-35 i F-47 będą najpewniej wizytówkami i filarami lotnictwa lądowego USA na większą część tego stulecia.
Potencjalnie porównywalną konkurencję będą w stanie wystawić tylko Chińczycy. Rosjanie z tego wyścigu już odpadli i raczej nie wrócą. Program ich bombowca nowej generacji nazywany roboczo PAK-DA jeszcze przed wojną z Ukrainą był mglistą perspektywą, choć oficjalnie produkcję seryjną zakładano już na 2027 rok. Do tej pory nie ma śladu po nawet pierwszym prototypie. Realne wysiłki skupiono na odświeżaniu starszego radzieckiego Tu-160. Chińczycy to inna sprawa. Ich przemysł lotniczy wyraźnie przyśpiesza i pracuje nad całą gamą samolotów bojowych nowej generacji. Program bombowca strategicznego oznaczonego H-20 ewidentnie trwa, sądząc z deklaracji oficjalnych i różnych nieoficjalnych przecieków. W 2024 roku padła formalna deklaracja prezentacji maszyny w „najbliższym czasie”. Nie brakowało plotek, że nastąpi to podczas niedawnej defilady z okazji 80. rocznicy zakończenia wojny z Japonią. Nic takiego się jednak nie stało. W przeciwieństwie do Rosjan Chińczykom pieniędzy i potencjału do rozwoju przemysłu lotniczego jednak nie brakuje. H-20 na pewno wcześniej czy później się objawi. Jego wejście do służby jest planowane na przyszłą dekadę.