-
Instytut Pileckiego ma zorganizować konferencję prasową, aby wyjaśnić kontrowersje związane z wpisami dotyczącymi Obławy Augustowskiej i roli porucznika Sznepfa.
-
Ministerstwo Kultury uważa dotychczasowe wyjaśnienia instytutu za niewystarczające. Politycy różnych opcji domagają się przeprosin.
-
Pojawiły się wątpliwości co do rzetelności danych podawanych przez Instytut Pileckiego dotyczących skali udziału polskich jednostek wojskowych w operacji z lipca 1945 roku.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Podczas konferencji Instytut Pileckiego ma szerzej przedstawić swoje bieżące działania. Jednostka podlega Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Z naszych informacji wynika, że w sprawie wpisów o Obławie Augustowskiej z ostatnich dni, resort skontaktował się z instytutem w celu wyjaśnienia wątpliwości.
Efektem rozmów jest właśnie zaplanowana konferencja prasowa. – Jest na pewno bardzo potrzebna. Wokół Instytutu Pileckiego pojawiają się informacje i tematy, które wymagają reakcji, również samego instytutu. Reakcje samego instytutu na razie uważamy za niewystarczające – przekazał Interii rzecznik resortu kultury Piotr Jędrzejowski.
Chodzi o reakcję na oburzenie, które w ostatnich dniach wywołały wpisy instytutu w serwisie X.
Obława Augustowska. Zaginione ofiary i tajna depesza NKWD
Każdego roku w lipcu w Polsce wspominana jest Obława Augustowska. Była to rosyjska operacja niszczenia polskiego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego. Armia Czerwona i NKWD, przy wsparciu ludowego Wojska Polskiego, przeprowadziły ją właśnie w lipcu 1945 roku. W rejonie Suwałk i Augustowa zatrzymano ponad siedem tysięcy osób. Potem więziono je w ponad 50 miejscach. Rosjanie tworzyli obozy filtracyjne, w których ujętych torturowano. Część osób później zwolniono, część zaginęła bez śladu.
Około 600 osób wywieziono w nieznanym kierunku i nie jest jasne co dokładnie wydarzyło się później. Jednak w 2011 roku rosyjskie Stowarzyszenie „Memoriał” opublikowało szyfrowaną depeszę generała Wiktora Abakumowa do szefa NKWD. Wynika z niej, że pod koniec lipca 1945 do Olecka na Suwalszczyźnie przyjechała specjalna grupa funkcjonariuszy NKWD, która miała przeprowadzić „likwidację zatrzymanych w lasach augustowskich bandytów”. W depeszy wskazano, że chodzi o 592 osoby.
Ciał tych ofiar obławy augustowskiej nigdy nie odnaleziono.
Awantura o porucznika Sznepfa. Oburzenie po wpisach Instytutu Pileckiego
W środę 16 lipca były premier Mateusz Morawiecki opublikował wpis, w którym krytykował Instytut Pileckiego za zorganizowaną wystawę i brak informacji o udziale Maksymiliana Sznepfa w Obławie Augustowskiej, które polityk PiS nazwał „katem” obławy. „Nie pozwolimy temu rządowi na cenzurę historii i niszczenie pamięci” – napisał były premier.
Tego samego dnia wieczorem instytut odniósł się do sprawy w mediach społecznościowych. W komunikacie podkreślono, że instytut odcinka się od „prób instrumentalnego wykorzystywania historii (…) do bieżącej walki politycznej”.
Stwierdzono również, że „próby czynienia przez Mateusza Morawieckiego z por. Schnepfa symbolu Obławy Augustowskiej mają wyraźnie charakter polityczny, wynikający z pokrewieństwa rodzinnego, a nie znaczenia historycznego”.
Porucznik Sznepf dowodził jednym z oddziałów biorących udział w obławie. Jego synem jest Ryszard Schnepf, obecnie kierownik polskiej ambasady w Rzymie.
Największe poruszenie w komunikacie instytutu wywołał opis roli jaką w obławie odgrywał Sznepf. Według instytutu „dowodził jednostką ludowego WP o wielkości 110-160 żołnierzy, która zatrzymała 22 osoby, z których część nigdy nie wróciła do domu. W obławę zaangażowanych było 45 000 żołnierzy, udział jednostki Schnepfa stanowi jedynie 2 promile tych sił”.
Komentatorzy zwrócili uwagę nie tylko na użyte w komunikacie określenia, ale też dane podawane przez instytut.
Dziennik bojowy pułku Sznepfa. Instytut wskazał inne dane
Na dostępne źródła historyczne uwagę zwrócił przyszły dyrektor Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomir Cenckiewicz. W przeszłości historyk zasiadał w Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej i kierował Wojskowym Biurem Historycznym. Ta ostatnia instytucja przechowuje dziennik działań bojowych 1. Praskiego Pułku Piechoty.
Jednostka wspierała Armię Czerwoną i NKWD podczas Obławy Augustowskiej. Zgodnie z zapisami w dzienniku, wówczas porucznik Maksymilian Sznepf kierował działaniami 110 ludzi. 12 lipca żołnierze Sznepfa ujęli jednego członka Armii Krajowej podczas obławy wsi Sider.
Następnie zatrzymano 25 osób podczas obławy Suwałk. „Pewna część” okazała się przynależna do AK. Według dziennika jedna z tych osób miała być współpracownikiem niemieckiej policji politycznej Gestapo. Pozostali zatrzymani mieli uchylać się od służby wojskowej.
