Takie zwierzęta nazywamy meduzami, chociaż nie jest to precyzyjne, Meduza to tylko jedno ze stadiów życiowych krążkopławów obok polipa – chociaż on u tych parzydełkowców niekiedy w ogóle się nie pojawia.
Pod lodem Antarktydy był 10-metrowy gigant
Na dodatek akurat ten krążkopław nazywany jest mrocznie „meduzą widmo”. Ta nazwa jest już swobodnym wymysłem powstałym przez translatora Google i wynika stąd, że Anglicy zwą ją „giant phantom jelly”, co można przełożyć właśnie jako „wielką meduzę widmo”.
Widmo, gdyż mało kto ją widział. Zwierzę jest gatunkiem głębinowym i żyje nawet poniżej 6000 m pod powierzchnią morza. Należy do gatunku Stygiomedusa gigantea, który jest monotypowy i bardzo zagadkowy.
Nie znamy jego biologii i życia, nie znamy jego krewnych, rzadko go widujemy. Wiadomo tylko, że ta mieszkanka głębin osiąga wielkie rozmiary. O ile jej dzwon ma metr, może nieco więcej, o tyle już długie parzydełka mogą się ciągnąć na 10 metrów, co czyni ją zwierzęciem równym wielkością wielorybom.
Ogromny krążkopław znika jak wodne widmo
Wiemy, że ten parzydełkowiec nie poluje za pomocą parzydełek. Nie ma żadnych parzących macek, ale jest w stanie chwytać drobną zdobycz. Określenie „widmo” bierze się stąd, że organizm ten jest podatny na zmiany wyglądu i staje się chwilami czerwony. Dzieje się tak pod wpływem światła widzialnego. Gdy go brakuje, stygiomeduza rozpływa się niemal w wodzie, staje się niewidoczna i przezroczysta, mimo tak wielkich rozmiarów.
Od Antarktydy oderwała się góra lodowa wielkości Chicago. Nazwano ją A-84. Odpadła od Półwyspu Antarktycznego w styczniu tego roku i dryfuje po morzu. Odsłoniła antarktyczne dno morskie, które było nietknięte i niedostrzegalne od wielu lat. Znany z wypraw na morskie dno batyskaf SuBastian opuścił się 1300 metrów pod powierzchnię oceanu, by zbadać nieznane środowisko.
Jak już informowaliśmy w Zielonej Interii, znalazł tam tętniący życiem morski ekosystem pełen ukwiałów, gąbek, skorupiaków czy głowonogów. To polarny podmorski świat, jakiego nie znaliśmy. Wśród nowych zwierząt znalazła się teraz ta ogromna stygiomeduza, która jest szczególnie ważną obserwacją po oderwaniu się wielkiej bryły lodu.
Obserwacje tego zwierzęcia mogą dostarczyć nowych informacji na temat krążkopława, który dorasta do tak wielkich rozmiarów. Bynajmniej jednak nie jest rekordzistą.
Inny krążkopław, zwany bełtwą festonową i znany z północnego Atlantyku, może ciągnąć za sobą parzydełka o długości nawet 30 metrów. Swego czasu rozsławił ją swymi książkami o Sherlocku Holmesie sir Arthur Conan Doyle.
Na razie wszystkie obserwacje Stygiomedusa gigantea pochodzą z wód antarktycznych, zostały wykonane na głębokości do 280 metrów, gdy zwierzę pojawiało się tak blisko powierzchni. Prawdopodobnie jednak zasięg występowania tej istoty jest znacznie szerszy i może obejmować głębiny wielu oceanów.