Między 19 i 23 lipca oddział prowadził operacje w kilku wsiach, w sumie „do władz bezpieczeństwa” doprowadzono 16 osób identyfikowanych jako członkowie AK. Następnie działania prowadzono w rejonie granicy litewskiej. Zatrzymano 11 osób. Jedną z nich zabito, ponieważ zgodnie z informacją w raporcie – nie chciała się poddać.
Łącznie dane z raportu wskazują na 52 zatrzymane osoby oraz 1 zabitą. Cenckiewicz zwraca ponadto uwagę, że 1. Praski Pułku Piechoty brał udział w operacjach przeciwko AK jeszcze przed formalnym rozpoczęciem Obławy Augustowskiej 10 lipca. W tym roku IPN ma opublikować syntezę działań ludowego Wojska Polskiego, również podczas działań z lipca 1945 roku.
Instytut Pileckiego usuwa wpisy. Politycy domagają się przeprosin
17 lipca Instytut Pileckiego poinformował, że usunął swoje wpisy, w tym te dotyczące Sznepfa. „Naszym celem wpisu nie było ani bagatelizowanie, ani zakłamywanie historii. Podane wielkości są zgodne z badaniami upowszechnianymi m.in. przez IPN. Udział jednostek złożonych z Polaków niewątpliwie był wpisany w scenariusz umacniania władzy komunistycznej w Polsce, pozbawiania jej niepodległości” – stwierdza w komunikacie Instytut Pileckiego.
Jak już wspominaliśmy, ministerstwo uznało te wyjaśnienia za niewystarczające. Podobnie politycy. Na pierwsze wpisy o Obławie Augustowskiej reagował między innymi Miłosz Motyka z PSL, wiceminister klimatu i środowiska.
– Powinni przeprosić – mówi Motyka, kiedy pytamy o nowe oświadczenie. Dopytujemy czy zdaniem wiceministra w sprawie wpisów powinny być wyciągnięte konsekwencje personalne. – Na pewno gdyby w podległej mi jednostce ktoś taki wpis wystosował, to ja konsekwencje personalne bym wyciągnął. Ale nie jestem nadzorcą instytutu w Ministerstwie Kultury. Przede wszystkim to instytut powinien dbać o swoje dobre imię, pisać prawdę – podkreśla polityk PSL.
W podobnym tonie wypowiada się były wiceminister kultury w rządzie PiS, Jarosław Sellin. – Typowa reakcja, że jak się ktoś skompromituje, to usuwa wpisy. Ale w przestrzeni publicznej i pamięci tych, którzy się tym interesują, powinna być jakaś reakcja w formie przeprosin. To było jednak kwestionowanie komunistycznych zbrodni dokonywanych przez konkretną osobę czy konkretne oddziały, tylko z powodu tego, że skala była niska w porównaniu z tym, co tam się wydarzyło – mówi w rozmowie z Interią.
Zamieszanie wokół rzecznika. Instytut tłumaczy
W sprawie wpisów o Obławie Augustowskiej jest jeszcze jeden wątek. W bieżącym tygodniu doszło do zmiany rzecznika Instytutu Pileckiego, co przez część mediów zostało zinterpretowane jako władz instytutu na zamieszczenie wspomnianych postów.
Wcześniej obowiązki rzecznika pełnił Jan Gebert. 15 lipca stanowisko objęła Luiza Jurgiel-Żyła. Wpisy o Obławie Augustowskiej zostały opublikowane 16 lipca.
– Stanowczo zaprzeczam informacjom, że Jan Gebert w jakikolwiek sposób był włączony w proces tworzenia środowych wpisów, przebywał wtedy w Augustowie na obchodach 80. rocznicy Obławy Augustowskiej. Od 15 lipca obowiązki rzecznika prasowego przejęła Luiza Jurgiel-Żyła. Przykro mi, że fala krytyki spadła na byłego rzecznika i przepraszam go za to, że jego nazwisko było jeszcze na stronie (internetowej instytutu – red.), co wprowadziło w błąd opinię publiczną – przekazała Interii nowa rzeczniczka.
Zapytaliśmy również czy właściwe były określenia, które padły we wpisach instytutu.
– Określenie „niektórzy nigdy nie wrócili do domu” zaczerpnęłam ze stron IPN. Celem tego wpisu było uporządkowanie faktów w odniesieniu do zarzutów odnośnie treści wystawy, lecz forma przekazu okazała się niewłaściwa. Z całej sytuacji wyciągamy wnioski i skupiamy się na tym, co dla Instytutu Pileckiego najważniejsze: badanie i upamiętnianie, a nie na polityce – podkreśla Jurgiel-Żyła.
Rzeczywiście, podobne zdanie pojawia się w kilku miejscach, w tym na stronach internetowych IPN. Pojawiło się również na wystawie zorganizowanej na początku lipca w Sejmie. Dodajmy jednak, że IPN używał tego zdania zawsze dodając rozbudowany kontekst historyczny.
Odnośnie rozbieżnych danych o liczbie zatrzymanych przez oddział porucznika Sznepfa, rzeczniczka ponownie powołuje się na informacje ze stron IPN. Zaznacza, że ekspert Instytutu Pileckiego opierał się na nich, przygotowując wkład merytoryczny do opublikowanych wpisów.
– W liczbie 22 ujęto tylko osoby aresztowane, stąd mogą wynikać różnice zdań przy tych liczbach – zaznacza Luiza Jurgiel-Żyła.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na [email protected]